Rozdział 1

599 40 3
                                    

###Drogi pamiętniczku!

        Kolejny dzień. Kolejny raz nie mam siły. Kolejny raz nie mam siły żyć. Mam tego wszystkiego dosyć. Moje życie to jedna wielka porażka. Nie mam rodzicow, ciotka ma mnie kompletnie w dupie i tylko udaje, że się mną przejmuje i do tego zakochałam się w chłopaku, który pewnie nawet nie wie jak się nazywam. Życie jest do kitu. Dlaczego nie zginęłam razem z nimi. Dlaczego musiałam to przeżyć? Dlaczego? ###

         Zamknęłam szybko mój czarny notes i wrzuciłam go na dno torby czując na sobie wzrok przechodniów. Dopiero teraz zorientowałam się, że moje policzki są mokre od łez. Otarłam je szybko wierzchem rękawa mojej czarnej bluzy, włożyłam słuchawki do uszu i ruszyłam w stronę domu. Przez jedną chwilę zapatrzyłam się w ekran komórki. Poczułam jak wpadam na coś miękkiego i momentalnie zaczęłam tracić równowagę. Na szczęście na swoich ramionach dostrzegłam silne dłonie, które postawiły mnie w pozycji pionowej. Zanim postanowiłam spojrzeć kto jest moim wybawcą, odezwał się miły dla ucha ciepły głos. -Hej przepraszam, że na ciebie wpadłem, to moja wina. Tak ogólnie to jestem Luke, mieszkam w sąsiedztwie. A ty jesteś Brookes prawda?-Potok słów wyleciał z jego ust, a moje serce momentalnie przyspieszyło. Wtedy Luke odezwał się po raz kolejny wyrywając mnie z zamyślenia. -Tak pomyślałem, że moglibyśmy się spotkać, porozmawiać- Czułam się jakby przejechał po mnie pociąg. Nie mogłam się ruszyć ani nic powiedzieć, po prostu stałam wpatrzona w niego. W końcu chłopak powiedział -Jeśli nie chcesz to okay, pewnie masz już inne plany- Mój mozg ożywił się od razu -Pewnie, że chciałabym się spotkać - wydusiłam szybko, może trochę zbyt oschle czy sceptycznie ale nie potrafiłam inaczej. Nie z tyloma przykrymi wspomnieniami . -To może poszlibyśmy na lody?- zapytał speszony chłopak. -Pewnie- powiedziałam już trochę weselej, aby pokazać mu, że nie zgodziłam się na to spotkanie z życzliwości.- W takim razie masz jakieś plany na popołudnie?- spytał uroczo się uśmiechając. -Nie mam żadnych planów- odpowiedziałam szybko. - W takim razie wpadnę po ciebie około 15. Napisz mi adres w esemesie. Tutaj masz mój numer- powiedział podając mi kartkę, na której nie wiem kiedy zapisał rządek cyfr. -Oczywiście. Dziękuję Luke. Do zobaczenia- Udało mi się wydusić. - Na razie- odpowiedział radośnie chłopak i poszedł szybkim krokiem w stroną swojego domu. Stałam chwile w miejscu nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, a z drugiej bałam się, że Luke też odejdzie. Tak jak moi rodzice. I znów będę skazana sama na siebie.  Przeczesałam ręką swoje brązowe włosy i ruszyłam w stronę domu.

             Czytałam właśnie kolejny rozdział mojej ulubionej książki gdy nagle przypomniałam sobie o karteczce którą dał mi Luke. Szybko przeszukałam kieszenie i w końcu znalazłam małą kulkę papieru w tylniej kieszeni jeansów. Odwinęłam ją szybko i przepisałam kolejno cyfry na ekran telefonu. Zapisałam kontakt: Luke <3. Wiem to trochę głupie pisać przy czyimś imieniu serduszka, ale chodź przez chwilę poczułam się jak typowa nastolatka. Następnie napisałam chłopakowi sms z dokładnym adresem. Długo zastanawiałam się czy dopisać coś jeszcze jednak postanowiłam, że wystarczy tylko podpis. Szybko wysłałam wiadomość i poszłam do łazienki poprawić makijaż i fryzurę. Nie szykowałam się specjalnie na tą „randkę”. Jeśli można by było to tak nazwać. W końcu to zwykłe wyjście na lody. Równo o 15 zadzwonił dzwonek do drzwi. „To na pewno Luke” pomyślałam zakładając dość sporą ilość bransoletek na mój lewy nadgarstek. Musiałam zakryć wszystkie moje rany po żyletce. Niektóre blizny były dość świeże. Pośpiesznie zbiegłam po schodach na parter, aby otworzyć Lukowi. Przede mną ukazał się przystojny dobrze zbudowany chłopak. W ręku trzymał bukiet tulipanów . Widać było, że się denerwował. -Hej Luke- powiedziałam, a on momentalnie zwrócił głowę w moją stronę. -Hej Brooke- przywitał się z uśmiechem. -To dla ciebie- dodał podając mi bukiet przepięknych kolorowych tulipanów. Zaprosiłam go na chwilę do salonu i poszłam szybko do kuchni, aby wstawić bukiet do wody. -Luke możesz przyjść tu na chwilę?- zawołałam do Luka. Chłopak nie wiedząc o co chodzi przyszedł szybko. Zobaczył jak z powodu niskiego wzrostu nie mogę dosięgnąć wazonu z najwyższej półki. Podszedł bliżej i zamarł. Odwróciłam się i zobaczyłam Luka ze smutną miną i łzami w oczach. Wtedy zorientowałam się, że moje bransoletki zsunęły się z nadgarstka. Chłopak złapał mnie za dłoń, przyciągną do siebie i przytulił. Po chwili bezruchu zapytał przez łzy --Dlaczego Brooke? Dlaczego?- a ja odpowiedziałam -To nic takiego. Wszystko w porządku.- Kłamałam. Nic nie było w porządku. - Proszę Brooke powiedz mi. Pomogę ci. Uwolnię-. Spojrzałam na niego i wiedziałam, że mówi prawdę. Teraz ja też nie powstrzymywałam łez.

                  Minęło dużo czasu zanim się od siebie odkleiliśmy. Otarłam łzy z policzków popatrzyłam na Luka. Swoją białą koszulkę miał pobrudzoną czarnym tuszem do rzęs. -Przepraszam Luke, że zniszczyłam nasze wyjście i przy okazji twoja koszulkę- powiedziałam, a chłopak spojrzał na mnie i powiedział -Niczego nie zniszczyłaś Brooke. Chociaż z tą koszulką masz trochę racji- powiedział uśmiechając się do mnie szeroko. -Chyba z naszego wyjścia nici. Może zostaniesz? Mam lody i całą masę filmów- powiedziałam odwzajemniając uśmiech. -Chętnie- odpowiedział łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę lodówki. Szybko otworzył zamrażalnik i zaczął szperać po szufladach szukając upragnionych lodów. Po paru minutach postanowiłam mu pomóc. Schyliłam się i otworzyłam jedyną szufladę jakiej jeszcze nie przeszukał i szybko wyjęłam z niej wielkie wiaderko czekoladowych lodów. Uśmiechnęłam się triumfalnie i popatrzyłam się na Luka, który patrzył na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami. -To nie sprawiedliwe- powiedział tupiąc nogą, a ja zaczęłam zwijać się ze śmiechu. Chłopak wykorzystał moją chwilę nieuwagi i przewiesił mnie sobie przez ramię. - Puszczaj mnie! Luke proszę postaw mnie na ziemi- jednak on mnie nie słuchał. Zaniósł mnie do salonu i kładąc mnie na kanapie zabrał mi pudełko z lodami. -Ty je znalazłaś, ale ja je zjem- powiedział ze złowieszczym uśmiechem, a ja znowu wybuchłam śmiechem. Ostatecznie podzielił się ze mną lodami upierając się, że to on ma mnie karmić. Jak się potem okazało Luke wysmarował mi całą twarz lodami, a ja nie pozostając mu dłużna także wysmarowałam go czekoladowym smakołykiem. Resztę popołudnia i wieczoru spędziliśmy oglądając filmy i śmiejąc się wspólnie. Można powiedzieć, że prawie zapomniałam o wszystkim co złe.  Około godziny 22 Luke postanowił, że już chyba powinien wracać do domu, ponieważ jutro jest szkoła, a jego mama nie będzie zadowolona, że po raz kolejny opuści zajęcia. Odprowadziłam go do drzwi. -Dziękuje za wspaniałe popołudnie Brooke- powiedział całując mnie w policzek i odszedł pozostawiając mnie w osłupieniu.

 ########

 Oto pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że się podoba. Nie bede namawiala kto czyta komentuje i wg tylko jak chcesz to skomentuj. Dziękuję na przeczytanie i do następnego  ♥

You Set Me Free ♥ l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz