Duchy ninja i Narnia

15 1 0
                                    

- Dlaczego kazałeś mi uciekać? - spojrzała na Dana. W jego brązowych oczach był strach, który za wszelką cenę starał się ukryć. Biegnął ciągnąc Harriet za rękę.

- Ścigają Cię - wydyszał - po tylu latach w końcu cię odnaleźli - gdy zdawało się, że są już dobre trzy kilometry od domu, w końcu się zatrzymał, kryjąc się za pobliskim drzewem - są blisko, czuję ich.

- Kogo czujesz? Dlaczego ktoś nas ściga? - nic z tego nie rozumiała.

- Nie nas, tylko ciebie - nastolatka wybałuszyła na niego oczy. Dlaczego ktoś miałby ją gonić? Brak wiedzy stawał się coraz bardziej nieznośny - z wiekiem, aura wytwarzana przez twoją moc wzrastała, dlatego cię wykryli - spojrzał na dziewczynę w taki sposób, jakby było to oczywiste. Jednak widząc jej skrzywioną minę tłumaczył dalej - kiedy cię znalazłem, stałaś sama na korytarzu, a ludzie starali się przebywać jak najdalej od ciebie, to nie było nic złego, oni robili to podświadomie. Wyczuwali twoją moc, ale jej nie rozumieli, a gdy człowiek czegoś nie rozumie, ze strachu, unika tego. Z początku nie zwracałem na ciebie uwagi. Myślałem, że jesteś taka jak ja, ale gdy w gimnazjum pierwszy raz przeszedłem naprawdę blisko dostrzegłem twoją siłę.

- Wróć. Jaka moc? Jaka znowu aura? I kim ty w takim razie jesteś?

- To może zacznę od początku. Światem od wieków rządzi...

Trzask!

- O nie. - powiedział trochę do siebie, trochę do dziewczyny - są szybsi niż się spodziewałem. Musimy ruszać dalej. Prędko! - powiedział pół tonem i pociągnął dziewczynę do pobliskiego lasu. Choć nastolatka znała ścieżki gaju na pamięć, w końcu bardzo lubiła letnie wycieczki rowerowe z Danem, tego obszaru nie poznawała. Przez szybkie tempo jakie dyktował jej chłopak nie miała czasu na skupianie wzroku na szczegółach. Pomimo świadomości, że to nadal te same trasy, widziała kątem oka jak otoczenie zaczyna się zmieniać. Drzewa i krzewy zdawały się być bardziej dzikie, a między ich gałęziami przemykały smugi bladych świateł. A może tylko się jej zdawało? Była zmęczona ciągłym biegiem, nie wiedziała jak długo jeszcze wytrzyma. Chciała powiedzieć chłopakowi, aby się zatrzymał, aby chociaż zwolnił, lecz całe ciało Harriet odmawiało posłuszeństwa. Oddychanie i stawianie kroków zdawało się być ponad jej możliwości. Coś wysysało z niej energię.

Ostatnim co zdołała zauważyć były wijące się w jej stronę pędy bluszczu i ciemność.

* * *

- Harriet. Harriet! Na Stwórców, zabiłem ją. Harriet, obudź się! - po ostatnich słowach chłopaka nastolatka uchyliła ciężko powieki, spoglądając nieprzytomnym wzrokiem w stronę spanikowanego Dana. Burza gęstych, brązowych włosów przypominała kępkę siana, a jego jasna cera oblała się słońcem.

- Ładnie ci w opaleniźnie - wymamrotała przez sine usta. Twarz dziewczyny, na którą w nieładzie opadały jasno brązowe włosy, była blada, a tęczówki zdawały się ciągle zmieniały kolor.

- O ludzie, jak dobrze, że żyjesz. Nawet nie wiesz jak się martwiłem. Myślałem, że przeciążyłem twój organizm tym przejściem, ale na szczęście tylko zasłabłaś.

- Gdzie... my jesteśmy..? - Harriet podniosła delikatnie głowę. Otaczały ich rośliny, których nigdy w życiu nie widziała. Wszystkie zdawały się wytwarzać delikatną poświatę o przeróżnych barwach. Między liśćmi jednej z nich dostrzegła niewielkie stworzonko. Swoją posturą przypominało jaszczurkę, jednak kiedy lepiej się przyjrzała zauważyła błękitno-czarne, upierzone skrzydła. To było niesamowite.

- Witaj w królestwie Stwórcy Dzikiej Przyrody: zwierząt, roślin, pogody i całego świata natury - Samueli - powiedział z niekrytą radością, która tak samo szybko jak się pojawiła, znikła z jego twarzy. Dziewczyna spróbowała wstać, jednak chłopak natychmiast ją powstrzymał - jesteś zmęczona, powinnaś odpocząć. Leżałaś tutaj nieprzytomna cały dzień, a i tak już się ściemnia - Dan wstał, podszedł do kwiecia dającego najjaśniejsze światło. Zerwał kawałek gałązki, po czym wrócił do Harriet. Z początku myślała, że chce rozpalić ognisko, ale noc była ciepła. Chłopak położył roślinkę między nimi rozświetlając ich twarze. Milczeli patrząc na ziemię. Nastolatka zorientowała się, że siedzi na czymś wygodnym. Przypomniała sobie o wyrastających w jej stronę pnączach. Okazało się, że utworzyły swego rodzaju ogromną, zieloną poduszkę, chroniąc dziewczynę przed bolesnym upadkiem pod czas utraty przytomności.

- Gdy uciekaliśmy chciałeś mi coś opowiedzieć, co takiego?- zapytała z zaciekawieniem przyjaciela, chcąc przerwać niezręczną ciszę.

- Cóż, to długa historia, jednak tutaj powinniśmy być bezpieczni, więc mamy chwilę wolnego czasu. Pozwól, że zacznę od początku. Od wieków światem rządzą Stwórcy. Jest ich czterech: Samuela, o której ci już wspominałem; Alma: jego dziełem jest noc i dzień, niebo i wszystko co na nim widnieje; Kornes ,która stworzyła człowieka i jest najmądrzejsza z całego rodzeństwa, wszystkie emocje, uczucia, osiągnięcia i wynalazki ludzkości to jej sprawka oraz Friodor: to on tchnął życie w mądrość Kornes dając człowiekowi duszę, dlatego po śmierci wszyscy są zobowiązani mu służyć, oczywiście są tacy, którym udaje się wyłamać spod tej zasady, ale jest to bardzo rzadko. Odkrył również magiczną siłę, którą obdarował pozostałych, jednak to on ma nad nią największą kontrolę. Rzecz jasna ludzkość ma świadomość o ich istnieniu, z jednym haczykiem. Dzięki mocy ofiarowanej im przez Friodora mogą przyjmować wszelakie formy, dlatego człowiek do dziś nie wie ilu ich jest, ani jak wyglądają, a na przestrzeni lat dawali im różne imiona, na przykład: Almę nazywali bogiem Ra i Thotem, później Heliosem i Selene, następnie Solem i Luną, aż w końcu uznali, że nie ma bogów: są tylko siły natury, i w taki sam sposób wytłumaczyli sobie zdolności Samueli. Umiejętności Kornes podzielili na serce i rozum, a królestwo Friodora nazywali Hadesem, Piekłem i Niebem, lub po prostu Zaświatami. Wszystko co dzieje się na ziemi jest odzwierciedleniem ich zachowań. Wszystkie największe wojny to czasy, w których Stwórcy byli skłóceni. Nie mogą siebie zabijać, ponieważ są nieśmiertelni, jednak zranienie, osłabienie lub uwięzienie jak najbardziej wchodzi w grę.

Znów cisza.

- Teraz to nabiera sensu, ale kim w takim razie jestem ja w tej całej historii? Jak mi wytłumaczysz to co się przed chwilą działo?

- Ah, no tak. Zapomniałem Ci wspomnieć. Stwórcy mają dzieci, które odziedziczają niektóre z ich mocy. O nich też ludzie wiedzą. W starożytności nazywani byli herosami. W średniowieczu magami i czarownicami, a w dzisiejszych czasach w większości wysyłają ich do psychiatryków, bo uznają, że zwariowali, albo zostają znanymi politykami, gwiazdami i sportowcami. Są też tacy, którzy starają się normalnie funkcjonować, ale rzadko im to wychodzi. Ja należę to tych, którzy chcą być zwyczajni. Nie mam z tym większych problemów, ponieważ moje powiązania ze Stwórcami się dalekie, a moc słaba. Mój pradziadek był dzieckiem Kornes. Na takich jak ja dzisiaj mówimy Naznaczeni. Sęk w tym, że ty też nią jesteś, niestety nie umiem określić, którego z Nich. Sądząc po mocy jaką dysponujesz, z pewnością masz bliższe pokrewieństwo niż ja. Idąc dalej, Ci przed, którymi uciekaliśmy to najbardziej zaufane i najlepiej przeszkolone do walk dusze Friodora. Atakują nas ze względu na twoją moc. ON widzi w tobie zagrożenie, zważywszy na to, że od jakiegoś czasu Stwórcy znów się kłócą, zbierają swoje siły. Coraz więcej Naznaczonych przybywa do uczelni, a zasada podziału magicznej siły, którą odkrył nie dotyczy ich. Dlatego są takie przypadki gdzie dziecko Almy dysponuje większą energią niż potomek Friodra. Myślę, że na tę chwilę wszystko co powinnaś wiedzieć już ci przekazałem. Teraz się trochę zdrzemnijmy, a rano zastanowimy się co dalej.

---

Jupi! To już trzeci rozdział. Powoli rozkręcam się z fabułą. Mam nadzieję, że podoba wam się wizja świata ze Stwórcami i Naznaczonymi. Z chęcią przeczytam wasze komentarze.

1169 słowa

NaznaczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz