50

2K 150 46
                                    

ONE SHOT
(ostrzegam na początku przed tzw. „scenami dla dorosłych", ale za bardzo was kocham, by tego nie napisać, bo wiem, że wy kochacie to czytać)

Steve Rogers obudził się jak zwykle - wcześnie, by pobiegać. Otworzył oczy i przez moment wpatrywał w sufit. Brakowało mu poczucia zmęczenia, chciał choć przez moment odpocząć od ciągłych misji, niemal zniknąć, nigdy nie istnieć. Nie czuł zmęczenia, jednak miał dość, zdecydowanie dość braku prywatności.

Westchnął, przecierając oczy i rozciągając mięśnie. Rozłożył się jeszcze na moment na miękkim materacu i uśmiechnął, sam do siebie, by choć trochę poprawić sobie humor.

— Śpij. — usłyszał męski, zachrypnięty głos, na co uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Spojrzał na Bucky'ego, który spał w najlepsze i prawdopodobnie nawet nie myślał, by się obudzić

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Spojrzał na Bucky'ego, który spał w najlepsze i prawdopodobnie nawet nie myślał, by się obudzić. Steve był do tego przyzwyczajony, Bucky gdyby tylko mógł, przespałby całe swoje życie.

— Dzień dobry, kochanie. — Steve uśmiechnął się szeroko, podnosząc się i opierając na dłoni, by choćby przez moment popatrzeć na swojego ukochanego. Bucky wykrzywił lekko usta, wciąż śpiąc.

— Jest szósta rano, nie kochaniuj mi tu, tylko daj, kurwa wyspać. — mruknął James, ledwo zrozumiale, na co Rogers wywrócił oczami. Schylił się, by pocałować Bucky'ego w czoło, jednak ten w tej samej chwili wtulił twarz w poduszkę - i tyle Steve go widział. Już miał coś powiedzieć, gdy Bucky okręcił się, zabierając całą pościel ze sobą. Przez moment leżał jak zabity, by zaraz skopać pościel z łóżka i rozłożyć na brzuchu. Steve roześmiał się, widząc poczynania swojego chłopaka, na co tamten podniósł głowę i spojrzał na Rogersa zza długich włosów. — Bardzo zabawne.

— Jesteś piękny. — Steve uśmiechnął się sam do siebie, przyglądając się swojemu ukochanemu, każdej jego bliźnie na ciele, wszelkim niedoskonałościom, defektom.

— Jestem obrzydliwy. — mruknął Barnes w materac. Steve westchnął.

— Rozmawialiśmy o tym, Buck...

— Dobrze, bądź już cicho. — Bucky nagle podniósł się, odgarnął włosy z twarzy i przysunął do Steve'a. Rogers ułożył się wygodnie na materacu i rozłożył ręce; nie było dnia, by nie rozpoczynali tak dnia. Barnes oplótł Steve'a kończynami, twarz przytulając do jego klatki piersiowej. — Gdyby było Ci zbyt cię...

— Doskonale wiesz, że dla mnie jesteś niczym piórko. — Steve złapał kilka kosmyków włosów Bucky'ego między palce i zaczął zaplatać mu maleńkie warkoczyki. Barnes tego nie cierpiał, ale nigdy nie bronił robić tego swojemu chłopakowi. — Buck, nie zasypiaj, za chwilę muszę iść pod prysznic.

guilty pleasure ⍟ stucky talks ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz