Nigdy nie wierzyłem w Boga, ani w wieczne szczęście w niebie lub potępienie w piekle, po śmierci. Zawsze uważałem, że jeśli ktoś umrze to trafia do nicości i jego dusza nie odczuwa nic, unosi się tam już do końca.
Pamiętam, jak rozpaczałem po odejściu babci, była jedyną osobą, która mnie wspierała bez względu na wszystko . Byłeś wtedy przy mnie, Lixie. Uspokajałeś mnie, moje ataki paniki i agresji, napady płaczu. Dziękuję. Przepraszam, że krzyczałem wtedy na Ciebie i wyładowywałem na tobie swoją frustrację, mam przez to wyrzuty sumienia i bardzo tego żałuję.
Kiedy miałem jeden z ataków powiedziałeś mi coś, w co wierzę aż do dzisiaj.
"Moja mama, jak jeszcze mieszkałem z nią w Sydney, mówiła mi, że dusze dobrych ludzi nigdy nie umierają.-Wyszeptałeś cicho.- Każdy człowiek ma swoją gwiazdę na niebie. Tym, którzy są szczęśliwi i prowadzą dobre życie, gwiazda zostaje nawet po śmierci.-Uśmiechnąłeś się lekko.- Tym, których życie nie jest szczęśliwe lub sami sprowadzają je na złą drogę, gwiazda gaśnie. To tak jakby odzwierciedlenie naszej duszy.-Cały czas patrzyłeś na moją twarz.- Twoja babcia była wspaniałą kobietą, więc wierzę, że ma gdzieś tam swoją małą, jasną gwiazdkę, Hyunjinnie."
Mimo tego, że miałeś na twarzy lekki uśmiech, starający się dodać mi otuchy, twoje oczy były smutne. Wydaje mi się że to dlatego, że płakałem, nienawidziłeś kiedy to robiłem. A może już wtedy miałeś problemy?
Dziękuję Ci, skarbie. Dzięki tobie zacząłem wierzyć w gwiazdy. Wybacz mi, że nie zauważyłem, jak ta twoja powoli gasła.
CZYTASZ
𝑴𝒚 𝒐𝒘𝒏, 𝒍𝒊𝒕𝒕𝒍𝒆 𝒔𝒕𝒂𝒓 || 𝒉𝒚𝒖𝒏𝒍𝒊𝒙
FanfictionO Felixie, którego gwiazdka powoli gasła, a Hyunjin razem z nią. Gatunek: Angst Krótkie rozdziały. /TW/ Opowieść nie ma na celu gloryfikowania samobójstwa, samookaleczania, zaburzeń odżywiania etc. Jest to tylko i wyłącznie fikcja literacka. ♡