Rozdział 10

198 9 3
                                    

Co za typ?! Ale w sumie czego ja się spodziewałam...można się przecież było domyślać, że wymyślił coś takiego. Jakbym nie była zawieszona, a moja drużyna faktycznie się mną przejmowała miałabym teraz mnóstwo wiadomości od innych, a mój menadżer zwołałby od razu konferencje i wymyślił coś z czego nawet jego bogaty ojczulek by go nie wyciągnął. Poczekaj tylko Nash jeszcze cię zniszczę....ciebie i tą twoją pieprzoną drużynę.
Usłyszałam dzwonek telefonu, wciąż wściekła odebrałam i wydarłam się do słuchawki...
-Czego?
- Emmm....Is it you Kami?(czy to ty Kami?)-zatkało mnie na moment. Jeszcze chwilę temu wyklinałam na moje byłe współzawodniczki, że uwierzyły w te wszystkie absurdalne oskarżenia a teraz rozmawiam z jedną z nich. Zerknęłam na wyświetlacz :"Nicole"-Halo??- w tle usłyszałam odgłosy reszty dziewczyn, musiałam być na głośno mówiącym. Potrząsnęłam głową i wyrwałam się z amoku.
-Yeah, it's me...Why are you guys calling me, after all this time?( tak to ja...dlaczego dzwonicie do mnie po tym wszystkim?)
-We just saw the news and thought that we never actually gave you a chance to explain anything. We all are really sorry for that and hope that it's not to late to make it up to you.( widziałyśmy wiadomości i pomyślałyśmy, że nigdy tak naprawdę nie dałyśmy ci szansy się wytłumaczyć. Bardzo nam z tego pwofu przykro i mamy nadzieję, że nie jest za późno) uśmiechnęłam się lekko na te słowa
-I'm so glad you guys called, you don't even realize. I swear I had nothing to do with all of that. He is lying to everybody, you know me guys and you know that I was done with things like that long before we start this whole thing. Basketball is everything to me...there's no way I would throw it away like that. Please you've gotta believe me.( Jestem szczęśliwa, że zadzwoniłyście, nawet nie wiecie jak bardzo. Przysięgam, że nie miałam nic wspólnego z tym wszystkim. On okłamuje was wszystkich, znacie mnie i wiecie, że skończyłam z tym na długo zanim to się zaczęło. Koszykówka jest dla mnie wszystkim i nie ma opcji, żebym to zniszczyła. Proszę musicie mi uwierzyć)- czekałam na odpowiedź, a panującą cisza była przytłaczająca.
- We believe you! We all did things that we're not proud of but thanks to our manager we are clean now. Neither of us would throw that away. ( wierzymy ci! Wszystkie zrobiłyśmy rzeczy, z których nie jesteśmy dumne, ale dzięki menadżerowie wyszłyśmy na prostą. Żadna z nas nie zniszczyła by tego.)
Dziwnie tak po tym wszystkim usłyszeć od swojej dawnej drużyny, nie spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek będą dla mnie wsparciem. Przez cały ten czas myślałam, że one uwierzyły, że mnie znienawidziły...a tym czasem one po prostu dawały mi czas na dojście do siebie. Czuję się okropnie z tymi myślami, czyli jednak to ja jestem tą złą. Nie ważne co zorbię albo jak bardzo temu zaprzeczam moja przeszłość wraca do mnie ze zdwojoną siłą. Wszystkie błędy, które moja rodzina zatuszowała i tak istnieją. Chyba wreszcie przyszedł czas abym wzięła odpowiedzialność za swoje czyny i przyznała sama przed sobą kim naprawdę jestem....jeśli Nash chce zrobić ze mnie podłą desperatkę to proszę bardzo. Ale ja już nie będę się biernie temu wszystkiemu przyglądać ani nie mam zamiaru uciekać przed moją przeszłością. Zamierzam się z nią pogodzić i pokazać temu blondaskowi, że z wilkiem się nie igra. Bo wilk zawsze cię oszuka i zniszczy, że też on myślał, że może mnie ot tak pokonać....

-Czuję się jak jakiś pierwszy lepszy złoczyńca z bajki o superbohaterach- zaśmiałam się sama do siebie podsumowując wszytskie myśli jakie kotłowoały mi się w głowie.

*-*-*-*-*

Hejka, przepraszam, że tak długo nie było rozdziału....mam nadzieję, że ten, krótki, rozdział wam się spodoba ^.^

Knb coś pomiędzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz