Nastał następny dzień, którym był poniedziałek. Donghyuck rano wmówił matce, że źle się czuję, a ta zgodziła się, by został, bo nawet głupi zauważyłby, że z chłopakiem jest coś ostatnio nie tak. A szczególnie kobieta, która była przy nim i wychowywała go całe jego życie.
Gdy wyszła do pracy, Donghyuck zaczął się ubierać. Głównym powodem, dla którego chciał on zostać w domu, było to, co poprzedniego dnia usłyszał i zobaczył w lesie. Nie mógł przegapić okazji. Za jakiś czas mogłoby być za późno, a on jak najszybciej chciał rozwiązać tę "zagadkę". Po chwili był już gotowy, więc zabrał ze sobą jedynie telefon, i wyszedł z domu.
W połowie drogi chłopak stwierdził, że głupim pomysłem było wychodzić w samej bluzie, bo pomimo, że był marzec, momentami było strasznie zimno. Ale nie chciał się wracać, ewentualnie tracąc czas.
Po chwili doszedł na miejsce. Nie chciał się rozkojarzyć, stwierdził, że lepiej będzie, jeśli się uspokoi, i poczeka. Usiadł pod tym samym drzewem, zamykając oczy. Starał się oczyścić umysł z jakichkolwiek złych myśli, bo w końcu nie o to mu chodziło. Nawet, kiedy myślał o Marku, starał się myśleć o nim pozytywnie, a nie zamartwiać się, jak to ostatnio miał w zwyczaju.
— Nie sądziłem, że znów tu przyjdziesz.
Donghyuck lekko otworzył oczy. Dalej nie wiedział, skąd dochodził głos, lecz postanowił nie wykonywać zbyt gwałtownych ruchów.
— Będę w stanie Cię tym razem zobaczyć?
Podnosząc się powoli, Hyuck zadał pytanie, i szczerze mówiąc nie sądził, że odpowiedź będzie pozytywna.
— Zdążyłem zauważyć, że dość szybko się uczysz. Twoja postawa jest inna, niż ta wczorajsza. Odpowiadając na pytanie, oczywiście, że będziesz mógł. Jak inaczej miałbym Cię uczyć?
Donghyuck zaczął się zastanawiać, o jaką naukę może chodzić? Dalej miał w głowię dużo pytań, lecz postanowił na razie zachować je dla siebie.
Odwrócił się, i w końcu mógł dokładnie dostrzec, kim była ta tajemnicza osoba.
Nieco wyższy od niego, szczupły chłopak, o czarno niebieskich włosach. Na początku Donghyuck nie miał pojęcia, kto to może być, ale kiedy przyjrzał się jego twarzy, szybko go rozpoznał.
—Taeyong?
-------------------------------------------------------
Mark starał się odbiegać myślami od ciągłego bólu, w stronę czegoś bardziej przyjemnego. Co jakiś czas zastanawiał się, co może teraz robić Donghyuck. Czy martwi się o niego? A może już zdążył o nim zapomnieć? Nie, nie chciał dopuszczać do siebie takiej myśli. Chciał "żyć" w przekonaniu, że chłopak też co jakiś czas go wspomina. Mark nie wiedział, co sprawiało, że Hyuck przez te krótkie dni stał się dla niego tak ważny. Ale sama jego aura była strasznie przyciągająca. Młodszy wydawał się zawsze uśmiechnięty i spokojny. Ba, Mark miał wątpliwości, czy chłopak kiedykolwiek z kimś się pokłócił, albo nawet przeklął. Takie myśli sprawiały, że na ustach chłopaka pojawiał się malutki uśmiech, lecz potem znów powracał do rzeczywistości, nie mogąc więcej znieść tych tortur.
Chciałbym Cię znów zobaczyć.
-------------------------------------------------------
—Zaraz... Przecież to niemożliwe...
—Chcesz mi powiedzieć, że demony są możliwe, a anioły już nie? Nigdy nie byłeś zbyt spostrzegawczy, prawda, Hyuckie?
Po kilku minutach stania i wpatrywania się w drugiego chłopaka, po policzkach Donghyucka zaczęły lecieć łzy. Pojedyncze krople zamieniły się w wodospad, którego młodszy nie był w stanie zatrzymać.
CZYTASZ
𝐝𝐞𝐯𝐢𝐥𝐬 𝐝𝐨𝐧'𝐭 𝐟𝐥𝐲ᵐᵃʳᵏʰʸᵘᶜᵏ
Фанфик❝-𝐭𝐡𝐞𝐲 𝐬𝐚𝐲 𝐢𝐭'𝐬 𝐧𝐨𝐭 𝐭𝐡𝐞 𝐚𝐧𝐬𝐰𝐞𝐫 𝐛𝐮𝐭 𝐢 𝐜𝐚𝐧'𝐭 𝐜𝐚𝐫𝐫𝐲 𝐨𝐧 '𝐜𝐚𝐮𝐬𝐞 𝐢 𝐠𝐨𝐭 𝐧𝐨𝐰𝐡𝐞𝐫𝐞, 𝐧𝐨 𝐨𝐧𝐞, 𝐰𝐢𝐭𝐡𝐨𝐮𝐭 𝐲𝐨𝐮 𝐛𝐨𝐲 𝐢'𝐦 𝐝𝐨𝐧𝐞 𝐚𝐧𝐝 𝐰𝐡𝐞𝐧 𝐢'𝐦 𝐠𝐨𝐧𝐞, 𝐫𝐞𝐦𝐞𝐦𝐛𝐞𝐫 𝐲𝐨𝐮'𝐫𝐞 𝐭𝐡...