Rozdział 3

36 5 3
                                    

Nadszedł ten dzień. Właśnie jechaliśmy z moją mamą do Incheon. Oczywiście wyszliśmy z limuzyny jak jebane panicze, zarzucając swoje biczowate grzywki... A tak serio przyjechaliśmy taksówką, w której jebało kocim gównem i tak lało, że od razu spierdalaliśmy do środka. Weszliśmy na halę. Było tam w chuj ludzi. Zaraz...

- Gdzie Baekhyun? - krzyknąłem do Chana.

- Tutaj! - krzyknął Baek. Wyglądało to komicznie, gdy próbował się przedrzeć przez tłum, gdzie wystawały mu tylko końcówki włosów. Jebany kurdupel. Poszliśmy się zarejestrować i otrzymaliśmy numer "8042012".

Wystąpiło już dużo solówek i duetów. Naszła kolej na trio, czyli na nas wystarczyło tylko czekać na...

- Rozpoczynamy kategorię trio! - właśnie na to... - Zapraszamy na scenę drużynę z numerem "8042012". - oznajmił prowadzący, a Baek dostał już zawału.

Wyruszyliśmy na scenę, w jury siedzieli Lee Minho, Lee Felix i Hwang Hyunjin, a tak w skrócie to światowej sławy tancerze. Przywitaliśmy się i zaczęła grać muzyka. Wykonaliśmy dużo męczących ruchów wkładając w to całe nasze uczucia, aż w końcu skończyliśmy. Przez cały występ widziałem, że patrzył się na mnie jakiś gościu. Miał bardzo wrogi wzrok jakby chciał mnie nim zajebać. Natomiast jury wyglądało na zadowolone.

- Dziękujemy chłopaki, po reszcie występów ogłosimy werdykt. - oznajmił jeden z jury, Felix.

Siedzieliśmy z dobre trzy godziny... To znaczy ja i Chanyeol, bo Baekhyun pięć minut na dupie nie usiedzi.

- Zapraszamy wszystkie trzyosobowe grupy na scenę. - O nie. Wyszliśmy,  na środek wyszedł Hwang Hyunjin.

- Wybór nie był łatwy, ale wybraliśmy dwie najlepsze drużyny. - i tu się zatrzymał otwierając jakąś kartkę. - Do pierwszego etapu przechodzi drużyna o numerze... - boże jak mi serce wali. - "8042012", w której skład wchodzi Kim Jongin, Park Chanyeol i Byun Baekhyun. - OMG nie wierzę, zaczęliśmy skakać ze szczęścia i przytulać się. - Drugą drużyną, która przechodzi to drużyna o numerze "1362013", w której skład wchodzi Do Kyungsoo, Kumpimok Bhuwakul i Kris Woo. Gratuluję!

W pomieszczeniu było słychać oklaski, ale mnie totalnie zamurowało, Baeka zresztą też... "Do Kyungsoo" mój największy wróg. Po chuja on tu przyszedł. Może i kiedyś się przyjaźniliśmy, ale pewnego dnia odbił mi chłopaka. Tak bardzo go kochałem, a ten jebany skurwiel mi go zabrał. Od tamtej pory szczerze go nienawidzę. Potem zaczął mnie jeszcze obrażać i poniżać... Doprowadził mnie od tak okropnego stanu, że miałem myśli samobójcze. Na szczęście miałem Baekhyuna, który był jest i będzie przy mnie. Kocham go za to jak brata. Moje monologi przerwał mi czyi głos.

- No proszę, pedałek się zjawił. - aha, kurwiak zrogowaciały się odezwał.

- Sam nim jesteś Do.

- Zamknij ryj! - wrzasnął. - Psujesz kurwa wszystko, a o wygranej to ty nawet nie myśl. Od zawsze byłeś przegrywem i musisz się z tym w końcu pogodzić. - zrobiłem się czerwony ze złości, jeszcze jedno słowo, a kurwa nie wytrzymam.

- A co do twojego chłopaka... Fajnie się go ruchało. - no i kurwa bęc, nie wytrzymałem. Rzuciłem się na niego, targając jego szpetne kudły. Mógłby se je kurwa umyć, wyglądały jak by mieszkał w jebanej fabryce kujawskiego. Na moje nieszczęście zostaliśmy rozdzielenie przez Baeka i Chana... Dobra nie oszukujmy się, Baek chuja w tej sytuacji zrobił.

- Przestaniecie się kurwa szarpać? -  wrzasnął na nas Chanyeol. - Chcecie obydwoje wylecieć z konkursu?! Poza tym CHUJgsoo my tu przyszliśmy się dobrze bawić, więc nawet jak wygrasz to gówno ci to da, bo i tak będziesz szpetny ty skurwibąku. - byłem z niego dumny, nieźle mu pojechał. Po tych słowach D.O odszedł wkurwiony.

- Dobra moi drodzy. - zaczął Felix. - Jutro o dziewiątej zbiórka w tym samym miejscu i dziesięć po wyjeżdżamy autobusem do Busan. Po każdym etapie osoby, które przejdą dalej będą informowane gdzie jedziemy następnie.

- Oczywiście nie od razu będą konkursy. - wtrącił się Hwang. - W każdym z miejscu będziemy się zatrzymywać na tydzień. Jutro jest poniedziałek dlatego też jutro jak dotrzemy na miejsce, będziecie mieć dzień wolny, jednak od wtorku do soboty będziecie mieli czas na ćwiczenie choreografii i ewentualnie wyjścia wieczorem na miasto, a w niedziele odbędzie się konkurs który będzie emitowany w telewizji.  Rozumiecie? - wszyscy pokiwali twierdząco głową. - To do zobaczenia jutro. - skończył Hwang i zadzwoniliśmy po taksówkę.

Przyjechaliśmy pod mój dom. Na nasze nieszczęście znowu jebało jak w stodole. Chłopaki dziś u mnie śpią więc będzie odpierdalanie maniany, ale muszę jeszcze pogadać z mamą i się z jej pochwalić.

- Hej mamo! Wróciliśmy! - wydarłem się na przedpokoju.

- I jak tam moi tancerze? - wbiegła mama do przedpokoju cała ujebana mąką. Co on odpierdalała? Nie wiem.

- Chodź do salonu to ci opowiem.

- Okej chodźmy. - wyglądała jakby się kąpała w kokainie. - A więc.

- Jutro o dziewiątej musisz nas zawieźć, bo jedziemy do Busan. Dostaliśmy się!

- Po pierwsze, nic nie muszę, a po drugie KONGRATULEJSZYN! - ona i ten jej angielski na poziomie kurwa ameby. Zresztą co się dziwić? Nie uczyła się żadnego języka oprócz chińskiego.

- To zawieziesz nas? - zrobiłem minę szczeniaka, co zawsze działało na mamę.

- No dobrze, ale teraz chodźcie jeść i potem zmykać spać, musicie być wyspani. - uśmiechnęła się, a ja krzyknąłem szybkie "dziękuję" i pocałowałem ją  w policzek. Taka mama to skarb, ale co do pójścia spać to nie zgodziłbym się.

Odwalaliśmy manianę do północy. Chanbaeki jak zwykle się kłócili i miziali na zgodę. Obejrzeliśmy jeszcze śmieszne filmiki, nastawiliśmy budzik i poszliśmy spać.
_______________________________________
Ale się jaram tym opowiadaniem🤤

Za wszelką cenę | k.jg x d.kgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz