5. Szpitalne noce

611 17 2
                                    

Marek:

Zostałem przewieziony do szpitala w ciężkim stanie. Martwiłem się o moje zdrowie, ale bardziej o Łukasza. Dalej nie rozumiem o co mu chodziło, gdy mówił, że mam dla kogo żyć, a potem, że żyję dla niego.

Pamiętam jedną rozmowę lekarza z moją matką.

- Pani syn, jest narażony na śmierć. Można powiedzieć, że balansuje na krawędzi. Tylko leczenia i rehabilitacja pozwolą mu znowu chodzić, jeśli przeżyje. Musimy się modlić, o jego zdrowie.- powiedział lekarz

- Ale uratujecie go, prawda?- zapytała zapłakana moją matką

- Tak jak mówiłem, modlimy się i czekamy na wyniki badań.- dodał i wyszedł ze smętną miną z pokoju.

Pamiętam jeszcze tylko, moją matkę. Była przy mnie cały czas, odstąpywała tylko po to, aby iść do toalety. Płakała godzinami, a w nocy nigdy nie spała. Chciałem w takich chwilach, ją pocieszyć, ale nie mogłem się ruszać ani mówić. Potrafiłem wtedy tylko oddychać, jeść przez rurkę, mrugać i myśleć.

Podobno miałem uszkodzone struny głosowe, przez kawałki szyby z samochodu. Lekarze mówili, że to najmniejszy problem, jak na mój stan. Nie wiedziałem, czy przeżyje.

Długo zastanawiałem się wtedy, nad Łukaszem, i całą tą sprawą z tabletkami. Miejąc dużo czasu w szpitalu, myślałem czy on mnie kocha, i czy w ogóle będzie mnie po tym wszystkim chciał, chociaż przytulić. Rozmyślałem też, czy światu byłoby lepiej, gdybym połknął te głupie tabletki, i zabiłbym się. W sumie, to straciłem resztki poczucia wartości. A i tak, miałem go tylko troszeczkę.

Mój ojciec nie pojawił się w szpitalu, ani razu. Jak zwykle, gdy coś się dzieję. Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że się nie pojawi. Gdy byłem mały, bił mnie i wyzywał, gdy nikogo innego nie było w domu. Mówiłem o tym, mojej rodzinie, ale oni odbierali to jako żart. Czasami mama rozmawiała o tym z tatą, ale w ramach jakiegoś typu przedstawienia, na zasadzie rozbawienia mnie. Wcale mnie to nie bawiło, a wręcz smuciło, i denerwowało.

Około tygodnia później, lekarz wszedł do mojej sali z papierami. Miałem nadzieję, że mnie wypiszą, ze szpitala, lecz ogromnie się myliłem. Okazało się, że gdy spałem robili badania moich złamanych kończyn i wykryli jakie rechabilitacje są mi potrzebne. Gdy moja matką na to zerkneła, zalała się łzami. Kątem oka, udało mi się przeczytać co było na nich napisane.

Rechabilitacje pana Marka Kruszela wynosić będą razem: 45 tysięcy złotych w gotówce. Ponadto wykonane mogą zostać tylko w Ameryce. Polska medycyna nie jest jeszcze, tak zaawansowana.
Z poważaniem
D. Antoni  Sielinkowski

To mnie zatkało. Nie mieliśmy wtedy tyle pieniędzy, a porzyczki nie są tak wysokie, a i tak wtedy nie moglibyśmy ich spłacić. To oznaczało, że nigdy nie stanę już na nogi! Załamałem się i popadłem w depresję!

Nagle usłyszałem dźwięk wiadomości z mojego telefonu. Jakim cudem on się nie rozbił? Nie mam pojęcia ale to nie jest ważne.

Moja mama odczytała SMS. Powiedziała mi, że to od Łukasza. Byłem wtedy uradowany, a zarazem wściekły. Z jednej strony, to oznaczało, że mu na mnie zależy. Z drugiej strony, gdyby pozwolił mi się zabić tymi tabletkami, nie cierpiał bym teraz katuszy. Nie wiedziałem, co w tedy czuję.

❤️KxK❤️Depresja❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz