Zabójstwo pani Małgorzaty

22 2 1
                                    

Słońce już zachodziło, a ja miałam przygotowywać kolację. Gdy nagle do moich drzwi zapukała pani See. Zaczęła krzyczeć i płakać jednocześnie:
- Pani detektyw moja siostra ...ona... nie żyje znalazłam ją w ogrodzie.
- W czym mogę pani pomóc? - zapytałam
- Ona została zamordowana. Musi pani znaleźć tego zbrodnialca. - Powiedziała zapłakanym głosem
Poszłam razem z nią do domu jej siostry. Pani Małgorzata leżała w kałuży krwi, obok niej leżał koszyk z jabłkami. Zbadałam miejsce ale nie było tam żadnych śladów. Morderca musiał zatrzeć wszystkie ślady -pomyślałam. Wiem o tym, że nie mogę zawieść ani pani See ani pani Małgorzaty a tym bardziej miasta. Całą noc rozmyślałam jak dojść do tego kto dokonał zabójstwa. Z samego rana poszłam na komisariat by porozmawiać z policjantem prowadzącym tą sprawę a ,że ja jestem jedynym detektywem w tym mieście muszę mu pomóc. On także nie zauważył żadnych śladów więc poprosił mnie o rozpoczęcie śledztwa. Gdy tylko powiedziałam mu,  że już się tym zajęłam tylko się uśmiechnął i powiedział:
- Pani jak zawsze szybsza
- Taka moja praca komendacie - odpowiedziałam.
Następnie udałam się do pani See by zapytać ją o jakiś wrogów itd.
- Pani detektyw moja siostra była człowiekiem o gołębim sercu w mieście wszyscy ją kochali. Nie miała żadnych wrogów przynajmniej ja tak myślę - Powiedziała zapłakanym głosem pani See
Rozmawiałam z nią potem jeszcze godzinę później poszłam do pracy pani Małgorzaty. Spotkałam tam pana Stanisława ,który powiedział, że w dzień śmierci pani Małgorzata po kłóciła się z szefem. Później  widziano szefa w pobliżu domu pani Małgorzaty właśnie w tym czasie gdy została zabita. Przekonana, że to on nie traciłam czasu i od razu zadzwoniłam do komendant i o wszystkim opowiedziałam. Szefa aresztowali do wyjaśnienia sprawy. Jednak już w następnym tygodniu doszło do kolejnego morderstwa, a obok zabitej znów znalazłam koszyk jabłek. A może to ten sam morderca a koszyk jabłek to jego znak rozpoznawczy -pomyślałam. Nic nie powiedziałam komendantowi o moich podejrzenia. Wtedy wpadłam na pomysł żeby zaangażować mojego psa Bortona. Borton zaczął węszyć ,a potem pobiegł w kierunku sadu pana Leopolda. Przecież to oczywiste. Muszę zaraz przesłuchać pana Leopolda i jego córkę Tine - powiedziałam. Pobiegłam za Bortonem. Na miejscu okazało się, że pana Leopolda nie ma, porozmawiałm więc tylko z Tiną ( znam ją od dawna kiedyś chodziłyśmy razem do szkoły. Żadko się spotykamy,  bo obie jesteśmy zawalone pracą)
- Hej! Tina musisz mi pomóc.
- Część! Oczywiście, że ci pomogę ale w czym.
- Tina twój ojciec jest podejrzany o morderstwo.
- Co chyba nie myślisz, że to mój tata
- Tina posłuchaj, sama nie jestem pewna dlatego musisz mi pomóc.
Po dalszej rozmowie dowiedziałam się, że pan Leopold jest właśnie w Francji. Musiałam mieć na to nie zbite dowody więc udałam się do kolejarza by o to go zapytać. Okazało się, że pan Leopold naprawdę wyjechał. Kto mógł zabić dwie osoby ? Kto to mógł być? Te pytania nie dawały mi spokoju. Chodziłam po domu i mówiłam do Bortona o śledztwie on patrzył się na mnie jakby chciał mi coś powiedzieć. Postanowiłam zakończyć pracę na dziś i iść spać ,a od samego rana mam zamiar na nowo zacząć śledztwo. Dobra Borton chodź spać jutro rano idziemy do burmistrza może on coś wie. - powiedziałam zmęczonym głosem do Bortona i położyłam się na łóżku.

     Koniec części pierwszej.
                     

Miasto łezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz