🌸Kilka miesięcy poźniej.
Na przyjęcie u Lalisy z okazji skończenia przez nią edukacji przyszło bardzo dużo ludzi. Oprócz tajskiej rodziny i koreańskich przyjaciół zgromadziły się również osoby z Japonii, Chin czy nawet Stanów Zjednoczonych. Manoban stała się gwiazdą wieczoru, a Rose popierała to, bo sama nigdy nie widziała przyjaciółki tak pięknej. Pamiętała, że gdy Lisa tylko wyszła ze szkoły po uroczystym zakończeniu, udała się do salonu, by przefarbować włosy na metaliczną szarość. A dziś każdy gość zachwalał jej wygląd.
Przed Lisą więc otworzyły się drzwi, przez które zamierzała przejść, by przedostać się do lepszego życia. Z jej urodą i figurą mogłaby nawet zostać supermodelką, z umiejętnościami znaną piosenkarką lub tancerką, a z pieniędzmi prezesem firmy. W skrócie, miała ogrom możliwości, a Chaeyoung nie zamierzała zawadzać lub stawać na drodze do jej szczęścia.
A plany... cóż, już jakiś czas temu przywykły do tego, że nie pojadą razem do USA. Mimo pogodzenia się z rzeczywistością, nadal był to niewygodny dla tajki fakt. Oczywiście, że dla Rose też, ale była to jej własna decyzja.
Decyzja, której do końca nie przemyślała i to ją najbardziej martwiło.-Hej, czemu jesteś taka smutna? - spytała się Manoban, obejmując przyjaciółkę.
-Nie jestem smutna. -odpowiedziała krótko Chaeyoung, zdejmując rękę Lalisy z ramienia.
-Wyglądasz na taką. To wszystko przez ten wyjazd, wystarczy, że powiesz „tak", a razem będziemy szczęśliwe.
Dla Koreanki zabrzmiało to, jakby były parą i miałyby się ożenić. „Razem będziemy szczęśliwe"? Zrobiła minę zażenowania i odwróciła wzrok od dziewczyny.
-Już zdecydowałam! Przestań wszystko sprowadzać do jednego. Miałyśmy o tym nie rozmawiać...
Obie zamilkły. Podczas gdy Rose nadal siedziała odwrócona, to druga wlepiała w nią swój piorunujący wzrok.
-Nadal mam nadzieję, że zmienisz zdanie. - wstała, wciskając siedzącej tajemniczy świstek papieru. Oddaliła się od przyjaciółki, nawet się nie odwracając.
Park Chaeyoung spojrzała poddenerwowana na małą kartkę otrzymaną od tajki. Gdy dokładniej ją obejrzała, otworzyła usta z niedowierzaniem. Był to bilet na samolot do Nowego Jorku. Chciała krzyknąć za Lalisą, ale ta zdążyła zniknąć w tłumie eleganckich gości.
Wsunęła bilet do małej, koralowej torebki i przeklęła pod nosem. Co ona sobie wyobraża? Chciała zachować się jak prawdziwa bad bitch i podrzeć ten kawałek papieru, ale zrobiło jej się szkoda wydanych pięniędzy przyjaciółki.Przyjęcie dobiegło końca. Jak zwykle, ostatnią pozostałą osobą była Rose. Podtrzymując towarzystwa równie zmęczonej Lisie, razem z nią żegnała gości. Miała dosyć i chciała iść do domu, jednak czuła się zobowiązana pomóc. Gdy wyszły ostatnie osoby, Manoban odetchnęła ciężko. Nie wpłynęło to jednak na delikatny uśmiech przyozdabiający jej twarz. Odwróciła się do Chaeyoung.
-Odprowadzę Cię.
-Um... nie, nie trzeba. Poradzę sobie. - koreanka była zdziwiona taką postawą dziewczyny.
-Ty też jesteś przecież gościem! Najważniejszym gościem!
-No dobra. - zgodziła się.
Lisa zszarpnęła płaszcz z wieszaka i podała go towarzyszce, cały czas wlepiając w nią wzrok. Wtedy Rose zrozumiała, co powodowało takie dziwne zachowanie u Lalisy. Była pijana. Może i lekko, ale dla Park było to niedorzeczne.
-Piłaś! - wymierzyła palcem w dziewczynę i zrobiła dramatyczną minę.
-Nooo... - zachwiała się i prawie upadła, ale przyjaciółka zdążyła ją podtrzymać.
-To może lepiej wrócę sama. - westchnęła.
Tajka wtuliła głowę w szyję Chaeyoung, mocno ją przytulając. Obwiesiła się wokół niej, prawie się nie przewracając.
-Przestań. - odepchnęła ją. Chciała się kulturalnie pożegnać i wyjść, ale Manoban dosłownie na nią wbiegła. Znowu przytuliła Rose. Jednak tym razem koreanka poczuła, że Lalisa płacze. Łzy przyjaciółki skapywały na obojczyki ciemnowłosej. Zszokowana nagłym wybuchem dziewczyny Park, objęła ją, ale nadal stała bez słowa. Tą niezręczną ciszę przerwał cichy głos Lisy.
-Pojedź ze mną..! Pojedź ze mną..! - mówiła niewyraźnie.
-Co?
-Pojedź ze mną! - podniosła głowę i krzyknęła. Wpatrywała się wprost w oczy Rose, nawiązując niewygodny kontakt wzrokowy. Płacz zdawał się nasilać. - Masz ze mną pojechać... Zrobię wszystko, ale proszę, nie chcę zostać sama!
W tym momencie koreanka nie czuła już zwykłego lęku - to było przerażenie. Paniczny strach przed rzeczywistością. Czy naprawdę wywołała u kogoś takie uczucie? Czy znalazła się w sytuacji, gdzie wszystkie podjęte decyzje kończą się cierpieniem innych?
-Zrobię co będziesz chciała, obie... obiecuję, obiecuję! - łkała.
Nie wiedziała, co może powiedzieć, by postawić na swoim, ale jednocześnie nie skrzywdzić tajki jeszcze bardziej.
-Nie mogę, już dawno ci to...
-Co mam ci, kurwa, udowodnić, pokazać, abyś wreszcie powiedziała to pieprzone „tak"!?
Znowu cisza. W ciągu ułamku sekundy okazało się jednak, że Lalisa znów dokonała niebezpiecznego wyboru, zmniejszając odległość między jej a przyjaciółki twarzą, którą i tak od początku można było liczyć w centymetrach. Teraz jednak skróciła ją do milimetrów, co wywołało alarm w głowach każdej z nich. W pewnym momencie straciła jednak panowanie nad sytuacją.Przycisnęła swoje pomalowane czerwoną szminką usta do warg Rose. Oplotła jej dłonie swoimi smukłymi palcami i przychyliła swoje ciało jeszcze bliżej. Wszystko to działo się, gdy przybijała ją do ściany, ale wkrótce zsunęły się razem na chłodną podłogę. Manoban oderwała się od koreanki.
-To jest moja ostatnia prośba. - ścisnęła jej dłoń. -Kocham cię, a ty dobrze o tym wiesz. Błagam, spełnijmy nasze marzenia razem.
CZYTASZ
dreams | chaelisa
FanfictionRok 1998 w małym, nadmorskim miasteczku. Mówiły sobie, że ich drogi nigdy się nie rozejdą, ale ta obietnica jest trudna do dotrzymania, gdy każda z nich ma inne marzenia.