Stało się. Jesteśmy pod samiuśką sceną. Lada moment wyjdą zespoły by zadowolić nasze uszy ich własnymi utworami. Jeden zespół przypadł mi jakiś czas temu, a raczej jego nazwa, dziwne, ale chwytliwe mają utwory. Jakoś "Złota Grzybica" albo "Flameshot'em na ryj" , chociaż wcześniej mieli nazwę "Kolanami na ryj". Albo ich nowy kawałek muzyczny "Konsorcjum Mięsne". Ten to dopiero ma bit. Ale wracając na scenę...
- Tom, daj mi łyka wody
- Chyba chciałeś powiedzieć wódy...
- Nie nie, o wodę mi chodzi. Albo daj coś słodkiego.
- A Snickersa chcesz?
- No weź! Ja ci jeszcze nawet nie zacząłem gwiazdorzyć.
- Ta ta. Dobra, masz tu snickersa. - z fochem Baki zaczął go wcinać. Przypominał takiego słodkiego furaska z tymi okrągłymi białymi oczkami i tym swoim zabawnym wyrazem na twarzy.
- Ej Tom - aha, chyba coś wymyślił po upływie pięciu minut - dam ci dyche jak wejdziesz na scenę i powiesz coś zabawnego.
- HOLD MY BEER - Właśnie zyskałem dziesięc zeta. - ale doliczasz jeszcze kokos dla mnie.
- Co? Dlaczego? - zapytał z uśmiechem i zdziwieniem naraz.
- Bo mam przeczucie...
- No dobra Tom. Leć no - cichotał.
Odłożyłem plecak i cichcem od tyłu wchodziłem na scenę. Swoją drogą ochrona miała chyba wywalone na mnie. Pewnie mało im płacili czy coś... w każdym razie zakradłem się i spojrzałem jak wygląda scena. Ojapierdykamileludu.exe
Nie sądziłem, że ludzi będzie tak dużo. Aż zaczynało mnie korcić by zrobić coś jeszcze, a nie wspominałem, że kiedyś byłem swego rodzaju majstrem jako DJ. Niczym nindża zakradłem się do stanowiska z wyspecjalizowanym sprzętem. Sprawdzam mikrofon i jeb. Wszyscy usłyszęli mój komunikat.
- Yo yo emci mada faka. - ochrona już zaczęła lecieć w moją stronę jak jakieś hieny na swoją ofiarę. Ciekawe czy Harley dała im mięsko hehehs. Zacząłem się spieszyć. - Polak szwab i komuch lecą razem samolotem. Jeden z silników eksplodowal i musieli coś wyrzucić. Zwolali naradę.
- No herr panowie. Musimy coś WYRZUCIĆ!
- Ale co tawarisz? Chyba coś ciężkiego.
Polak się nie odezwał. No i poszli bez zbędnego biadolenia wyrzucić swoje ciężary. Szwab złoto które zajebał w czasie drugiej wojny światowej, komuch pełno skradzionego srebra, a polak tak patrzy i wyrzuca ciężki ładunek wybuchowy (czyt. Bombę). Bezpiecznie wylądowali. Wracając do domów przez wieś napotkali płaczące rodzeństwo i śmiejącego się dziadka.
Szwab podchodzi do chłopca i pyta.
- czemu płaczesz der kinder?
- bo złoto spadło z nieba na stodołę i zabiło mi pieska!
Komuch podszedł do dziewczynki.
- Cziem płakojesz diewoczko?
- B-bo srebro spadło z nieba na stodołę i zabiło mi kotka!
Po chwili polak podchodzi do dziadka i pyta.
- A dlaczego ty się śmiejesz dziadku?
- Och synku, pierdłem i stodoła wybuchła!
Zacząłem się ulatniać bo ochrona była już w pobliżu. Sporo osób się zaśmiało, ale kij z tym. Prawie mnie złapali. Odebrałem od Bakiego moją dychę i przypomniałem mu o moim kokosie. Po jakoś dwunastu minutach na scenę wyszły zespoły i zaczęli grać.
CZYTASZ
Jak nie jak nie?
HumorKto nie lubi tych słodkich małych lemingów chowających się w lesie jak chomiki w trocinach? THC wystarczy buch do stworzenia czegoś z niczego. Prowadzony styl życia Toma ukazuje jak zmaga się ze swoimi codziennymi problemami, napalonym kuzynem (szko...