-_Msza_-

24 1 0
                                    

Kościół. Zgłosiłem się do pierwszego czytania... A nie, chwila, jako ministrant mam bonus, że nie muszę dawać na tacę. Buhahaha, spróbuj szczęścia księże proboszczu. No, ale co z pedofilią? To chyba nie zdarzyło się u nas w parafii. Bezpiecznie jest.
Alba, pas, krzyż animatorski... no czuję się jak generał Erwin Rommel podczas pierwszej bitwy pod El Alamein. Szybkie przećwiczenie czytania i podział funkcji wśród oddziału. Jak miło się rozkazuje... Poszedłem na całość, wziąłem psalm... Co ja najlepszego zrobiłem, nie jestem syreną. No, ale jak to mówi polsat "włącz emocje". Modlitwa przed rozpoczęciem i wio. Mija wstęp. Czuję się trochę jakbym czekał na gwiazdkę.
Nadchodzi mój czas, by zabłysnąć. (Orbit.png) Zaczynam: Czytanie, z pierwszego listu św. Pawła apostoła do Koryntian. Bracia:..." No i czytam. No całkiem ładnie. Dochodzi ten cudny moment zakończenia: "Oto słowo Pańskie"
Zaraz zaraz... co ja przeczytałem?
Lud: "Chwała tobie Chryste"
Ja udaję, że wszystko jest dobrze, że tak ma być. Ksiądz zaczyna się chichrać, ja taki stres i prawie wybucham śmiechem no, ale msza musi trwać. Śpiewam z uśmiechem. I szczerze... zjebałem to na wstępie zapominając nuty. Improwizerkę czas zacząć. Dobra, nie jest tak źle, bo organista jakoś to ogarnął. Ewangelia itd. Dochodzi rozdawanie komuni. Ide z pateną (tym co ministranci trzymają przy rozdawaniu mszy). Pech trafił, że do proboszcza, no ale nic. Rozdajemy tą komunię św. Jeb! Ręka mi nie wychamowała i choćbym chciał poderżnąć gardło w imię Chrystusa. No trochę mi było głupio, że patena za słabo weszła, ale jedziemy dalej. Mija połowa ludzi, a ja do księdza: "No no, 176 osób proszę księdza"
Ksiądz żadnej reakcji, pokerowa twarz. Uznałem, że się na mnie obraził czy coś... Mija msza, w zakrystii...
Ksiądz: chcesz coś powiedzieć?
Ja: ...
Ksiądz: więc?
Ja: ...
Ksiądz: hmm?
Ja: No dobra dobra, przyznaję się. To on mi kazał.
Wskazałem na zakrystianina
Zakrystianin: ja ci co kazałem?
Ja: To i siamto...
Ksiądz uśmiechnął się i kazał mi pójść z nim na fara. Oho, już chyba wiem co się święci. Padnę jego ofiarą tak jak mucha w sieci pająka.
Ja: Dobrze, pomyliłem się z tym słowem Pańskim.
Ksiądz: każdemu się zdarza. A co do pateny... Weź uważaj następnym razem
Ja: dobrze psze księdza
No i poszedłem do domu. O dziwo bardziej wesoły niż zwykle...

Jak nie jak nie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz