Mój brat już wcześniej miał plan pójść zemną do Crowa.
Staliśmy przed kuźną, a z wnętrza budynku dobywało się gorąco.
Weszliśmy do środka. Pierwsze co mi w tym momencie przyszło do głowy to porównanie tego do piekła.
Piece hutnicze były rozgrzane.
Ciągle było słychać rytmiczne uderzenie młota o rozgrzany metal by nadać im kształt.
Crow kół żelazo puki gorące.
W warsztacie na półkach i w skrzynkach było wszystko poukładane.
Spojrzałam przelotne na Letana szukającego swojej nowej protezy.
Kowal spojrzał na nas i się uśmiechnął.
- W końcu! Co tak długo?! - Odłożył ciężki młot na miejsce.
Nie potrafiłam nic powiedzieć.
- No to gdzie ta proteza? - Mój brat zawsze jest bezpośredni.
Crow westchnął i podszedł do dużego stołu. Podniusł jakiś materiał odsłaniając nową protezę.
- Ta dam - Było widać po nim że jest zadowolony z swojego dzieła.
Mój brat patrzył krytycznie na to.
Odrazu ściągną starą protezę i założył nową. Sprawdzał wszystko a z jego twarzy dało się wyczytać rosnące zadowolenie.
Crow zaczą opisywać z czego zrobił to dzieło.
- metal zmocniony smoczą łuską, wszystko wzmocnione demonicznym kryształem umożliwiającym naruszanie palcami i wysuwanie ostrza...
Gdy tak opisywał miałam wrażenie że uczył się tego przez godzinę przed lustrem mówiąc sobie jednocześnie jaki jest zajebisty.
Z zamyślenia wyrwał mnie zdenerwowany głos Letana.
-ILE?! TO ROZBÓJ W BIAŁY DZIEŃ!
Crow stał z skrzyżowanymi rękami. Z jego twarzy dało się wyczytać irytację.
- Czy ty wiesz jak trudno było zdobyć ten cholery kryształ?! 1000 orbów to nie majątek!
Patrzyli na siebie groźnie. Moją jedyną myślą w tej chwili Będą kłopoty!!
Cicho westchneła i zaczęłam chodzić po kuźni. Pod sufitem i na półkach były poukładane bronie i części pancerzy. Podeszłam do stojaków na których były zbroje. Dalej słyszałam ich dyskusję. W głębi duszy chciałam by to brat miał "Większą siłę argumentów" jakby doszło do rękoczynów.
Cicho westchnełam i zaczęłam się zastanawiać nad tym jak sobie poradzę w przyszłości. Zwykle jak ktoś zaczynał w gildji to potrafił walczyć. Ja za to nawet z tąd nie podchodziłam....Pamiętam jak chodziłam do szkoły dźwigać ciężki plecak. Szkoła była jedynym ratunkiem przed domem. Tak naprawdę nigdy nie miałam rodziny, byłam adoptowana. Rodzina która mnie przygarneła nigdy nie powinna dostać żadnego dziecka. Jedyne co posiadałam to były rzeczy po mojej biologicznej matce.
Przez mój kolor włosów i oczu byłam gnębiona przez luwieśników.
W wieku 13lat chciałam uciec z domu. Wzięłam wszystkie moje rzeczy i uciekłam. Jednak już pierwszej nocy gdy miałam spać pod mostem...
To się stało! Błysk! Chuk!
Wszystko stało się nagle!
Byłam w cholernej pustce!
...Znów byłam w kuźni i głosy ucichły.
Tym co mnie wyrwało z zamyślenia to trzymająca mnie za ramię silna ręką. Powoli odwróciła głowę i spojrzałam na Crowa. Na jego twarz malował się uśmiech.
- No, no, no... - Zacisną palce na mym ramieniu - Tak chodzić bez opieki?
Skrzywiłam się z bólu.
- Crow! Nie przesadzaj. - Kowal puścił moje ramię.
Cicho westchnął. Odwrócił mnie do siebie i przykucną.
- Więc czego księżniczka potrzebuje? - jego chichot był irytujący i słodki.
- Daj jej jakiś pancerz i tyle.
Crow spojrzał wkurzony na Letana.
- Nie Ciebie pytam tylko jej. Ty już wytargowałeś to co chciałeś.
Znów mnie obrócił jakbym była szmacianą lalką w stronę brata i objął mnie w pasie. Odrazu na mojej twarz wyskoczył rumieniec a serce zaczęło szybciej bic. Było mi gorąco.
Brat złapał mnie za rękę i wyszedł rzucając sakwę z orbami na stół rzemieślniczy.

CZYTASZ
dark fantasty
ContoJest to opowieść na podstawie wydarzeń rozgrywanych na serwerze Discordowym związanym z RP. Pozdrawiam wszystkich użytkowników dzięki którym ta opowieść powstał. ps. to jest moja interpretacja i może być znacznie inaczej opisana, mogą być dodatkowe...