6. my strange addiction

89 8 4
                                    

i'm the powder, you're the fuse
just add some friction

Jechałem za nim całą drogę z lotniska. Prawie go zgubiłem. Nie było to łatwe. Nie mogłem pozwolić, żeby mnie zauważył. Nie mogłem go przestraszyć.

Wysiadł z samochodu. Wyglądał na zamyślonego, jakby nie mógł się zdecydować co powinien zrobić. Co go trapiło? Nie miałem pojęcia, ale wiedziałem, że to dopiero początek jego zmartwień.

Delikatnie zamknął drzwi. Chciał ją zaskoczyć? Zabawne, ja zrobiłem to pierwszy.

Trzy, dwa, jeden. Krzyk. 

Wybiegli na taras. Nawet nie musiałem się ruszać, przedstawienie samo przyszło do mnie. Idealnie. Widziałem wszystko świetnie, do pełni szczęścia brakowało mi tylko popcornu.

Gdyby nie fakt, że dom znajdował się na odludziu mogliby się martwić, że sąsiedzi usłyszą ich krzyki. Ale słyszałem tylko ja. 

"Nie chcę cię tu więcej widzieć! Myślałeś, że nigdy się nie dowiem?!" No nieźle. Rzuciła czymś w jego stronę. Koperta. Bardzo dobrze wiedziałem co znajdowało się w środku, w końcu to dzięki mnie Anja ją dostała. A co było w kopercie? Zdjęcia. Zdecydowałem, że nie mogę już tylko patrzeć, musiałem zatrzymać kolejne kłamstwa Daniela, których osobiście byłem świadkiem. Kiedyś mi podziękują. "Za moimi plecami zabawiasz się ze Stochem, a teraz wracasz tu jak gdyby nic się nie stało?!" Pogarda. Tak silna, że poczułem ją aż tutaj. "Ile to już trwa? Jak mogłeś tak kłamać i powtarzać, że mnie kochasz, że tęsknisz?!" Widocznie mógł i to bardzo łatwo.

Daniel zdołał jedynie rzucić jakieś marne "przepraszam". Mimo, że wyglądał jakby chciał coś jeszcze dodać, to dziewczyna nie dawała mu dojść do słowa. Po chwili słuchania jej krzyku w końcu się udało i wydobył z siebie więcej niż jedno słowo. Nieźle. Ale w tym wypadku chyba byłoby lepiej gdyby siedział cicho. "Chciałem ci powiedzieć, dzisiaj... Chciałem, żebyś dowiedziała się ode mnie." Zanim zdążył się zorientować dziewczyna wymierzyła w jego policzek mocne uderzenie. Co za widowisko. Nawet stąd świetnie widziałem ten czerwony ślad. Pewnie zabolało. Ale tu musiałem przyznać jej rację, należało mu się.

Nastała chwila ciszy, bardzo krótka. Potem dziewczyna zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej, dobitniej. Zrobiła to co należało mu się jeszcze bardziej niż tamto uderzenie. Zerwała z nim. Wyrzuciła go z domu. Dała chwilę na spakowanie. O tak, zrobiłbym dokładnie to samo. Widocznie mieliśmy ze sobą coś wspólnego.

Pół godziny gapiłem się w drzwi. Były całkiem ładne, jednak nie po to się tu fatygowałem. Zacząłem już nawet myśleć, że się pogodzili. Ale nie. W końcu wyszedł. Pełne walizki i samochód, tyle mu zostało.

Poczułem wibrację w kieszeni. Całe szczęście, że pamiętałem, by wyłączyć dźwięk, bo moja mała tajemnica mogłaby się właśnie wydać. Było blisko. Oj, nie. Nie mogę teraz odebrać. Przecież nie chcę, żeby ktokolwiek mnie usłyszał...

***

Świetnie. Domyślałem się, że ta informacja nie będzie dla niej łatwa, ale znaliśmy się długo i liczyłem jednak na chociaż trochę więcej spokoju. Kłótnia, krzyki wyzwiska, a w końcu zerwanie i wyrzucenie z domu. To rodziło kolejne problemy i gdyby nie fakt, że nie miałem gdzie przenocować to zastanawiałbym się właśnie kto był tak miły, by podarować Anji zdjęcia mnie całującego się z Kamilem. Ale to pytanie musiałem zostawić sobie na później. 

Stałem przed domem opierając się o samochód, do którego przed chwilą spakowałem wszystkie swoje walizki. Czułem na sobie czyjś wzrok. Czyżby Anja właśnie mnie obserwowała i napawała się moją bezradnością? 

Czas mijał, noc była coraz bliżej, a ja musiałem znaleźć sobie jakiś nocleg na najbliższe trzy dni. Miałem nadzieję, że któryś z chłopaków mnie przygarnie, będę mógł z kimś pogadać, a przy okazji nie będę musiał wydawać pieniędzy na pierwszy lepszy hotel w Oslo.

Dzwoniłem do Andersa - wyjechał gdzieś i nie było go w domu... ewentualnie powiedział tak, żeby uniknąć mojego towarzystwa, a ja wolałem już w to nie wnikać. Robert nie odbierał. Johann mieszkał daleko, bardzo daleko, ale warto było spróbować. Cóż, tylko spróbować, bo on także nie odebrał. Widocznie w wolny od pracy wieczór wszyscy mieli lepsze rzeczy do roboty niż czekanie na telefon od samotnego Daniela. Byłem zdesperowany, potrzebowałem się komuś wygadać, więc automatycznie wybrałem numer do Kamila. Czekałem, ale, co za zdziwienie, tutaj też nie uzyskałem odpowiedzi. 

Czemu dzisiaj, kiedy potrzebuję wsparcia, wszyscy mają mnie w dupie?

every breath you take | daniel andre tandeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz