Mina Dana była bezcenna. Gdy Harriet ją zobaczyła, wybuchnęła śmiechem. Kiedy chłopak uświadomił sobie, w jaki komiczny sposób wykrzywił twarz też zaczął rechotać, co obudziło Lupusa. Po minucie w końcu się uspokoili. Bardzo im tego brakowało.
- Przyniosłam wodę. - powtórzyła dziewczyna, jeszcze trochę się śmiejąc.
- Skąd ty ją wytrzasnęłaś w takiej suszy? - dziwił się chłopak.
- Cały czas szłam za tym dziwnym powiewem, o którym ci mówiłam, aż w końcu usłyszałam szum wody. - stwierdziła nastolatka.
- Jakim cudem nie zgubiłaś się w tej dziczy? Nawet ja mam często problem żeby odnaleźć drogę, a mieszkam tu odkąd skończyłem 8 lat. - dziwił się chłopak.
- Szczerze mówiąc to sama do końca nie wiem, wracając, szłam tak jak nakazywała mi intuicja.
- Musimy już ruszać, panienko. Wyczuwam trupy Friodora, są na naszym tropie. - warknął Lupus.
- Kompletnie o nich zapomniałam. Ale w takim razie nie możemy iść do uczelni, bo sprowadzimy na innych niebezpieczeństwo. - zmartwiła się dziewczyna.
- O kim zapomniałaś? - zapytał się chłopak. - proszę tłumacz na bieżąco.
- Ah, no tak. Lupus mówi, że duchy Friodora wciąż nas ścigają, a ja boję się, że pójdą za nami do pozostałych.
- Nie przejmuj się. Nie odważą się podejść do tego budynku. Dobrze wiedzą, że nie pokonałyby nas. Nie mają szans, jest nas za dużo w jednym miejscu. Poza tym, profesorowie zostawili genialne zabezpieczenia. Nie przedrą się. - Dan uśmiechnął się diabelsko.
- W takim razie jak tam wejdziemy?
- Jesteśmy Naznaczonymi. Sami nas wpuszczą, spokojnie. W razie czego znam kilka sprytnych sposobów na ich obejście. - powiedział ciągle się szczerząc – gdyby coś poszło nie tak, to jeszcze mam ,,kartę'' wstępu. To, że mieszkamy w zamku w środku lasu nie znaczy, że nie jesteśmy cywilizowani.
- Panienko, nalegam, aby już ruszać. - rzekł wilk.
- Tak, musimy iść dalej. Dan, pomóż mi z tymi owocami.
Gdy już skończyli się pakować, słońce było wysoko na niebie, a nie mogli zwlekać. Ryzyko zaatakowania przez nieprzyjaciela było zbyt duże.
Droga mijała im bardzo powoli, pomimo że nie brakowało jedzenia i picia, byli osłabieni upałem, który wciąż się nasilał.
- Ale gorąco! - jęczał chłopak.
- Nie narzekaj, mogłoby być gorzej.
- Ciebie to nie rusza, bo to twoja matka kontroluje pogodę, ale ja się tu chyba zaraz ugotuję.
- Kontroluje pogodę, powiadasz... - Harriet wpadła na pewien pomysł - skoro tak to może, mogłabym spróbować... - zamknęła oczy.
Wyobraziła sobie chłód, ciemne chmury, ciężkie powietrze, deszcz, zimny wiatr. Otworzyła oczy, jej tęczówki przybrały kolor burzowego nieba, a głowę miała skierowaną do góry.
- Harriet? C-co ty robisz? – przez strach chłopak nie mógł wypowiedzieć ani słowa.
Nagle znikąd nadciągnęły ciemne chmury, a temperatura znacznie spadła - Harriet przestań! Już starczy! Jeszcze nie umiesz kontrolować swojej mocy, to cię zabije! - złapał ją za ramię, jej skóra była zimna jak lód. Otrząsnęła się z transu z przerażeniem i wykończeniem na twarzy. Spojrzała na chłopaka nieprzytomnym wzrokiem, tylko po to by za chwilę jej oczy wywróciły się na drugą stronę, odsłaniając białka. Zemdlała, wpadając w jego ramiona. W tej samej chwili z nieba lunął deszcz i grad.
![](https://img.wattpad.com/cover/183384311-288-k149906.jpg)
CZYTASZ
Naznaczona
FantasyHarriet to zwyczajna nastolatka. Codziennie chodzi do szkoły, odrabia lekcje, spędza czas z przyjacielem. Kiedy pewnego dnia cały świat, jaki dotąd znała, staje na głowie, nie wie, co ma myśleć. Przecież to niemożliwe, aby to wszystko było prawdą, c...