Ashton po cichu skradał się do łóżka, na którym leżała Anabel. Myślał, że tym razem również udaje, że śpi, więc nie przejmował się lekkimi szmerami, które spowodował. Zaczął nucić piosenkę, która w tym momencie wpadła mu do głowy, dzięki czemu usłyszał cichy chichot Anabel. Ten dźwięk dobrze na niego działał. Wiedział, że powoli się uzależnia, ale wciąż zadawał sobie pytanie, czy to w ogóle realne, żeby przywiązać się do kogoś w tak krótkim czasie? Tak, to bardzo realne.
— Jesteś obwiązany papierem! — Anabel zapiszczała, gdy uchylając jedno oko, zobaczyła stojącego Ashtona, całego w kolorowym papierze, którym obwiązuje się prezenty. W ciągu paru sekund znalazła się obok chłopaka i mocno się do niego przytuliła.
— Tak, jak sobie życzyłaś, madam. — Ukłonił się, starając się zrobić to jak najlepiej umiał. Anabel zaklaskała dłońmi, szeroko się uśmiechając.
— Myślałam, że już nie przyjdziesz. Było mi smutno. — Pogodna twarz Anabel zamieniła się w całkowitą odwrotność poprzedniej. Roześmiane, błyszczące oczy stały się smutne i przygnębione, a uśmiech ukrył się za drgającymi ustami.
— Obiecałem ci prezent, nie mogłem nie przyjść. — Ashton uderzył mocno stopą w podłogę, a do pokoju wbiegli jego przyjaciele, również owinięci kolorowym materiałem. Cała czwórka w tym samym momencie zaczęła śpiewać różne piosenki, ponownie rozbawiając Anabel.
Podczas, gdy chłopcy śpiewali, Anabel wróciła do swojego łóżka, czując lekkie zawroty głowy. Jej organizm był wymęczony i każda krótka aktywność przynosiła nieprzyjemne konsekwencje. Dziewczynka nie chciała, by jej towarzysze zauważyli, że źle się czuje. Z wciąż widocznym na twarzy uśmiechem, przymknęła oczy i starała się opanować nadchodzącą ciemność. Tym razem wystarczyło kilka głębszych wdechów. To jej szczęśliwy dzień.
— Jestem waszą pierwszą fanką! — Pisnęła, gdy w pokoju wreszcie nastała cisza. Chłopcy się zaśmiali, potem każdy usiadł obok Anabel.
— Mamy dla ciebie prezenty.
— Nie mam dziś urodzin. — Anabel westchnęła, uświadamiając sobie, że jej dziewiąte urodziny już nigdy nie nadejdą.
— Dzieci takie jak ty, mogą dostawać prezenty w każdej chwili. — Ashton wyczuł małe napięcie znajdujące się w pokoju i postanowił jako pierwszy podarować swój prezent. Anabel szybko rozerwała papier, który był taki sam jak ten, którym owinął się Irwin.
— Błękitne kartki. Takie jak twoje oczy. — Chłopak zauważył zdezorientowanie na twarzy Anabel i w skrócie wyjaśnił jej, o co chodzi.
— Różowe koperty. — Michael lekko się uśmiechnął, gdy Anabel rozpakowała jego prezent. — Miałaś na sobie różową sukienkę, gdy pierwszy raz cię widziałem.
— Brązowy długopis, bo pasuje do twoich włosów. — Dziewczynka zaśmiała się, gdy Luke powiedział, czemu dostała długopis.
— Wyblakłe, fioletowe balony i sznurki? Czemu to ja trafiłem na coś głupiego i trudnego do wyjaśnienia? — Calum spojrzał na swoich przyjaciół. Każdego po kolei obdarzył morderczym spojrzeniem, co wywołało śmiech Anabel.
— Stary, nie każdy ma w życiu łatwo. — Słysząc słowa Clifforda, w pokoju dało się słyszeć już nie tylko śmiech dziewczynki, ale każdej znajdującej się tam osoby.
— Codziennie napiszesz na tej kartce jakieś marzenie, włożysz do koperty, nadmucham balon i przywiąże go do koperty, później wyjdę na dwór, a ty stojąc w oknie, zobaczysz jak twoje marzenie leci ku górze, żeby się spełnić. — Ashton wreszcie powiedział swój plan w całości. Nie był jednak do końca szczery. Nie wspomniał o tym, że będzie znał to marzenie i zrobi wszystko, żeby je spełnić.
— Mogę teraz coś napisać? — Chłopak skinął głową, a Anabel szybko podbiegła do stolika, na którym położyła jedną kartkę i otworzyła długopis. Usiadła na swoim malutkim krzesełku, dzięki czemu lepiej jej się myślało. Nie chciała marnować kartek na zbędne marzenia. Chciała czegoś niemożliwego.
— Możesz poprosić o pieska...
— Albo kota! — Jedynymi dźwiękami dającymi się usłyszeć w całym pomieszczeniu, to głosy Caluma i Michaela, którzy kłócili się o nic nie znaczącą dla Anabel rzecz. Jej mała dłoń wreszcie chwyciła długopis i napisała na kartce jedno, ważne dla niej marzenie.
Chcę, żeby mamusia i tatuś mieli dla mnie więcej czasu i niech mnie kochają.
— Gotowe! — Krzyknęła, gdy skończyła pisać ostatni wyraz. Ashton podał jej kopertę i zaczął powoli dmuchać balon. Anabel śmiała się, gdy początkowo mu nie wychodziło. Złożyła kartkę na dwie połowy i włożyła ją w wyznaczone miejsce. Pisnęła z radości, gdy zobaczyła narysowane na kopercie dwie postaci. Małą dziewczynkę i dużego chłopaka. Ona i Ashton.
Ashton nie był w stanie nadmuchać balonu, więc szybko zrobił to za niego Luke. Wspólnie przywiązali sznurek, łącząc go z kopertą. Anabel nie chciała, by Ashton już ją opuszczał. Minęło za mało czasu, który tu spędził. Czuła się źle, myśląc, że tak, jak jej rodzice, nie chce zostawać z nią na długo... ale Ashton nie zamierzał teraz iść. Było późno, a on miał jeszcze jeden plan.
— Dzisiaj wyjątkowo Luke wypuści balon — powiedział, gdy pozostała trójka opuściła pokój. Kucnął obok krzesła Anabel i zachęcił ją, by usiadła na ramionach chłopaka. Tak też zrobiła. Mocno złapała się jego głowy, gdy Ashton zaczął powoli wstawać, kierując się do okna. Uchylając je, wskazał Anabel miejsce, z którego Luke wykona zamierzoną rzecz. Chwilę później dziewczynka zauważyła trzech przyjaciół, stojących w miejscu wskazanym przez Irwina. Calum wraz z Michaelem zaczęli machać do dwójki stojącej w oknie, szeroko się przy tym uśmiechając. Anabel zakryła z radości usta, gdy wreszcie spostrzegła lecący ku górze balon.
— Jaka jest twoja ulubiona bajka? — Pytanie Ashtona padło niespodziewanie, ale Anabel nie musiała się długo zastanawiać. Pokazała palcem stolik, na którym leżała mała książeczka. Chłopak najpierw położył Anabel na łóżko, starając się zrobić to bardzo delikatnie, a potem poszedł po książkę. Nakrył dziewczynkę kołdrą. Chwilę jeszcze czekał aż Anabel przestanie się wiercić. Kiedy wreszcie panował całkowity spokój, zaczął powoli czytać. Robił to tak długo, dopóki nie zauważył, że Anabel zasnęła, a on mógł spokojnie wrócić do domu.