Rozdział 4

18 0 1
                                    

Nagle z rogu Star wystrzelił promień, czyli znak dla ich armii do ataku. Księżniczki stale otaczały królową, zaciekle ją broniąc przed atakami króla smoków. Reszta wojska nacierała na pozostałe smoki! Wkrótce Silki padła z rozoranym pazurami brzuchem. Mia zaciekle broniła z powietrza, jednak jedno machnięcie ogonem króla wystarczyło, by połamać jej skrzydła. Star chroniła Lunę, dopóki nie podpiekło jej zionięcie ogniem. Luna widziała, jak reszta jej skromnego oddziału pada pod naporem smoków. Szybko uniosła się poza zasięg ognia króla. Stąd obserwowała dzielną walkę całego jej legionu do ostatniej kropli krwi.

- Wycofajcie się! – krzyknęła rozpaczliwie wzmocnionym głosem. – Jeśli zginiecie, to nie będzie miało sensu! Dla kogo macie walczyć, jeśli was nie będzie?

Nikt się nie wycofał! Poczuła się bardzo źle, wiedząc, że nie kiwnęła palcem, by im pomóc. Zauważyła nawet gospodynię, ostatkiem sił odpierającą ataki smoków. Zielona polana zamieniła się w czerwoną, spaloną i usłaną trupami żołnierzy królowej!

Nagle dziewczynka zleciała z nieba, w kierunku dowódcy wrogiej armii, używając wszystkich skrzydeł naraz. Wiedziała, że tak szybko się zmęczy, ale teraz liczyło się dla niej tylko pomszczenie niewinnych stworzeń, ginących z jej rozkazu. Będąc blisko króla smoków, wystrzeliła z czubka swego miecza pełną moc wszystkich stworzeń żyjących w tej krainie prosto w serce przeciwnika! Ten zachwiał się, padł i nigdy już się nie podniósł. Jego korona potoczyła się w stronę młodego smoka trzymającego się z boku podczas walk. Ten podniósł ją i założył. Resztką sił dziewczynka podleciała do niego, używając tylko skrzydeł jednorożca, ponieważ pozostałe połamała w wyniku upadku z dużej wysokości po ataku na króla.

- Czy ty jesteś następcą króla?- spytała słabym głosem.

- Tak, Wasza Wysokość. Pragnę zakończyć tę wojnę. Nigdy nie popierałem objęcia władzy przez mojego ojca – mówiąc, podszedł do swego ojca i wyjął z jego łapy tiarę Luny, którą ten zerwał z jej włosów podczas ataku królowej.

Nagle następca tronu zmienił się w około osiemnastoletniego chłopaka.

-To chyba należy do ciebie, moja pani – powiedział, zakładając diadem na jej głowę. W tej chwili dziewczynka zemdlała, zostając złapana przez chłopaka, będącego naprawdę smokiem.

Obudziła się w królewskiej komnacie w pałacu smoków. Przy jej łóżku siedział w fotelu chłopak. Wydawał się jej znajomy, jednak nie wiedziała skąd. Widok korony smoków na jego kolanach, której zawzięcie się przyglądał, przywołał jej wspomnienia z walki i ból jej obrażeń! Mocne poparzenia ciała zostały zabandażowane, podobnie jak połamane królewskie skrzydła. Krew z poniesionych ran przebarwiła bandaże na czerwono. Głośno syknęła z bólu, czym zwróciła uwagę chłopaka.

- Nareszcie się obudziłaś! Całe szczęście. To znaczy... Wasza Wysokość...

- Proszę, przestań z tym tytułem... - powiedziała słabym, łamiącym się głosem. – Głupio się... czuję, gdy tak do mnie mówisz. Mów mi... Luna.

- Dobrze, Luno.

- Dziękuję, że mi pomogłeś, Wasza Książęca Mość.

- Proszę, skoro ja mam ci mówić po imieniu, ty również nie tytułuj mnie. To bardzo krępujące dla osiemnastolatka.

- To jakie jest twoje imię?

- Zwą mnie Dragen.

- Jak długo leżę nieprzytomna?

- Trzy dni.

- Aż trzy dni?!

- Tak. Cały czas cię tu pilnowałem. Żaden smok publicznie nie sprzeciwi się królowi, jednak są przebiegłe. Mogą chcieć dokończyć dzieło mego ojca i go pomścić.

Zwykłe zwierzęta, czy magiczne stworzenia?Where stories live. Discover now