Rozdział 5

26 6 2
                                    

Wstaliśmy o ósmej, ogarnęliśmy się i zjedliśmy, po czym poszliśmy w miejsce gdzie znajdowały się salę do ćwiczeń. To było miejsce dla mnie. Piękne sale oddzielone tylko szybami, ale dźwiękoodpornymi. Tym razem mieliśmy zamiar zatańczyć do piosenki Gromee "Light It Up". Gdy przydzielali nam pokoje nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu patrząc na Kyungsoo.

- O co wam chodzi? - warknął po czym podszedł do niego Chanyeol z cwaniackim uśmieszkiem.

- Wiesz... Kaiii spełnił twoją prośbę... Musisz tylko sprawdzić czy dobrze się z niej wywiązał. - w tym czasie gdy D.O chciał już coś powiedzieć, przerwał mu Baek.

- Wiesz jaki Kaiii jest teraz szczęśliwy? - przeciągnął.

- I czystyyy. - dodał Chan i wybuchliśmy śmiechem.

- Dobra, koniec rozmów! - podszedł Felix. Drużyna Kai'a, sala numer 5, zapraszam.

Gdy weszliśmy do sali byliśmy pod wrażeniem. Wielkie lustra, duży parkiet, po prostu raj dla mnie,

- Aha, chłopaki... - zawołał w drzwiach Felix. - Macie trzy godziny, potem idziemy na obiad. - skinęliśmy głową i wzięliśmy się za ćwiczenia.

Byliśmy już na stołówce. Dziś było sushi. Na bogato kurwa. Usiedliśmy do trzyosobowego stolika, żeby nikt nie mógł się dosiąść do nas. Nagle zobaczyłem, że Kyungsoo patrzy na mnie jakby chciał mnie zajebać (znowu). Kurwa... Nie wytrzymam. Wziąłem te czarne gówno z tego sushi i plasnąłem mu nim prosto w ryj (opłacało się ćwiczyć celność). On wkurwiony wziął krewetkę i rzucił mi nią w łeb, przez co przyczepiła mi się do włosów. Napierdalanie w siebie nawzajem przerwał nam Hyunjin.

- Chłopaki, nie musicie się uwielbiać, ale opanujcie te wasze usterki mózgowe. - pokiwaliśmy głową dalej patrząc na siebie wrogim wzrokiem.

Siedzieliśmy już wykąpani w pokoju, widać było że Chanbaeki mają chcice. Czemu tak uważałem? Hmm... Bo zaczęli się kurwa rozbierać.

- Kurwa, nie możecie powiedzieć żebym was zostawił?! - krzyknąłem.

- No to wyjdź, wróć za około dwie godziny. - odparł Chan, a ja się ubrałem i wyszedłem na miasto.

Była godzina dwudziesta. W mieście jednak było zbyt tłoczno, więc poszedłem do parku. Włożyłem słuchawki do uszu i wsłuchałem się w piosenkę Toma Walkera "Leave A Light On", zawsze słucham ją gdy tęsknie za mamą, ona zresztą podobnie. Niby pisaliśmy czasami i mówiłem, że zadzwonię w niedzielę jak będziemy mieć wolne i pochwalę się przejściem do kolejnego etapu (jeśli to się w ogóle uda).

Nagle wpadłem na kogoś. To jest kurwa jakiś żart...

- Em... p-przepraszam już sobie idę. - zaciągnąłem kaptur na głowę, żeby mnie nie rozpoznał. Kto taki? Oh Sehun, mój były heh... były przez tego chuja Kyungsoo. "Uff chyba się udało" pomyślałem, ale nagle poczułem mocny uścisk na nadgarstku... Chwycił mnie. Ten skurwiel śmiał mnie tknąć.

- Kai? - Boże, to naprawdę on. Zrobiłem to co wychodzi mi najlepiej, czyli zacząłem się drzeć i wyrywać.

- Kai, proszę przestań!

- Ja mam przestać?! Idź się ruchać z Kyungsoo! A no tak.. zapomniałem kurwa, już z nim nie jesteś!

- Kai, wysłuchaj mnie! - po jego policzkach zaczęły lecieć łzy i mnie przytulił. Nie kontrolowałem siebie, zacząłem krzyczeć, bić go i płakać. Chciałem żeby mnie puścił. Gdy się ju w końcu wyrwałem, zacząłem biec do hotelu. Od razu wparowałem do pokoju, nie zwracając uwagi na to, że Chanyeol właśnie doszedł w Baekhyunie. Zamknąłem się w łazience i wybuchłem płaczem.

Pov. Baekhyuna
Gdy Kai wbiegł do pokoju, już miałem się na niego wydrzeć, że nam przerywa, ale gdy usłyszałem że płacze od razu zaczęliśmy się z Chanem ubierać i wparowaliśmy do łazienki.

- Kai, co się stało? - zapytałem zmartwiony.

- On tam był...

- Kto? - zapytałem, ale on się nie odezwał, zacząłem płakać widząc go w takim stanie. Chan zaczął nas przytulać.

- Sehun... On był w parku. - zamurowało mnie.

Pov. Kai'a
Opowiedziałem im wszystko, co wydarzyło się w parku.

- Co ten cipeusz sobie kurwa mać wyobraża?! - zaczął Baek, ale Chan zaczął go uspokajać.

- Dobra chłopaki, nie ma co się dołować. Opierdolimy pizzę i się napijemy. Co wy na to? - zapytał Chanyeol. Oczywiście zgodziliśmy się.

Siedzieliśmy już dobre pięć godzin. Był środek nocy hehe, skoro byliśmy schlani postanowiłem się odegrać i zrobić Kyungsoo to samo, co on mi. Poszedłem po szklankę i jeb do ściany.

- Dododododododo! - pierdolec sie zaczął. - Spuść mi swe łoniaki! - usłyszałem ciche pomruki. Obudziłem go.

- Czego chcesz zjebie? - usłyszałem zza ściany.

- Umyłem rowek na twoją prośbę. - nie wierze w siebie. - Musisz jeszcze sprawdzić.

- Nie zawracaj mi gitary, spierdalaj Kai. - byłem już naprawdę senny więc położyłem się z chłopakami i zasnęliśmy.


Za wszelką cenę | k.jg x d.kgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz