Rozdział 5

212 10 3
                                    


Pewnie wszystko inaczej by wyszło, gdybym nie była zła tego dnia. Byłam zła i nieszczęśliwa. Im dłużej mieszkałam w Charming, tym bardziej Charming mnie wciągało, a jednocześnie zaczynałam zadawać sobie coraz więcej pytań. Wiedziałam, że mój świat jest inny. W moim świecie nie prowadziło się nielegalnych interesów, a policję traktowało się nie jak wrogów. No może jako przyjaciół też nie, ale bez przesady. Mimo, że byłam zafascynowana bronią, w moim świecie nikt nie nosił pistoletów pod kurtką. Albo w torebce. Chyba najbardziej mnie przeraziło, jak zobaczyłam, że Gemma nosi broń zawsze przy sobie. Powiedziała, że dla bezpieczeństwa... serio? No i w moim świecie nic nie musiałam udowadniać, a tutaj miałam poczucie, że ciągle muszę. Miasteczku musiałam udowadniać, że nie jestem kolejną tanią kurwą z klubu, Gemmie lojalność wobec rodziny, kobiecość przed chłopakami, a może bardziej przed panienkami z klubu. Większość wyglądała jakby właśnie urwały się się z filmu porno. Sukienki krótsze od majtek, dekolt na wierzchu, plastikowa uroda. Jeszcze bardziej niesmaczyło mnie jak chłopcom ta tandeta się podoba. No i Clay. Jemu chyba musiałam udowadniać lojalność przede wszystkim wobec klubu. A wydawało mi się, że to jest niemożliwe.

To był podły dzień. Rano napatoczyłem się na Imę wychodzącą z pokoju Jaxa w klubie. Wściekłam się. Nie rozumiałam jak on może sypiać z czymś takim o inteligencji równej obwodowi w talii. Bardzo wąskiej talii. Stałam w kuchni robiąc sobie kawę, gdy przechodząc rzuciła:

- Jak to jest jak każdemu facetowi robi się niedobrze, na myśl o seksie z tobą?

Zatkało mnie. Nawet nie zdążyłam cokolwiek jej odpowiedzieć, bo wyszła z klubu.

Chwilę potem z pokoju wynurzył się Jax bez koszulki, przeciągając się jak kot. Wściekła odwróciłam się tyłem, żeby na niego nie patrzeć i szybko uciekłam do biura. Jax mi się podobał, ale był moim bratem. No jakby bratem. Ale jednak bratem.  Byłam na siebie zła, że mi się podobał, na niego zła, że sypia z wszystkimi panienkami. Ale chyba najbardziej byłam zła na Imę. Ima była wcieleniem głupoty i plastiku. Może i była ładna, jak ktoś lubił lalki Barbie, ale była też podła. Podkłada nogę każdemu dookoła, tylko dlatego, że mogła. Obgadywała, dogadywała. Czasami miałam wrażenie, że mi się obrywa od niej bardziej, może uważała, że jakoś jej zagrażam? W końcu kim ja byłam? Nie byłam jedną z panienek, ale też nie byłam niczyją kobietą - "old lady", jak tutaj mówili. Tydzień wcześniej grałam na imprezie piątkowej z Juicem w bilard, a ona podeszła, skomentowała jak fatalną mam fryzurę i odchodząc niby przypadkiem oblała mnie piwem. Nie rozumiałam takiego zachowania. Ale jeszcze bardziej nie rozumiałam siebie, bo zamiast olać, miałam ochotę jej przywalić. Połamać jej ten nosek i rozkwasić usta. Olej, olej - mamrotałam do siebie siedząc w biurze i przeglądając kolejne faktury, które zostawiła mi Gemma. Gemma wyjechała parę dni wcześniej do ojca do Oregonu. Miał demencję i Gemma zastanawiała się czy nie przenieść go do specjalistycznego domu opieki. Nie wiedziała kiedy wróci. Więc zostałam sama ze wszystkimi fakturami. Ciągle wściekła podniosłam głowę i przez okno zobaczyłam jak Ima flirtuje z Juicem. Rzuciłam się zasłonić roletę. Nie miałam ochoty na to patrzeć. Pochylając się nad biurkiem do okna potrąciłam kawę i wszystko wylało mi się na dokumenty. Nie wiedziałam, czy mam płakać czy już się śmiać. Poranek był jedną wielką katastrofą.

Zrobiłam sobie przerwę na lunch koło południa. Siedziałam sama przy ławkach, bo chłopaki wybierali się w trasę, i za każdym razem jak podchodziłam, milkli i zmieniali temat. Nie wiedziałam, kto jedzie i dlaczego. Nigdy nie wiedziałam, po co oni jeżdżą w te trasy. Potrafiło ich nie być 3 dni, ale też i 3 tygodnie. Mówili, że jeżdżą dla przyjemności jazdy i żeby odwiedzić braci z innych miast. Ale widziałam napięcie, które im teraz towarzyszyło. Coś kombinowali. Jak zwykle. Clay podszedł i zabrał mi kanapkę, którą jadłam. Miałam nawet przygotowaną dla niego drugą, więc bez słowa wzięłam kolejną. Zjadł, otarł sobie usta z okruszków

Szach matOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz