Rozdział 9

14 4 0
                                    

Wstaliśmy o ósmej rano. Ubraliśmy się i zeszliśmy do stołówki. Inni już stali w kolejce po śniadanie. Poszliśmy z chłopakami ustawić się w kolejce. Po dostaniu jedzenia poszliśmy do stolika znajdującego się bardziej na poboczu.

Zaczęliśmy jeść, jednak uniosłem na chwilę wzrok i spojrzałem przed siebie. Zobaczyłem Kyungsoo, on mnie zresztą też. Uśmiechnął się i ruszył w moim kierunku. Cholera! Serce zaczęło mi bić jak szalone.

- Cześć zgredy.  - zaśmiał się Do.

- Ej, ej, ej... Tylko ty i Baek jesteście chodzącymi zgredami, do tego kurduplami. - powiedział Chanyeol, przez co wybuchłem razem z nim śmiechem.

Kyungsoo dosiadł się do nas, rozmawialiśmy o głupotach i śmialiśmy się z najgłupszych rzeczy, jakbyśmy byli najebani. Tym razem to nie my mięliśmy bitwę na jedzenie, tylko jurorzy. Oni napierdalali się jedzeniem jak dzieci, a my patrzyliśmy śmiejąc się z nich.

Po około trzydziestu minutach bitwy, kolejne tyle zajęło im sprzątanie sali. Niestety z tego powodu dzień próby się trochę opóźnił. Tym razem dostaliśmy salę numer dziewięć. Postanowiliśmy, że zatańczymy coś bardziej trudniejszego, co będzie nas kosztować dużo męczących ruchów. Wybraliśmy piosenkę "Fendiman" Jacksona Wanga.

Próba miała trwać trzy godziny, jednak dostaliśmy dodatkowe dwie, które były przeprosinami jurorów za odpierdolenie maniany, przez którą straciliśmy cenny czas.

Po męczącej próby, wróciliśmy do pokoju. Postanowiliśmy się napić czegoś. Mówią coś miam namyśli alkoholu rzecz jasna.

- Co pijemy? - zapytał Chanyeol.

- Może piwo? Lepiej nie mieć kaca, skoro jutro znów mamy ćwiczyć. - oznajmiłem.

- Masz rację. No to chlejemy panowie! - zaśmiał się Baek. Nagle usłyszeliśmy pukanie do trzy. Te dwa wypierdki, jak zwykle nie ruszyli dupska więc ja musiałem iść otworzyć.

- K-kyungsoo? - zdziwiłem się, widząc go w drzwiach.

- Hej. - uśmiechnął się. - Przyszedłem zapytać się, czy mogę się do was wprosić na chwilę. - zaśmiał się. Jego śmiech był taki piękny, poczułem te zasrane motyle w brzuchu. które ruszały się jakby miały zajebistą balangę.

- J-jasne, wchodź. - kurwa, czemu ja się jąkam?! Wpuściłem go do środka. - Napijesz się piwa?

- W sumie, czemu nie? Jedno mogę wypić.

Jedno piwo zmieniło się w pięć flaszek wódki. Nie no, żart. Sączyliśmy trzecie piwo oglądając jakieś chore komedie. Jednak przyszedł czas się żegnać.

- No to co? Będę się zbierał. - powiedział D.O i objął Chana i Baek ramieniem żegnając się. W końcu przyszła pora i na mnie...

- Na razie Kai. - uśmiechnął się promiennie i podszedł do mnie i mnie objął, co od razu odwzajemniłem. Jak zwykle się zarumieniłem. Jednak zobaczyłem coś intrygującego... Kyungsoo też się zarumienił. Czyżbym mu się podobał? Nie no... To pewnie złudzenie.

- Paa. - rzuciłem szybko, zamykając za nim drzwi. Ogarnęliśmy z chłopakami pokój i poszliśmy spać.
_______________________________________
Krótszy rozdział, ale następny będzie dłuuugi😎

Za wszelką cenę | k.jg x d.kgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz