Rozdział 13

4.6K 219 112
                                    

Z serii kolejna rozmowa dnia:

Filip: ej, misia wiesz jaki zrobiłem numer Michałowi w ramach focha?
Ja: no, co zrobiłeś?
Filip: skorzystałem z twojego pomysłu, poszedłem do niego do domu, wyszykowany, włosy ułożone, najbardziej przylegające spodnie, ta fajna biała koszulka ze smokiem i skórzana kurtka, wiesz jednym słowem chodzący seks.
Ja: no i co dalej?
Filip: i tak sobie gadamy, on sie powoli zaczyna przymilać, dobierać itd... 😏
Ja: NO I??? MÓW KURDE BO NIE WYROBIE ZARAZ.
Filip: powiedziałem, że boli mnie głowa i poszedłem do domu
Ja: ...kurwa, wygrałeś 😂😂😂

A teraz czas na rozdział

*3 lata wcześniej*

Jack

Wściekły stałem przed drzwiami do domu. W dłoni trzymałem dopalającego się już papierosa. Nie chciałem tam wracać. Zresztą czy domem można nazwać miejsce na widok którego ma się ochotę uciec i nigdy nie wracać? Czy rodzicami można nazwać osoby, które cię nienawidzą i których ty nienawidzisz jeszcze bardziej? Ciągłe kłótnie, wyzwiska, alkohol, bicie i poniżanie były w tym miejscu na porządku dziennym. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy matka wręcz zlinczowała mnie i Jenny a jej mąż pobił mnie do nieprzytomności. Nigdy nie był moim ojcem, mój biologiczny ojciec zmarł gdy byłem małym chłopcem. Gdyby żył nigdy nie pozwoliłby na to co się działo ze mną i Jenny. Wyrzuciłem peta i nacisnąłem klamkę. Ku mojemu zaskoczeniu w domu było pusto. Nie chodziło nawet o brak osób, ale o brak wielu rzeczy. Rzuciłem torbę w kąt i rozejrzałem się uważnie. Na stole w kuchni zauważyłem kawałek wygniecionej kartki zapisanej niechlujnym pismem kobiety, która mnie urodziła.

"Napisałabym drogie dzieci, ale nie mogę tak nazwać dwóch najgorszych życiowych porażek jakie popełniłam. Razem z ojcem wyprowadziliśmy się. Jesteście beznadziejnymi kreaturami, które nigdy nie powinny przyjść na świat. Jenny to zwykła dziwka a ty... tobą brzydzę się najbardziej i żałuje, że wydałam coś takiego na świat. Nie obchodzi mnie jak sobie poradzicie, mam tylko nadzieję, że już nigdy więcej was nie zobaczymy."

- Ja też. Nienawidzę was kurwy. - warknąłem i zgniotłem papier w ręku, następnie wyrzucając go do kosza. W sumie to poczułem ulgę. Nie było mi ani trochę przykro. Ja nie mam rodziców. Nigdy nie miałem. Oni byli zwykłymi tyranami, którzy nie potrafili zaakceptować mojej odmienności, gardzili mną i poniżali. Nienawidziłem siebie, jednak wciąż powtarzałem sobie, że ze mną jest wszystko w porządku, że nie jestem obrzydliwy. Mojej siostrze łatwiej szło olewanie wszystkich obelg, ale na nią nigdy nie podniesiono ręki. Moje żebra były już połamane kilkanaście razy a ciało sinofioletowe. Ale teraz to juz miało się skończyć. Nareszcie. Będę wolny. I będe mógł żyć tak jak chcę. Pchnięty tą myślą roześmiałem się w głos i poczułem się lekki jak nigdy. Ogarnęło mnie niesamowite szczęście na myśl, że w końcu się od nich uwolniłem. Wreszcie mogę żyć po swojemu.

This is your life, it's do or die
The sun may never rise again, 
So be the light, the vision
This is your life, it's slipping by
You try to run but fall again,
You get back up, that's living

*teraźniejszość*

Zakończyłem swój monolog i spojrzałem na Jeffa. Jego twarz wyrażała... nic. Po prostu siedział na kanapie i patrzył się w ścianę naprzeciwko.

Jeff

Nie rozumiem. Nie rozumiem jak ktoś mógł kiedykolwiek tak go skrzywdzić. I to jeszcze ludzie, którzy mieli go kochać ponad wszystko. W sumie to jedna osoba bo Jack powiedział, że jego ojciec zmarł. Ale jak matka mogła wprost powiedzieć, że nienawidzi swoich dzieci i żałuje że przyszły na świat.

- Jeff, powiedz coś. - z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego chłopca. Spojrzałem prosto w jego niebieskie oczy.

- Przykro mi Jack. Nie wiem co mogę więcej powiedzieć. - położyłem dłoń na jego policzku. - Jedyne co mogę zrobić to powiedzieć, że cię kocham i nigdy cię nie zostawię. A jeśli kiedykolwiek cie zranię możesz mnie zabić.

- Ja... kocham cię. - wyszeptał Jack i wtulił się w moją bluzę.

Doskonale wiem co czujesz Jack...
Cześć, cześć witam serdecznie po maturach. Chciałam tylko powiedzieć, że gdzies w tzw międzyczasie pojawią się poprawki kilku pierwszych rozdziałów. Dodam wtedy w tytule dopisek (poprawiony). No i to tyle misie. Pozdrawiam serdecznie osoby, które są ze mną w kontakcie na messengerze, szczególnie moją kochaną imienniczkę 😁

Kocham cię Agata prawie tak mocno jak Aleca ❤❤❤ (dobra, żartowałam kocham go najmocniej ale i tak czuj się wyróżniona 😘)

Go to Jeff...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz