Nie zbyt zadowolona z mojej niejako przegranej wykręciłam numer do Nasha i poinformowałam go o mojej decyzji. Pewny siebie uśmieszek i to prychnięcie, które mówiło "Wiedziałem" widziałam przed swoimi oczami. Dlatego też wolałam zrobić to przez telefon, już samo wyobrażenie jego twarzy pełnej tryumfu było dla mnie obrzydzające. Westchnęłam przeciągle po zakończeniu rozmowy i rzuciłam się na łóżko.
-Dopiero co stamtąd wróciłam...
-Co tam szepczesz w poduszkę?- moja współlokatorka opierając się ramieniem o framugę drzwi chichotała lekko na mój widok.
-Zastanawiam się jakim cudem cały wszechświat chce mi utrudnić życie- rzuciłam jej groźne spojrzenie i poprawiając bluzkę usiadłam- ja nawet nie chcę grać będąc na w przeciwnej drużynie od niego. Nie chcę na niego patrzeć ani nie chcę słyszeć jego głosu...
-Ooo kochana, rozumiem, że jest ci ciężko- usiadła obok mnie i objęła ramieniem- ale nie możesz się teraz załamywać, nie możesz dać za wygraną
-Nie załamuję się przez to, że muszę ponownie zobaczyć chłopaka, który złamał mi serce- uniosłam brew i spojrzałam na nią z lekkim uśmiechem- ale źle się czuje ponownie wracając do Japonii, kiedy dopiero co udało mi się zamknąć wszystkie sprawy.
-Właśnie dlatego masz przestać robić taką zrezygnowaną minę- pogroziła mi palcem i wstała gwałtownie z miękkiego materaca- teraz przebierzesz się z tej piżamy i pójdziesz biegać, a jak wrócisz weźmiesz dłuuugi prysznic i wreszcie się ogarniesz. Gdzie moja niepokonana przyjaciółka, która jedyne co chciała to zamiatać parkiet przeciwnikami?!- z nieukrywalnym okrzykiem radości złapała mnie za nadgarstki i zrzuciła z własnego łóżka- Jak zaraz nie wstaniesz wyrzucę cię przez balkon, prosto na ścieżkę do biegania.
-Już, już...- powoli podniosłam się z uśmiechem i poszłam do łazienki aby się przebrać.
Nicole miała rację, już po godzinie biegania czułam się na prawdę wspaniale. Mój umysł całkowicie się oczyścił i nareszcie miałam spokój. Nie trwało to jednak zbyt długo...
W drodze powrotnej trafiłam na pewnego blondyna stojącego pod moim mieszkaniem. Nie wyglądał zbyt dobrze, na jego jasnej twarzy malował się grymas złości a z jego złotych włosów skapywały jasno-różowe kropelki milkshake'a truskawkowego. Spojrzałam na próbującego ratować swoją białą koszulę chusteczką chłopaka i wybuchłam śmiechem.
-Komu muszę pogratulować?
-Bardzo śmieszne, przyszedłem poinformować cię o wszystkim dotyczącym wyjazdu, ale ta wariatka jak tylko zobaczyła mnie w drzwiach wylała na mnie swojego milkshake'a i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.- "To w sumie brzmi jak ona" uśmiechnęłam się lekko na tą myśl i z powrotem skierowałam swój wzrok na mężczyznę.
-Zdajesz sobie sprawę, że żyjemy w XXI wieku i równie dobrze mogłeś zadzwonić albo napisać- posłałam mu sceptyczne spojrzenie
-A odebrałabyś?- przemilczałam tą wypowiedź i wywróciłam oczami- No właśnie. W każdym razie wylatujemy równo za tydzień, podjadę po ciebie...
-Znam drogę na lotnisko
-Jak zawsze uparta- westchnął- Zgoda, wyślę ci szczegóły dotyczące lotu.- kiwnęłam głową i patrzyłam jak wciąż próbuje zmyć różową plamę z kołnierzyka koszuli.
-Skoro to wszystko to możesz już iść?- zapytałam najmilej jak potrafiłam, a przynajmniej starałam się nie okazywać, że mam wielką ochotę zostać modliszką i odgryźć ten jego pusty łeb. Ewentualnie zrzucić go ze schodów, zależy co przyjdzie pierwsze.
Przypatrzył mi się uważnie a następnie z lekko zrezygnowaną miną odwrócił się i wyszedł. Starałam się o nim nie myśleć, ale nawet wspólny wieczór filmowy z moją przyjaciółką nie potrafił zająć mojego umysłu na dłużej...
Ostatni tydzień minął jak z bicza strzelił, treningi szły mi dobrze, a współzawodniczki cieszyły się z mojego "sukcesu". Albo przynajmniej udawały, szkoda tylko, że ja z miłą chęcią zamieniłabym się z którąkolwiek z nich na miejsca. Mimo wszystko nie miałam ochoty grać w tym meczu, nie chciałam być pionkiem w rękach Nasha. A już tym bardziej nie chciałam grać przeciwko moim znajomym. Cała ta sytuacja była coraz bardziej przytłaczająca z dnia na dzień, próbowałam skupić moje myśli na jakimś konkretnym celu. Ale za każdym razem szybko powracały do postaci tego blondyna, miałam tak już kiedyś...Gdy się poznaliśmy nie potrafiłam przestać o nim rozmyślać, jednak tym razem za każdym miłym wspomnieniem następuje chęć zwrócenia ostatniego posiłku.
-Długo jeszcze mam na ciebie czekać?!
-Umiem sobie poradzić na lotnisku, nie potrzebuję twojej stałej opieki- wystawiłam język w kierunku chłopaka i przeszłam sprawnie przez kontrolę.- Skoro tak bardzo chcesz się na coś przydać, to popilnuj mi bagażu, muszę skoczyć do toalety.
-Tylko się nie utop- wywróciłam oczami, a mały uśmiech mimowolnie wkradł się na moje usta.
Kilkanaście godzin udręki później zameldowaliśmy się w naszym hotelu, oczywiście był to apartament królewski dla całej drużyny. Przecież ojczulek Nasha nie może pozwolić aby jego syn spał na jakimś zwykłym łóżku bez całodobowego serwisu. Chociaż tyle dobrego, że nie będę musiała biegać od jednego menadżera do drugiego i przepraszać za ich "dzikie" zachowanie. Przy zbyt dużej wolności zachowują się gorzej niż małpy w zoo...
-Pojutrze gramy mecz przeciwko drużynie złożonej z absolwentów liceów, zgaduję, że mało ze sobą grali więc na boisko wejdziemy standardową piątką- blondyn rzucił swoją torbę na jeden z foteli i rozłożył się na drugim uruchamiając ogromny telewizor ścienny- Kami, ty wejdziesz w drugim meczu...
-Drugim?- przerwałam mu stając obok zielonego fotela i jednym, szybkim ruchem zabierając mu telefon z ręki.- Umowa była inna, poza tym gramy TYLKO jeden mecz- spowolniłam trochę głos, mówiąc jak do małego dziecka.
- Nie wystawiają przeciwko nam twojej dawnej drużyny, więc zniszczymy te małpy, które myślą, że coś potrafią a potem będą chcieli rewanż. Dlatego ty jesteś nam potrzebna TYLKO na drugi mecz.- przedrzeźnił mój ton głosu i wyciągnął rękę w oczekiwaniu na swój gadżet.
-Jak nie przestaniesz wszystkich nazywać "nic nie potrafiącymi małpami" to zamiast rewanżu dostaniesz spotkanie w jakiejś ciemnej uliczce.- rzuciłam jego drogi telefon na sofę i chwytając swoją walizkę wyminęłam resztę udając się do swojego pokoju.
"Umowa nie mówiła nic o wyniku meczu..."
*-*-*-*-*-*-*
Ta dam...przepraszam bardzo, że tak długo mi to zajęło, ale miałam małe urwanie głowy :(
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Nie zapowiadam następnego, bo sama nie wiem kiedy uda mi się go napisać. Jesteśmy coraz bliżej końca, a ja planuję jeszcze 5/6 rozdziałów. W dodatku nieoficjalnie zapowiadam kolejną książkę, która będzie fanfiction na podstawie Haikyuu ^.^
CZYTASZ
Knb coś pomiędzy
FanfictionJest to fanfiction z anime Kuroko No Basket, ale będzie dotyczył wydarzeń po WinterCupie. Czyli tak jak kończy się ostatni odcinek, nie jestem za dobra w opisach więc nie oczekujcie czegoś super... Po 1,5 roku wraca do Japonii niesamowita i niebezpi...