Władczyni liściastych pojemników

9 0 0
                                    

Gdy po blisko godzinie Harriet nie pojawiła się z powrotem na polanie, chłopak zaczął się martwić. Chodził wokół kuchenki z dawno już wystygniętym śniadaniem. A co jeśli się utopiła? Albo zaatakowała ją jakaś krwiożercza bestia? Jak on teraz pokaże się innym Naznaczonym? Jak w ogóle spojrzy w lustro? Katastrofa. Był bliski paniki, kiedy spostrzegł nadchodzącego wilka. Jego łeb pokrywała czarna i czerwona sierść, która swoim ułożeniem przypominała diadem opadający między oczy. To majestatyczne stworzenie, samym swoim rozmiarem mogłoby przerazić nawet najdzielniejszych wojowników, lepiej nie myśleć jak wielkie kły ukrywa ta pasza. Dan nie był wyjątkiem. Cofając potknął się, dlatego był zmuszony czołgać się, aby jak najbardziej oddalić się od bestii. Ostatki jego zdrowego rozsądku podpowiedziały mu, by sięgnąć po jakąkolwiek broń. Niestety, jedyną rzeczą w zasięgu jego ręki była patelnia. Wziął ją wymachując bezradnie.

- Spokojnie. To ja, Harriet. - gdy usłyszał ten słodki głos, spanikował jeszcze bardziej. Czy to możliwe, że zamieniono jego towarzyszkę w dzikie zwierzę? - Hej. Uspokój się i odłóż tą patelnię. Jeszcze zrobisz komuś krzywdę... Albo sobie. - w końcu podniósł wzrok i ujrzał swoją przyjaciółkę na grzbiecie stwora. - Poznaj Lupusa, będzie nam towarzyszył. - powiedziała uśmiechając się promiennie.

Kiedy Dan w końcu się uspokoił, usiedli na ciepłej, wygrzanej od słońca ziemi. Dziewczyna opowiedziała przyjacielowi o tym co zaszło w lesie. O spotkaniu z wilkiem i uświadomieniu sobie jej pochodzenia. Dan słuchał uważnie, wciąż nieufnie spoglądając na wylegujące się w trawie zwierzę.

- Sam podejrzewałem to od jakiegoś czasu, jednak nie sądziłem, że będziesz mogła rozmawiać z takimi bestiami. - zamyślił się chłopak.

- Wypraszam sobie. - warknął z oburzeniem Lupus, obracając się na drugi bok.

- Co on powiedział? - zapytał z zaciekawieniem chłopak

- Chwila. To ty go nie rozumiesz? - zdziwiła się Harriet.

- Ja jestem potomkiem Kornes. Jeśli ,,wrrrar" uważasz za słowa, to wiem co powiedział. - Zaśmiał się przyjaciel.

- Mówi, że nie chce, abyś nazywał go bestią. - przetłumaczyła dziewczyna - Czyli tylko ja mogę rozmawiać ze zwierzętami?

- Tak. Może nam się to w przyszłości przydać. - stwierdził Dan.

- To dokąd teraz idziemy? Raczej tutaj nie zostaniemy.

- W nocy trochę nad tym myślałem. Doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli wybierzemy się do uczelni. Tam nam powiedzą co dalej, udzielą kilku informacji. Zjemy coś ciepłego. - kiwnął z irytacją głową w stronę zimnego jedzenia - i przynajmniej poznasz też innych Naznaczonych.

- W takim razie chodźmy - przyklasnęła dziewczyna.

Zanim ruszyli, zjedli jeszcze danie przygotowane przez chłopaka. Pomimo tego, że już wystygło, smakowało wybornie. Do konserwowego tuńczyka dodał kilka liści jakieś nieznanej jej rośliny oraz trochę żółtego sera. Resztę, która pozostała zapakowali na drogę.

* * *

Po około 2 godzinach jazdy na Lupusie skończyły im się zapasy jedzenia i picia, a że według Dana byli już w połowie drogi, zarządzili krótki postój na odpoczynek i uzupełnienie braków. Okropny skwar nie oszczędzał nikogo. Harriet miała wrażenie, że temperatura może sięgać ponad 40°C. Nikt się z nią nie sprzeczał, tylko podeszli do najbliższego drzewa i usiedli w jego cieniu. Panowała susza. Gdyby nie obecność dziewczyny wszystko z łatwością by spłonęło. Wystarczyłaby tylko jedna iskra. Na szczęście, dzięki niej wszystko nabierało dawnej siły i blasku. Dan spoglądał na to z niepokojem, gdyż z każdą uleczoną rośliną przyjaciółka słabła.

NaznaczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz