Rozdział 2

1K 98 27
                                    

Zadowolony krzyk rozdarł powietrzę, kiedy nocna furia zrobiła piruecik  i opuściła ukryty świat. Smok zawisnął w przestworzach i lecąc w miejscu, podziwiał niebo nad sobą. Potem powoli ruszył w stronę chmur. Widok, wcześniej nie znany, wzbudził zachwyt w szatynie, który uniósł ręce do góry, by dotknąć obłoków. Chmury przeciekały mu przez palce, wywołując uśmiech na twarzy nastolatka. Gad poszybował tuż nad obłąkami, tak, że tym razem szatyn musiał się wychylić by ich dotknąć. Szczerbatek przyśpieszył, przemierzając przestworza radośnie i wywalił, zadowolony, język na bok, czując wiatr i adrenalinę. Czkawka nie umiał się powstrzymać, w jednej chwili wstał i zeskoczył z grzbietu wierzchowca. Smok ryknął zawzięcie i podążył za nim. Zrobili ładną beczkę, po czym gad łapą, trącił jeźdźca, by ten obrócił się jeszcze raz. Tuż przed taflą wody, nocna furia pochwyciła przyjaciela w łapy, wzbiła się lekko, usadowiła go na swoim ciemnym, łuskowatym brzuchu i uśmiechając się bezzębnie, poczęła szybować na plecach. Prądy wietrzne były idealne, lekka bryza owiewała ich twarze, studząc emocje. Niby nic, zwykły lot, a jednak tak niezwykły w świecie, o którym tylko się słyszało. Woda, chmury,ptaki, słońce... dla przeciętnego człowieka nic specjalnego, jednak dla kogoś, kto całe życie wychował się w miejscu wśród skał, gdzie co prawda woda była normą, ale niebo było czymś nieznanym, może być niezwykłe.

- Nie rozumiem, czemu mama twierdzi, że ten świat jest do bani- powiedział chłopak, starając się przekrzyczeć wiatr. Smok zabulgotał ze zrozumieniem i pomógł wdrapać się zielonookiemu na jego grzbiet. Ponownie wzbili się pod obłąki, mijając po drodze, kilka ładnie ubarwionych ptaków. Czkawka chciał ich dotknąć, ale gdy tylko wyciągnął dłoń, rozleciały się na wszystkie strony. Nie zasmuciło go to jednak, wręcz przeciwnie, wywołało śmiech. Kidy już chłopak miał pytać czy ten świat to tylko woda i niebo, dostrzegli małą wyspę. Smok spiął się, domyślając się na co Czkawka zaraz wpadnie.

- Sprawdzimy to ? - odezwał się szatyn, gładząc smoka zachęcająco. Szczerbatek zaryczał niepewnie.

- No dalej mordko, co może się stać? - po tych słowach Czkawka zamruczał ochoczo. Gad wiedział, że nie wygra tej wojny, więc przewróciwszy oczami, skierował się w stronę lądu.

Nocna furia gładko wylądowała na czymś zielonym, obwąchała to niepewnie i kichnęła.  Chłopak trzymał się jej grzbietu i niepewnie zwiesił jedną nogę, następnie kładąc ją na glebie, szybko jednak poderwał ją z powrotem. Popatrzył pytająco na smoka, który mruknął zachęcająco. Szatyn ześlizgnął się z grzbietu przyjaciela i wbił wzrok w swoje stopy, stojące na trawie. Poruszył nimi i roześmiał się. Smok szybko ruszył do akcji, przewracając chłopaka na plecy i liżąc dokładnie. Czkawka zachwycił się miękkością roślin pod sobą. Odepchnął łeb wierzchowca i zaczął do niego pomrukiwać. Zaraz oboje komunikowali się, w znanym tylko sobie języku, który tak na prawdę nie miał w asortymencie ani jednego logicznego słowa, a co dopiero zdania.   Uwagę Szczerbatka zwrócił nagle motyl. Mieli motyle w ukrytym świecie, ale nie takie, ten był biały, czysty. Smok ruszył jego śladem radośnie.

- Tylko nie idź za daleko ! - zdążył krzyknąć zielonooki. Smok odwrócił się za głosem, patrząc wyczekująco na przyjaciela.

- Leć się rozejrzeć, poczekam, narysuje co spotkaliśmy. - uśmiechnął się chłopak i kiwnął głową. Smok ruszył za zdobyczą radośnie. Nastolatek wyciągnął z pod zbroi mały notatnik i węgielek, rozłożył mapkę, zaczynając szkicować wyspę, na którą trafili. Miał już w nim zmapowany prawie cały ukryty świat, a teraz dorysowywał rzeczy, które ujrzał poza wyrwą w morzu. Nie minęła chwila, za nim poczuł się obserwowany. Lata ze smokami, nauczyły go niezwykłej czujności. Dyskretnie zwinął swoje rzeczy i już miał wołać smoka, gdy zza krzaków wyłoniła się mała rudowłosa dziewczynka. Wbiła w niego spojrzenie niebieskich oczu i przetarła powieki. Chłopak uśmiechnął się powoli, w typowo smoczy sposób, a dziewczynka lekko się uśmiechnęła. Czkawka podszedł do niej powoli na czworaka, przyglądając jej się uważnie. Panikował? Może troszkę, młode nigdy nie chodzą same, ale nie widział w pobliżu żadnego dorosłego osobnika.

I'm back Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz