1.1 november rain

330 15 6
                                    

sometimes i need some time on my own 
sometimes i need some time all alone 

Usiadłem na śniegu, wiedząc, że nie jest to najlepszy pomysł, wziąłem głęboki oddech i spojrzałem przed siebie. Lampy już dawno zostały wyłączone i teraz jedynym źródłem światła były gwiazdy, co oznaczało, że nie widziałem prawie nic. Ale to nie miało znaczenia. Wystarczała mi sama świadomość tego gdzie się znajdowałem. Nie musiałem nic widzieć, ponieważ wiedziałem dobrze co znajduje się przede mną. Odprężało mnie to.

Byłem świadomy faktu, że powinienem spać, a nie wkradać się na teren zamkniętej na noc skoczni w Wiśle, ale nie potrafiłem sobie tego odmówić. To była już moja przedkonkursowa tradycja. Miałem wrażenie, że dzięki temu lepiej rozumiem się ze skocznią, co skutkuje lepszymi wynikami następnego dnia. A przynajmniej na to liczyłem. Pierwsze kwalifikacje w tym sezonie nie poszły mi dobrze i nie mogło się to powtórzyć w drużynówce.

Oparłem się o bandę z reklamą znajdującą się za mną i zamknąłem oczy. Wyobraziłem sobie tłum kibiców na trybunach, a także słuchanie norweskiego hymnu stojąc na najwyższym stopniu podium razem z chłopakami. To byłoby piękne rozpoczęcie sezonu. Właśnie takiego kopa potrzebuje ta drużyna pomyślałem i uśmiechnąłem się.

Gdyby ktoś teraz na mnie spojrzał pomyślałby, że albo jestem pijany albo nienormalny. No cóż, alkoholu na pewno dzisiaj nie tknąłem, a co do tego drugiego nie mogłem mieć pewności.

Z zamyślenia wyrwało mnie głośne skrzypnięcie. Wzdrygnąłem się i rozejrzałem dookoła. Przez ostatnią chwilę zdążyłem zapomnieć, że mamy środek nocy i po otworzeniu oczu spodziewałem się coś zobaczyć. Jednak widziałem tyle samo co przed ich otworzeniem - nic. Nie chciałem zostać przyłapany, więc mimo, że nie miałem pewności czy ktoś właśnie wszedł na teren skoczni, czy nie, to i tak zdecydowałem się ją opuścić. Wstałem i jak gdyby nigdy nic ruszyłem ku wyjściu.

Kolejne skrzypnięcie, czyjeś kroki, a zaraz po tym pojawiło się światło latarki. Jasne, mógłbym zacząć uciekać, nawet powinienem. Wiedziałem, że za takie nocne spacery po skoczni mogę mieć problemy, ale stałem w miejscu. Zamurowało mnie, bo owe światło latarki skierowane było prosto na mnie.

- Proszę pana! - Wzdrygnąłem się słysząc zza pleców kobiecy głos, ale nadal się nie poruszyłem. - Nie można tu przebywać o tej porze. - Zerknąłem szybko na twarz mówiącej do mnie osoby, bo miałem wrażenie, że skądś znałem ten głos, ale światło latarki oślepiło mnie i nie udało mi się nic zobaczyć. Bez zastanowienia pobiegłem przed siebie. Liczyłem, że może mnie nie rozpoznała i wzięła mnie za jakiegoś zabłąkanego turystę. 

Daniel ty idioto, skarciłem się w myślach kilka sekund później, masz na sobie kurtkę reprezentacji. 

No tak, to zmieniało całą sytuację. W takim wypadku liczba podejrzanych o włamywanie się nocą na skocznię zmalała do reprezentacji Norwegii. Świetnie, Stoeckl mnie zabije.

*** 

Długo się zastanawiałam czy zaczynać to publikować, ale w końcu tu jesteśmy i oficjalnie witam w moim pierwszym skokowym fanfiction! Na razie jest spokojnie, ale powoli się rozkręci. No i piszcie co myślicie!

every breath you take | daniel andre tandeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz