Łukasz:
W tamtej chwili gdy zabrali Marka nawet nie wiem co czułem! Strach, gniew, miłość! CO JESZCZE!? Nie wiedziałem jak się zachować, więc pojechałem za karetką, wysuszonym Audi A7.
Byłem zmuszony zatrzymać się na parkingu, bo był to zbyt poważny przypadek. Ratownicy nie chcieli wpuścić mnie do karetki, więc czekałem w samochodzie. Spałem, jadłem i piłem, spędzałem w nim całe dnie, czekając na dobre wieści. Dostałem wiadomość od lekarzy, że mój blondyn czuje się lepiej. Nareszcie po tygodniu! Napisałem Markowi, że go dzisiaj odwiedzę. Musiałem tylko kupić mu jakieś prezenty. Zdecydowałem się na czekoladki, w pudełku, w kształcie INNEGO NIŻ SERCE, i jakiegoś malutkiego misia. Chciałem wtedy zobaczyć minę, jego i jego matki.
Doczekałem się. Nareszcie 15:30. Mogę odwiedzić chłopaka. Wszedłem na salę.
Widzę śpiącego aniołka, całego w gipsie.
Zacząłem płakać. Podszedłem do jego matki, którą płakała nad jakimiś papierami. Wiedziała, że znam jej syna, więc zapytałem.- Mogę zobaczyć?
- Proszę - powiedziała i podała mi papiery
To co tam zobaczyłem, przebiło skalę. Ponad 45 tysięcy, wydanych w Ameryce, na jakieś głupie rechabilitacje! JESU!
Załamałem się.
Wszystkie moje myśli zaczęły wirować, wokół jednej. TO JA GO ZABIŁEM! Nie wierzę! Nie wierzę, że mój Mareczek może przeze mnie nigdy więcej nie stanąć na nogi! To wszystko przeze mnie! To ja, to ja wszystko zniszczyłem! Nie zasługuję na to, żeby znać Marka! To on jako pierwszy mnie kochał!
Popadłem w depresję.
CZYTASZ
❤️KxK❤️Depresja❤️
FanfictionSami się przekonajcie... #476 depresja #146 wypadek #3 miłostki #143 kruszwil #138 kamerzysta #114 kxk 14 kwietnia 2019 ❤️Pozdro