Rozdział 18

2.3K 122 65
                                    

Na wstępie chciałabym serdecznie podziękować za ponad 100 tysięcy wyświetleń (nie wierze, że naprawde tyle ludzi to przeczytało).

A teraz zgodnie z prośbą opisze wam co sie działo u:

Jonathan & Christopher

Chris owinął nogi dookoła bioder swojego chłopaka i mocniej przyssał się do jego ust. Jonathan z impetem wlazł do sypialni po czym... wywalił się o leżącego na podłodze buta.

- AŁA, KURWA! - wrzasnął blondyn, który nie dość że wylądował na ziemi, to jeszcze został przygnieciony przez swojego chłopaka. Oprócz trgo jego ręka wylądowała w stosie starych papierków po cukierkach. - Ty pierdolny syfiarzu, mówiłem sprzątaj!

- No przepraszam kochanie, tak jakoś zapomniałem. - brunet podrapał się z zakłopotaniem po głowie i wstał. Podał Chrisowi rękę i podniósł go z podłogi.

- Pierdolenie o Chopinie. - wysyczał blondyn. - Teraz to ja wracam na dół. - wściekły odwrócił się na pięcie i ruszył do drzwi.

- Hej, zaczekaj! Może jeszcze da się jakoś... uratować całą sytuację? - wymruczał Jonathan i zbliżył się do chłopaka. Objął go od tyłu i zaczął całować jego szyję. Christopher mimo woli odchylił głowę tak, że spoczywała ona na ramieniu bruneta.

- Może... - mruknął i uśmiechnął się szatańsko. O tak, on już miał pomysł.

Chwilę później

- Jak to możliwe, że jest aż taki duży? - jęknął Jonathan.

- Tak to. Trzeba było się z tym liczyć zanim zaczynaliśmy.

- No ale Chris...

- Wal się, mój jest większy niż twój czyli wygrałem.

- Nigdy więcej się na to nie zgodzę. - Jonathan się skrzywił. - A może jednak...

- Pierdol się, mam większego strita niż ty, czyli wygrałem. Przegrałeś i musisz jutro posprzątać. - Chris zaśmiał się wrednie. Tak, rundy rozbieranego pokera dość szybko zamieniły się w grę o większą stawkę taką jak sprzątanie domu, robienie obiadu czy usługiwanie drugiej osobie
Na swoje nieszczęście Jonathan wszystkie przegrał.

- Napisałem do tych dwóch głupków, powinni zaraz przyjść. Z Jeffem chociaż sie da porządnie grać w pokera. - westchnął Chris patrząc na wyświetlacz telefonu.

- Wiesz, ja tu nie przyszedłem grać w karty... - burknął brunet.

- Trudno. Peszek.

Jack & Jeff

Obaj człapali się powoli ulicą, zmierzając do domu Jonathana i Christophera. Oczywiście trochę to zajęło aby przekonać Jeffa do ruszenia tyłka z łóżka. Zachęcony jednak wizją picia i grania w pokera ostatecznie zgodził się pójść.

- Daleko jeszcze? - zapytał brunet.

- Nie baw się w osła ze Shreka. Dobrze wiesz, że nie. - odparł Jack a jego chłopak jedynie prychnął.

- Ładnie, że chociaż znasz bajkowe klasyki.

- I tak jedną z moich ulubionych jest Król Lew (dop. aut moją też ❤). - Jack wzruszył ramionami.

- Nie zapominaj o Zaplątanych. - wtrącił Jeff. Pochłonięci dyskusją o bajkach w końcu dotarli pod dom przyjaciół. Jednak to co tam zastali było cóż...

- CO TO KURWA MA BYĆ?! - ryknął Jack a Jeff już zaczął współczuć winowajcom.

Jonathan & Christopher

Blondyn przeglądał telefon, podczas gdy jego chłopak zbierał śmieci z podłogi w pokoju, klnąc przy tym niewybrednie.

- Ciekawe kiedy oni w końcu przylezą? - mruknął Chris przesuwając palcem po wyświetlaczu.

- Nie wiem, ale niech wezmą ze sobą ekipę sprzątającą. - wyburczał Jonathan.

- Mówiłem ci, że...

- CO TO KURWA MA BYĆ?! - dobiegł z domu wrzask szatyna.

- No to chyba przyszli. - stwierdził brunet, po czym obaj pobiegli na dół zobaczyć co jest powodem złości ich przyjaciela.

- Och, kurwa. - skomentował zastałą sytuację Chris. Taa, wściekły Jack stał nad swoją siostrą i Danielem, którzy leżeli nago na kanapie. A Jeff? Cóż, stał obok i się śmiał.

Rozdział dzisiaj krótszy bo miałam tylko 20 minut na napisanie go. Następny będzie dłuższy. Do następnego 😁

Go to Jeff...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz