Na wstępie chciałabym serdecznie podziękować za ponad 100 tysięcy wyświetleń (nie wierze, że naprawde tyle ludzi to przeczytało).
A teraz zgodnie z prośbą opisze wam co sie działo u:
Jonathan & Christopher
Chris owinął nogi dookoła bioder swojego chłopaka i mocniej przyssał się do jego ust. Jonathan z impetem wlazł do sypialni po czym... wywalił się o leżącego na podłodze buta.
- AŁA, KURWA! - wrzasnął blondyn, który nie dość że wylądował na ziemi, to jeszcze został przygnieciony przez swojego chłopaka. Oprócz trgo jego ręka wylądowała w stosie starych papierków po cukierkach. - Ty pierdolny syfiarzu, mówiłem sprzątaj!
- No przepraszam kochanie, tak jakoś zapomniałem. - brunet podrapał się z zakłopotaniem po głowie i wstał. Podał Chrisowi rękę i podniósł go z podłogi.
- Pierdolenie o Chopinie. - wysyczał blondyn. - Teraz to ja wracam na dół. - wściekły odwrócił się na pięcie i ruszył do drzwi.
- Hej, zaczekaj! Może jeszcze da się jakoś... uratować całą sytuację? - wymruczał Jonathan i zbliżył się do chłopaka. Objął go od tyłu i zaczął całować jego szyję. Christopher mimo woli odchylił głowę tak, że spoczywała ona na ramieniu bruneta.
- Może... - mruknął i uśmiechnął się szatańsko. O tak, on już miał pomysł.
Chwilę później
- Jak to możliwe, że jest aż taki duży? - jęknął Jonathan.
- Tak to. Trzeba było się z tym liczyć zanim zaczynaliśmy.
- No ale Chris...
- Wal się, mój jest większy niż twój czyli wygrałem.
- Nigdy więcej się na to nie zgodzę. - Jonathan się skrzywił. - A może jednak...
- Pierdol się, mam większego strita niż ty, czyli wygrałem. Przegrałeś i musisz jutro posprzątać. - Chris zaśmiał się wrednie. Tak, rundy rozbieranego pokera dość szybko zamieniły się w grę o większą stawkę taką jak sprzątanie domu, robienie obiadu czy usługiwanie drugiej osobie
Na swoje nieszczęście Jonathan wszystkie przegrał.- Napisałem do tych dwóch głupków, powinni zaraz przyjść. Z Jeffem chociaż sie da porządnie grać w pokera. - westchnął Chris patrząc na wyświetlacz telefonu.
- Wiesz, ja tu nie przyszedłem grać w karty... - burknął brunet.
- Trudno. Peszek.
Jack & Jeff
Obaj człapali się powoli ulicą, zmierzając do domu Jonathana i Christophera. Oczywiście trochę to zajęło aby przekonać Jeffa do ruszenia tyłka z łóżka. Zachęcony jednak wizją picia i grania w pokera ostatecznie zgodził się pójść.
- Daleko jeszcze? - zapytał brunet.
- Nie baw się w osła ze Shreka. Dobrze wiesz, że nie. - odparł Jack a jego chłopak jedynie prychnął.
- Ładnie, że chociaż znasz bajkowe klasyki.
- I tak jedną z moich ulubionych jest Król Lew (dop. aut moją też ❤). - Jack wzruszył ramionami.
- Nie zapominaj o Zaplątanych. - wtrącił Jeff. Pochłonięci dyskusją o bajkach w końcu dotarli pod dom przyjaciół. Jednak to co tam zastali było cóż...
- CO TO KURWA MA BYĆ?! - ryknął Jack a Jeff już zaczął współczuć winowajcom.
Jonathan & Christopher
Blondyn przeglądał telefon, podczas gdy jego chłopak zbierał śmieci z podłogi w pokoju, klnąc przy tym niewybrednie.
- Ciekawe kiedy oni w końcu przylezą? - mruknął Chris przesuwając palcem po wyświetlaczu.
- Nie wiem, ale niech wezmą ze sobą ekipę sprzątającą. - wyburczał Jonathan.
- Mówiłem ci, że...
- CO TO KURWA MA BYĆ?! - dobiegł z domu wrzask szatyna.
- No to chyba przyszli. - stwierdził brunet, po czym obaj pobiegli na dół zobaczyć co jest powodem złości ich przyjaciela.
- Och, kurwa. - skomentował zastałą sytuację Chris. Taa, wściekły Jack stał nad swoją siostrą i Danielem, którzy leżeli nago na kanapie. A Jeff? Cóż, stał obok i się śmiał.
Rozdział dzisiaj krótszy bo miałam tylko 20 minut na napisanie go. Następny będzie dłuższy. Do następnego 😁
CZYTASZ
Go to Jeff...
AcakJack jest zwykłym nastolatkiem który kocha horrory i uwielbia rysować. Lubi samotność i toleruje jedynie obecność swojej siostry Jenny. Pewnego dnia Jack spotyka seryjnego morderce którym od dawna sie zachwyca. Czy pomiędzy Jackiem i Jeffem The Kill...