Nadal czuła jej usta na swoich. Tkwiła w tamtym momencie. To, co mimo jej niepewności przyprawiało ją o rumieniec, pozostawiało również podjęte wcześniej decyzje pod wielkim znakiem zapytania. Nie rozumiała, dlaczego tak bardzo jej się to podobało.
Mimo tego czas, którego najbardziej się obawiała przyszedł bardzo szybko.
Musiała pożegnać się z Lisą.Wycieczka na lotnisko z przyjaciółką była jej drugą najdalszą podróżą we wcale nie takim krótkim życiu dziewczyny. Miejsce, z którego miała wylecieć tajka aż trzęsło się od setek tysięcy ludzi. Lalisa, ciągnąc za sobą Chaeyoung załatwiała wszystkie potrzebne dokumenty, bagaże i tym podobne, a Rose patrzyła się jak zaczarowana. Przez cały ten czas nie odzywały się jednak do siebie. Nastąpiło to dopiero, gdy usiadły na kanapach, przeznaczonych dla zmęczonych turystów oczekujących na samolot.
-Iiii... co? - popatrzyła na koreankę Manoban.
-Co „co"?- udawała, że nie wie o co chodzi, podczas gdy tak naprawdę było inaczej. Doskonale wiedziała, że Lisa ma jeszcze nadzieję.
-Pojedziesz ze mną? -zrobiła maślane oczy.
Chaeyoung wyciągnęła z torebki bilet, pokręciła głową i zaśmiła się smutno, podając go dziewczynie.
Lalisa chwyciła go, schowała i popatrzyła w pustą przestrzeń. Otworzyła usta z chęcią wypowiedzenia czegoś, ale powstrzymała się.
Nagle z głośników wydobył się chłodny głos informatorki, proszący o przygotowanie się do wejścia na pokład i wyjęcie dokumentów. Tajka wstała, a zaraz za nią przyjaciółka. Pokierowały się w odpowiednią stronę.
Rose zaczęła się trząść, poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Próbując to zamaskować, uśmiechnęła się. Na jej nieszczęście Lisa to zauważyła.
-Płaczesz?
-Nie, po prostu powietrze jest tu suche i no, wiesz... - tłumaczyła nieudolnie swoim łamiącym się głosem.
Gdy do wejścia do samolotu pozostało jedynie sprawdzenie paszportów kilku osób, koreanka puściła hamulce i rozpłakała się. Manoban przytuliła ją ciasno.
-To była twoja decyzja. - nie próbowała pocieszyć dziewczyny. -Nie powinnaś teraz płakać.
-Wiem, ale...
-To w takim razie przestań. Jeszczę kiedyś cię zabiorę. W jeszcze lepsze miejsce. - pogłaskała Chaeyoung po głowie i odsunęła się od niej. Wydawałoby się, że przy ostatnim spojrzeniu za siebie powiedziała „kocham cię", jednak Rose uznała to za wymysł jej wyobraźni. Gdy tylko Lalisa zniknęła w tunelu prowadzącym na pokład, jej przyjaciółka ile sił w nogach pobiegła na odkryty taras, z którego widać było wszystkie odlatujące samoloty. Koreanka starała się znaleźć ten właściwy, który miał odlecieć do Nowego Jorku. Wreszcie go rozpoznała. Zawiodła się jednak, bo gdy odjechał na pole startowe, prawie nie było go widać.
Wiał silny wiatr, więc zmuszona była założyć kurtkę. Nie wycofała się jednak i nadal wpatywała się we właściwy punkt.
Samolot, w którym siedziała Lisa nabierał tempa, by wkrótce wznieść się ku górze. Gdy zniknął za chmurami, Chaeyoung odwróciła się na pięcie i odbiegła, ukrywając czerwoną od płaczu twarz dłońmi.
CZYTASZ
dreams | chaelisa
FanfictionRok 1998 w małym, nadmorskim miasteczku. Mówiły sobie, że ich drogi nigdy się nie rozejdą, ale ta obietnica jest trudna do dotrzymania, gdy każda z nich ma inne marzenia.