Kilka dni później siedziałam przed klubem na ławeczce, a Clay się na mnie wydzierał. Prawdę mówiąc nie pozostawałam mu dłużna. Też krzyczałam. Obok stał Tig z Chibsem, Jaxem i głośno obstawiali, które pierwsze nie wytrzyma.
- Nie wezmę durnego ślubu - krzyczałam.
- Zrobisz to, co jest najlepsze, a ślub to najlepszy sposób na zieloną kartę dla ciebie.
- Nie wezmę ślubu!
- Zrobisz to, co ci mówię i koniec - wydarł się Clay i zamilkł, chyba, żeby przełknąć ślinę. Wykorzystałam to na nowy atak.
- Nie masz prawa mi mówić co mam robić! Gdybyś był normalnym ojcem, to bym miała obywatelstwo i nie byłoby problemu.
- To twoja matka nie chciała, żebym się kręcił w pobliżu. Myślisz, że ja nie chciałem?
Zatkało mnie na chwilę.
- I tak nie wezmę ślubu z nikim. Znajdźcie inny sposób.
- Słyszałaś prawnika. To najszybszy i najłatwiejszy sposób. I nie musisz wyjeżdżać, możesz tutaj czekać na zieloną kartę.
Od razu po rozmowie przy kawie Gemma zadzwoniła do prawnika i wytłumaczyła mu mój problem. Ten skonsultował się z ekspertami od spraw imigracyjnych i dzisiaj przyjechał przedstawić mi opcje. Oczywiście pół klubu musiało przy tym być. Bo jakże inaczej. Teraz głośno komentowali wynik naszej kłótni. Miałam wrażenie, że nawet mechanicy przerwali pracę w warsztacie i nas obserwują. Tylko Gemmy nie było, bo poszła coś załatwiać z Rosenem.
Rosen jasno powiedział: szybki ślub z obywatelem amerykańskim albo wyjazd i mozolne staranie się o prawo pobytu. Staranie się stamtąd. Z Polski. To nie wchodziło w grę. Ale ślub? Bez sensu. Była jeszcze opcja, żeby oficjalne Clay uznał swoje ojcostwo i wtedy mogłam starać się o naturalizację, ale ponieważ miałam skończone 18 lat, to byłoby długie i skomplikowane. Wychodziło, że najłatwiejszy był ślub.
- Gemma mówiła, że ktoś mógłby mi wyrobić paszport!
- Jak możesz legalnie tu być, to nie będziemy kombinować z nielegalnymi opcjami. Takie kłopoty nie są ci potrzebne.
- A co? Fałszywy ślub dla dokumentów to niby jest legalny! Już wolę mieć fałszywy paszport.
- Nie będziesz miała nielegalnych dokumentów i już.
- Bo co? Co to za różnica?! Fałszywe małżeństwo...
- Małżeństwo będzie prawdziwe, przed urzędnikiem.
- Wszystko jedno. Wolę dokumenty!
- I będziesz ryzykowała, że w każdej chwili możesz wpaść i pójdziesz siedzieć?
Zagotowałam się. Czułam jak moje pięści się zaciskają i miałam ochotę w coś przywalić. Albo w kogoś.
- A wy to nie ryzykujecie każdego dnia? Wiem co robicie z ruskimi. Wiem o M16 i tym jak was ruscy wykorzystali.
- Zamknij się - huknął Clay. - nie będę z tobą dyskutować na temat klubowych spraw.
Nagle zrobił się duży i groźny. Stał nade mną i zaciskał pięść. Ale ja też byłam w amoku. Tutaj się wiele nie różniliśmy.
- Nie dyskutuję na temat klubowych spraw! Po prostu mówię wam, że was ruscy wykorzystali, a nawet o tym nie wiecie.
Clay zbliżył się do mnie o krok.
- Zamknij się.
Nagle zrozumiałam, że dookoła nas panuje cisza. Głucha cisza. Tig z Chibsem już się nie uśmiechali. Mechanicy nagle zaczęli być bardzo zajęci. Jak spod ziemi pojawił się Happy. Mierzył mnie wzrokiem i to nie było miłe spojrzenie. Clay też wyglądał jakby chciał mnie zamordować. Nie w przenośni. Przestraszyłam się.
CZYTASZ
Szach mat
FanfictionSoA fanfic (Sons of Anarchy) po polsku. Pierwsze co Maja wiedziała po obudzeniu to jak bardzo boli ją głowa. Drugie, to że leży nie w swoim łóżku, ba, nawet to nie był jej pokój. Popatrzyła na śpiącego obok wytatuowanego mężczyznę i w ostatniej ch...