* Z perspektywy Nicole*
Siedziałyśmy w szatni, część jeszcze się przebierała, inne się rozciągały, a reszta oglądała telewizję. Wszystkie czekałyśmy na trenera i menadżera, za niedługo mamy ważny mecz. A jak na razie żadnych wieści na temat Kami, potrzebujemy jej i tęsknimy za nią. Garry (menadżer) powiedział, że na razie mamy jej dać czas i nie kontaktować się z nią. Ponoć wciąż jest w ośrodku rehabilitacyjnym, ale żadna z nas nie wie na pewno. Nikt nam nie chce nic powiedzieć, mówią, że mamy się nie martwić...
-Myślicie, że ona naprawdę to zrobiła?- cichy głos Stacy, naszej rozgrywającej, wyrwał mnie z rozmyślań
-Nie możliwe...to wszystko na pewno jest sprawka Nasha.- odpowiedziałam zanim zdążyłam pomyśleć, ale ta myśl siedziała mi w głowie już od pary tygodni. Przecież ten sport to całe jej życie, na pewno nie zrobiłaby czegoś takiego. Obiecała nam, że z tym skończyła...- Niestety nie możemy być tego pewne, także proponuje się tym teraz nie zamartwiać!
-Oh zamknij się Loren ty nigdy jej nie lubiłaś, bo zabrała twoją pozycję w głównym składzie. Skąd mamy wiedzieć, że to nie ty po raz kolejny próbowałaś ją wykopać z drużyny.- wszyscy zaczęli się przekrzykiwać i wykłócać, a ja jako obecny kapitan nie potrafiłam nic zrobić. Miałam wrażenie, że wszystkie moje argumenty są za słabe i z łatwością zostaną obalone. To właśnie Kami zajmowała się takimi rzeczami, jej mocny charakter zawsze potrafił postawić wszystkich do pionu.
-Co wy tu jeszcze robicie?! Już na boisko i się rozgrzewać!- nasze rozmowy przerwało trzaśnięcie drzwi i krzyk trenera. Był to starszy mężczyzna o radosnych oczach i karmelowej karnacji. Jego twarz zdobiły liczne zmarszczki a łysa głowa lśniła w świetle jarzeniówek, pomimo swojego wieku potrafił krzyczeć i z pewnością potrafił nas wytrenować. To właśnie jemu zawdzięczamy, że tu jesteśmy. Uratował wiele z nas od naszych...niezbyt ciekawych przeszłości i postawił jasną zasadę, nie wolno nam ponownie popełnić tych błędów.- Jeśli nie chcecie tu być znajdę inne osoby! Nikt nie jest przecież nie zastąpiony!- To były jego stałe słowa, zawsze nas nimi straszył.
Po długim i wyczerpującym treningu poszłam z 3 pozostałymi dziewczynami z pierwszego składu do mnie. Nawet nie próbowałyśmy zapraszać Loren, dostała się do głównego składu tylko z powodu tego całego zamieszania wokół naszej kapitan. Wciąż żadna z nas jej nie wierzy, zawsze była zazdrosna o Kami, a szczególnie kiedy zaczęła umawiać się z Nashem. Nie mówiłam tego dziewczynom, ale wydaje mi się, że to właśnie ona pomogła we wszystkim blondynowi. Próbowałam porzucić tą myśl, a nawet wmawiałam sobie, że tylko mi się wydaje. Niestety nic z tego. Starając się nie pokazywać, że coś mnie trapi wdałam się z dziewczynami w dyskusję o zbliżającym się meczu. Obejrzałyśmy razem poprzednie mecze naszych przeciwniczek i analizowałyśmy każdą z nich po kolei.
Następnego dnia spotkałyśmy się wszystkie w szatni, nasze wesołe pogawędki przerwały wywiad w "Good Morning America". Nash opowiadał o swoim zwycięstwie z Francją, niby nic nowego. Jak zawsze chełpił się nie wiadomo czym i wypowiadał z kompletnym brakiem szacunku o przeciwnikach. Jednak gdy padło pytanie o Kami w szatni zapadła niesamowita cisza. Nikt nawet nie śmiał się odezwać, szczególnie kiedy ten podły manipulant nazwał ją zwykłą "szmatą". W jednej chwili wszystko się we mnie zagotowało, tak bardzo chciałam uratować jej wizerunek. Nie znają całej prawdy a wierzą jemu, nie widziałam tego na własne oczy, ale wiem, że ona jest niewinna. Nic nie zmieni mojego zdania, a szczególnie nie jego zachowanie.
-Zadzwońmy do niej!- pierwszy raz powiedziałam coś tak stanowczo.- Mamy jeszcze chwilę do treningu i nie obchodzi mnie co powiedział trener czy menadżer, ona nas teraz potrzebuje. A my jako drużyna powinniśmy ją wspierać, a nie odwracać się do niej plecami z powodu jakichś plotek.
-Żartujesz sobie?! Wreszcie ktoś powiedział o niej prawdę, a ty jeszcze jej bronisz? Od początku wykorzystywała nie tylko jego, ale też i nas!
-Podaj przykład tego całego "wykorzystania nas" przez nią. Bo jak na razie jedyne co pamiętam, to ją jako wsparcie dla każdej z nas. Ona zawsze podnosiła wszystkich na duchu i nie raz doprowadzała nas do zwycięstwa, a już szczególnie nigdy nie zignorowała prośby o pomoc. Może zrobiła rzeczy, z których nie jest dumna, ale to tak samo jak każda z nas. Nie powinnyśmy ją za to osądzać, ani nie powinnyśmy ją osądzać po tym co mówi ten dwulicowy drań!- byłam cicho już za długo, koniec z tym! Zamierzam powiedzieć im wszystko co o tym myślę.
-Masz racje nie powiedział prawdy...zapomniał dodać, że jest ona nic nie wartym ścierwem!- blondynka krzyknęła i wyszła dumnie za drzwi, a za nią kilka dziewczyn, które nastawiała przeciwko nam od początku. One wszystkie uważały się za nie wiadomo jakie księżniczki, którym wszystko się należy, a na potwierdzenie swojej złości trzasnęły drzwiami.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer....
-Halo? Kami?
W szatni oprócz mnie i 3 przyjaciółek z głównego składu została tylko jedna rezerwowa. Ostatnia, która nie dała się przekabacić Loren. W tej chwili potrzebujemy Kami tutaj, musimy uratować jej wizerunek. Po tym całym przedstawieniu nie mam już żadnych wątpliwości kto pomógł Nashowi z całym przedsięwzięciem...
*-*-*-*
Hejka^^ Następny rozdział już jest! Nie są to co prawda wspomnienia Kami, ale wydaje mi się, że jest to rozdział potrzebny dla tej historii. Mam nadzieję, że wam się podoba i przepraszam za tak długą przerwę :( Nie mam zbytnio czasu pisać, więc nie wiem kiedy pojawią się następne rozdziały, ale postaram się zrobić je jak najszybciej ^.^
CZYTASZ
Knb coś pomiędzy
FanfictionJest to fanfiction z anime Kuroko No Basket, ale będzie dotyczył wydarzeń po WinterCupie. Czyli tak jak kończy się ostatni odcinek, nie jestem za dobra w opisach więc nie oczekujcie czegoś super... Po 1,5 roku wraca do Japonii niesamowita i niebezpi...