Rozdział 1

345 13 4
                                    

Obudziłam się wciśnięta w kąt między ścianą a łóżkiem, z boląca głową, zaschniętym gardłem i bolącymi oczyma. Pierwsza myśl była taka, że to kac. Że była impreza. Było ciemno i nie wiedziałam, która godzina. A potem sobie znowu wszystko przypomniałam.

Od wypadku minął miesiąc, od pogrzebu 3 tygodnie, a ja nie mogłam się ciągle pozbierać. Po prostu nie wiedziałam co z sobą zrobić. Nie miałam siły, żeby pójść do pracy, nie miałam siły, żeby wstać z łóżka. Nie miałam siły. Powtarzałam sobie, że jestem dorosła, że dam radę. Ale prawda była taka, że mój świat się zawalił. Niby mieszkałam oddzielnie, pracowałam, ba, nawet się z kimś spotykałam, ale to oni byli tymi do których dzwoniłam jak chciałam pogadać. Oni: mama i Tomek, którego była mężem mamy i moim najlepszym kumplem. Łzy po raz kolejny stanęły mi w oczach i zamazały perspektywę pokoju. Najpierw słyszałam, że po pogrzebie będzie łatwiej. Ale prawdę mówiąc byłam wtedy w takim odrętwieniu, że i tak nic nie czułam. Ale dopiero po pogrzebie uderzył mnie ich brak tak mocno, że jedyne co mogłam to siedzieć pod kołdrą i udawać, że mnie też nie ma. Wszyscy mówili, żeby po prostu żyć dalej, ale ja nie wiedziałam jak się to robi.

Zwlokłam się z kąta i poszłam do łazienki przemyć oczy. Przez szum wody usłyszałam walenie do drzwi i głos ciotki Kasi:

- Maja, otwieraj.

Ciotka Kasia wpadała prawie codziennie i próbowała mnie wyciągnąć z domu. Nie dawałam się. Była siostrą mamy i w sumie jedyną moją rodziną.

Otworzyłam drzwi i od razu poszłam do kuchni wstawić wodę na herbatę. Wspólna herbata stała się ostatnio rytuałem. To było jedyne co mogłam przełknąć.

- Majka - westchnęła Kasia - przebierz się przynajmniej. Fakt, trzeci dzień byłam w tych samych legginsach i starym t-shircie Tomka. Zaciągnęła mnie do łazienki i włączyła prysznic. - wskakuj, przygotuję ci ubranie.

Było mi wszystko jedno. Weszłam pod prysznic i zaczęłam myć głowę. Przynajmniej pod prysznicem mogłam w spokoju płakać. Niewielka różnica, jak woda i tak się leje na głowę. Gdy wyszłam, na pralce leżały moje dżinsy, bluzka na ramiączkach, bluza i nawet czysta bielizna. Założyłam wszystko na siebie i popatrzyłam do lustra. Miałam wory pod oczyma i wyglądałam właściwie strasznie, blada i wychudzona. W kuchni Kasia podgrzewała zupę, którą pewnie przyniosła.

- Kiedy jadłaś ostani raz?

- Nie jestem głodna - wzruszyłam ramionami.

- Dobra, to siadaj i jedz. - nalała mi zupy dyniowej do miski. - Twoja ulubiona.

Wzięłam łyżkę i zaczęłam grzebać w talerzu.

- Byłaś dzisiaj w pracy? - Zadała pytanie, które zadawała codziennie. Patrzyłam się w zupę i grzebałam w niej dalej. Nie miałam siły na tę rozmowę.

- Majka... dzwoniłaś tam przynajmniej?

- Gocha z biura wpadła dzisiaj. Mam urlop.

- Urlop?

- Tak, bezpłatny...

- Majuś, wiesz co myślę o siedzeniu w domu. Musisz coś robić, żeby wyjść. Jak nie chcesz wracać do pracy to w porządku. Ale.. - zawiesiła głos - zrobisz coś dla mnie.

Wyciągnęła z torebki przezroczystą koszulkę. - Kupiłam ci bilet. Wiesz dokąd.

Wiedziałam.

***

Odebrałam bagaż i ruszyłam do wyjścia. Clay miał na mnie czekać. Wiem, że Kasia do niego dzwoniła, bo ja odmówiłam. Uważałam, że to wszystko jest durnym pomysłem, ale ciotka się uparła.

Szach matOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz