Rozdział 3

176 13 4
                                    

Sobotę prawie całą przespałam, a w niedzielę Gemma zagoniła mnie do roboty.

- Będzie kolacja dla chłopców z klubu wieczorem. Musimy przygotować jedzenie dla kilkunastu osób. Ziemniaki, sałata, mięso. Trzeba ciasta upiec na deser. Prospect niedługo przyjedzie, to pojedziemy po zakupy. Będzie nosił.

Gemma jak generał zaplanowała i teraz przeprowadzała akcję. Nie dała mi chwili wytchnąć, ale cieszyłam się. Chciałam ją lepiej poznać, a wspólna praca dawała do tego okazję.

- To jak ci się podobała wczorajsza impreza? - w końcu zapytała.

- Było miło... - zawiesiłam głos - czy oni zawsze tak imprezują?

- Kochanie, wczoraj to było spokojnie.

- Skoro tak mówisz.

- A co, były jakieś problemy? - Gemma odłożyła nóż, którym kroiła warzywa i popatrzyła na mnie uważnie.

- Nie, nie, po prostu tak... sama nie wiedziałam, czego się spodziewać.

- Coś się zdarzyło?

- Nie, po prostu przyczepił się do mnie jakiś facet i nie chciał odczepić, Jax mi pomógł.

- Ach, no tak, musisz być twarda. Oni często nie rozumieją, że nie to nie.

- No to powinni się nauczyć.

- Przecież to mężczyźni. - Gemma wzruszyła ramionami - oni się nie nauczą.

Gemma wróciła do krojenia.

- Zajrzyj do piekarnika, czy to ciasto jest już dobre.

***

Kolacja była głośna. Od pierwszego ryku motocykli pod domem zaczął się rejwach i hałas. Ale trudno, żeby było inaczej przy tylu osobach. Był oczywiście Jax, do którego z miejsca przykleiła się Wendy, blondynka. Przyszła wcześniej i pomagała nam przy przygotowaniach, a potem nie odstępowała Jaxa. Nie była to ta sama panna, którą zajmował się intensywnie w czasie piątkowej imprezy. Zastanawiałam się, ile tych blondynek się koło niego jeszcze kręci. No cóż. Był trochę ciachem. Nie dziwne, że przyciągał te wszystkie panienki i widać było, że mu to nie przeszkadza. Opie, ku mojemu zaskoczeniu przyszedł z żoną i dwójką dzieci - chłopcem i dziewczynką na oko ośmioletnimi. Donna, żona Opiego trzymała taki dystans do Gemmy, że w końcu nie wytrzymałam i zapytałam o to Gemmy, gdy w kuchni przekładałyśmy mięso na półmiski.

- Donna nie lubi klubu. Ale nie rozumie, że Opie prędzej ją porzuci niż klub.

- Ale dlaczego unika ciebie akurat?

- Po prostu nam nie po drodze, nie przejmuj się. Ona powinna wziąć się w garść, a nie obwiniać klub za wszystko co złe. Nie zdążyłam zapytać, o co takiego Donna obwinia klub, gdy usłyszałam głos Tiga:

- Maja, chodź, usiądź koło mnie - krzyknął i odsunął krzesło.

Wzięłam mięso z kuchni, postawiłam na stole i usiadłam.

- To jak ci się podoba w Charming?

- Wiele jeszcze nie widziałam.

- Mnie już widziałaś, czyli wszystko, tu nic więcej nie ma.

- Jest tu kilka ładnych miejsc w okolicy - wtrącił Chibs - namów Gemmę, żeby ci pokazała któregoś dnia.

- Ja ci pokażę - od razu wszedł mu w słowo Tig - a najważniejsze jest to tu na dole złapał się za krocze, a ja nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.

Szach matOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz