Zmiękł. Wiedział, że tak będzie. Po prostu nie da rady. Donghyuck nie zasługuje na to, by znaleźć się w piekle. Sama jego aura... Nie dałby rady.
–Cześć, Mark!
Jego głos był ukojeniem dla uszu. Mark z cichym westchnięciem odwrócił się w stronę chłopaka.
–Cześć, Hyuck.
–Coś się stało? Wyglądasz na zmartwionego...
Oczy młodszego wyrażały ciekawość, a zarazem zdradzały, że gdyby coś było na rzeczy, ten od razu próbowałby pomóc Markowi na wszystkie sposoby. Ale nie mógł się dowiedzieć. Nie teraz.
–Oh, to... To nic takiego.
Czy Mark miał jakąkolwiek wymówkę? Nie. Czy planował jakąś wymyślić w najbliższe kilka sekund? Też nie. Po prostu się zestresował, to nie jego wina.
–I tak mi nie powiesz, więc będę musiał ci uwierzyć.
–Słuszna decyzja.
Na krótką chwilę zapadła między nimi cisza. Była na tyle niezręczna, że Donghyuck postanowił ją przerwać.
–Wiesz Mark, jest coś, o co muszę Cię zapytać... Ale nie tutaj. Może wybierzemy się w cichsze miejsce?
Serce starszego zaczęło bić szybciej, zestresował się jeszcze bardziej.
–Jasne, jeśli to Cię uszczęśliwi.
Po dłuższej chwili obaj znajdowali się na ścieżce, którą otaczały wysokie drzewa. Doprawdy piękne miejsce, jedno z piękniejszych, które Mark widział. Zazdrościł Donghyuckowi, że tak cudowne krajobrazy ma na wyciągnięcie ręki.
Nagle młodszy zatrzymał się, jakby rozmyślał nad tym, czy zadać pytanie, czy może poczekać. Ale intrygowało go to od początku ich znajomości. Donghyuck zdecydowanie nie był cierpliwym człowiekiem.
–Więc? Chciałeś o coś zapytać, prawda-
–Czym ty tak naprawdę jesteś?
Mark zamarł. Czyżby się domyślił? Może w którymś momencie zobaczył odrobinę za dużo? Tylko jakim cudem? Żaden człowiek nie jest na tyle sprytny i spostrzegawczy, by po jedynie 3 dniach zadawać takie pytania. Jakby wiedział od początku, ale nie był pewien na te 100 procent.
–O czym ty mówisz, Hyuck? Jestem człowiekiem, czy tego nie widać?
Ponownie, ogarnął go stres. Z tą różnicą, że teraz przez jego ciało przechodziły dreszcze, a po skroniach zlatywały ledwo widoczne krople potu.
–Mark, błagam. Ty... Nie jesteś człowiekiem, prawda? Proszę, nieważne, jaka jest prawda. Ja muszę wiedzieć. Czuję od Ciebie coś innego. Taka aura... której nie czuć przy nikim innym.
–Naprawdę, tak bardzo zależy ci, żeby wiedzieć?
–Bardzo.
–W takim razie lepiej będzie, żebym ci pokazał.
Mark odsunął się na kilka metrów. Bał się, ale nie mógł tak po prostu się teraz wycofać, odmówić, uciec. Nie byłoby to na miejscu.
Już po chwili przy starszym zaczęły pojawiać się czerwone iskry. Zamknął oczy, i skupił swą całą uwagę na sile, która miała się z niego zaraz wydobyć.
Potem pojawiła się mgła, i na moment była ona jedynym, co Hyuck był w stanie zauważyć. Kiedy zniknęła, przed oczami stanął mu najprawdziwszy, i jedyny demon, którego kiedykolwiek widział. Przynajmniej tak myślał.
CZYTASZ
𝐝𝐞𝐯𝐢𝐥𝐬 𝐝𝐨𝐧'𝐭 𝐟𝐥𝐲ᵐᵃʳᵏʰʸᵘᶜᵏ
Fanfiction❝-𝐭𝐡𝐞𝐲 𝐬𝐚𝐲 𝐢𝐭'𝐬 𝐧𝐨𝐭 𝐭𝐡𝐞 𝐚𝐧𝐬𝐰𝐞𝐫 𝐛𝐮𝐭 𝐢 𝐜𝐚𝐧'𝐭 𝐜𝐚𝐫𝐫𝐲 𝐨𝐧 '𝐜𝐚𝐮𝐬𝐞 𝐢 𝐠𝐨𝐭 𝐧𝐨𝐰𝐡𝐞𝐫𝐞, 𝐧𝐨 𝐨𝐧𝐞, 𝐰𝐢𝐭𝐡𝐨𝐮𝐭 𝐲𝐨𝐮 𝐛𝐨𝐲 𝐢'𝐦 𝐝𝐨𝐧𝐞 𝐚𝐧𝐝 𝐰𝐡𝐞𝐧 𝐢'𝐦 𝐠𝐨𝐧𝐞, 𝐫𝐞𝐦𝐞𝐦𝐛𝐞𝐫 𝐲𝐨𝐮'𝐫𝐞 𝐭𝐡...