Poczucie Winy

1K 77 16
                                    

Każdy za nas często zastanawia się nad swoim życie, zastanawiamy się co by było gdyby, dlaczego straszne rzeczy przytrafiają się akurat nad i takie tam. W życiu każdego człowieka, zwierzęcia czy rośliny dzieją się straszne rzeczy, z którymi musimy się uporać, albo po prostu pogodzić. Zrobiłam w całym moim życiu wiele złego, dalej robię i będę robić, taka już jestem. Taką mam naturę, nie ważne ile musiałabym z nią walczyć, ona zawsze wygra. Jestem taka słaba. Nawet teraz, zwierzęta w które się zmieniam przejęły kontrolę nad moim ciałem, a ja jestem zbyt słaba aby się im przeciwstawić.

*W tym samym czasie*

Cała grupa Avengers właśnie wylądowała w kryjówce, przez to co zrobił Banner mają kategoryczny zakaz powrotu do bazy. Nikt oprócz Bartona nie wiedział gdzie dokładnie się znajdują. Każdy z nich był w jakiś sposób zdołowany i przygnębiony prze to co zrobiła im wiedźma. Gdy już wylądowali wszyscy chcieli wyjść ale, przy jakiejkolwiek próbie podejścia do klatki w której znajdował się biały wilk, kończyła się warczeniem, co prawda zwierzę posiadało kaganiec oraz obrożę, która w razie ataku obezwładni zwierzę to jednak postanowili pozostawić na jakiś czas Hope w odrzutowcu. Reszta udała się do domu który stał nieopodal. Dom okazał się być posiadłością Clintona, mieszkała tam jego rodzina, każdy oprócz Natashy która o tym wszystkim wiedziała, był w szoku.

Po pewnym czasie Steve Rogers nie mógł przestać myśleć o tym że biedna Hope siedzi sama w klatce, postanowił zaprzestać rąbać drewno i pójść sprawdzić do się u niej dzieje. Wszedł pewnym krokiem na pokład odrzutowca i podszedł do klatki. Wilk leżał spokojnie, spojrzał tylko żółtymi ślepiami na przybysza, po czym ponownie zamknął oczy.

- Hope wiem że tam jesteś – powiedział Steve poważnym tonem głosu, zwierzę głośno westchnęło, pomimo, że Reynolds nie steruje swoim ciałem to bardzo dobrze wie co się dzieje wokół niej, wszystko widzi i wszystko słyszy – Przepraszam, nie zdołałem ci pomóc.

*Hope*

- Przepraszam, nie zdołałem ci pomóc – powiedział Rogers.

Nie Steve proszę cię nie rób tego, to w żadnym wypadku nie jest twoja wina, to ja nie zdołałam się ochronić, to ja byłam głupia, że tak łatwo dałam się złapać. Nie musisz mnie zawsze ratować. Jestem taka bezsilna, nie mogę mu nawet odpowiedzieć. To uczucie jest straszne, widzisz wszystko, jak krzywdzisz bliskie ci osoby, jak inni cierpią, ale ty nie możesz zrobić zupełnie nic, oprócz przyglądania się.

- Oddaj ją proszę – powiedział kucając przed klatką, wilk podniósł głowę i warknął na niego, przepraszam Steve – Bez niej nie dam sobie rady.

Widząc takie Steve coś we mnie pękło, pierwszy raz w życiu czuje się potrzebna, nie mogę tego zaprzepaścić.

Dość tego! To jest moje ciało i to ja będę nim sterować! Obraz przed moimi oczami zniknął, nagle znalazłam się znowu w mojej starej celi. Za sobą usłyszałam warknięcie, odwróciłam się w tamtą stronę, naprzeciwko mnie siedział wilk.

- Dlaczego? Dlaczego to robicie? – zapytałam wściekła.

Ponieważ...

Powiedział spokojnym tonem głosu, po czym stał i przemienił się w lwa.

Nam pasowało tamto życie...

Kontynuował władczym tonem głosu, po chwili przemienił się w anakondę.

Niektórzy z nas chcieliby to tego wrócić.

Dokończył sycząc.

- Nigdy! Oddajcie mi moje ciało! – Krzyknęłam.

Nie dam się im, muszę walczyć, muszę ich pokonać. Wszyscy na mnie liczą, Steve, James... Nie poddam się, co to to nie. Zrobię wszystko, aby ponownie odzyskać kontrolę.

*W tym samym czasie*

Wilk zemdlał, Rogers wykorzystując okazję, otworzył klatkę i wyjął go, nie ufa mu oczywiście do końca, ale postanowił dać Hope trochę miejsca. Zabrał ze sobą trzy dość długie łańcuchy, wyszedł z odrzutowca i na skraju lasu, położył zwierzę na ziemi. Do obroży przymocował łańcuchy po czym wbił je lekko naprężając w ziemię. Usiadł nieopodal i oparł głowę o drzewo głęboko wzdychając. Po upływie kilku minut wilk ocknął się. Kapitan podszedł do niego.

- Hope? – zapytał pełen nadziei, lecz spotkał się tylko z warknięciem, kaganiec nie umożliwiłam zwierzęciu utworzenia nawet pyska – Jeśli spróbujesz się zerwać, obroża zadziała, więc nie radzę – rzekł, po czym zaczął iść w stronę domu, był załamany sytuacją w której znalazła się jego przyjaciółka, obwinia się o to co się stało. Jego zdaniem, gdyby tak łatwo nie dał się podejść to zdołałby uchronić przed takim losem Hope.


___________________

Krótki ale zawsze jakiś xd Jeśli ktoś ma jakieś fajne pomysły co do tego opowiadania to niech śmiało pisze <3 

W ogóle kto też czeka z niecierpliwością na EndGame? <3

*Przepraszam za błędy i śmiało mnie poprawiajcie*

Agentka o Wilczych Oczach || AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz