IV: Responsebility

1.3K 93 34
                                    

—Ja...Nie zasługuje na to...
Ostatnie szepty szybko mnie rozbudziły. Spojrzałam na zegar, dochodziła 7. Głowa jakby mi pękała i jedyne czego pragnęłam to zimna woda mineralna. Wyjęłam różdżkę spod poduszki.
— Accio!
Mała butelka właśnie do mnie leciała, ale przez moje samopoczucie nie zdążyłam jej złapać i wleciała prosto w moja twarz.
— Na Merlina! — krzyczałam do siebie. Upiłam łyk wody i sięgnęłam po „magiczny" mugolski przedmiot zwany  telefonem. Dean Thomas na początku mojej pracy powiedział, ze aby wyglądać jak mugol, powinnam przynajmniej udawać, ze wiem jak się tego używa. Zaśmiałam się. Spojrzałam na lustro wiszące naprzeciwko mojego łóżka i zaczęłam machać do swojego odbicia:
— Cześć jestem Kathrine Travers i jestem niemagicznym mugolem!
Kiedy się tak wygłupiałam, nagle dostałam wielkiego olśnienia.
— Co ty zrobiłaś Travers?
Gwałtownie nawróciły mi się wszystkie wspomnienia z wczorajszego wieczoru.
5 godzin wcześniej.
— Nienawidzę cię!
Krzyczałam na chłopaka, który raz po raz musiał zatrzymać się i oprzeć o latarnie uliczną czy płot.
— Zrujnowałeś mi życie ty... ty...
Już miałam kontynuować swoją jakże głęboką wypowiedz, kiedy nagle Draco stanął i z rozzłoszczonym wzrokiem spoglądał na mnie.
— To ty mi zrujnowałaś życie Travers.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
— Czy ja się przesłyszałam? Ja Ci... zrujnowalam...
— Tak — odparł wyniośle. Był wstawiony jak szpadel. Zaśmiałam się głośno, przez co teraz on nie wiedział o co chodzi.
— Ty...wylałaś na mnie...to...
Usiadł. Usiadł na murku. Zaczął płakać.
— Idę do domu Draco. Idę!
Ruszyłam przed siebie, ale po chwili zorientowałam się, ze w takim stanie nie dam rady dojść nawet na przystanek.
— Cholera.
Zaśmiałam się znowu i poszłam usiąść koło chłopaka.
— Nienawidzę cię.— mruknęłam pod nosem szukając numeru do mugolskiego taksówkarza.
— Ja ciebie też.
Prychnęłam.
— Dupek.
Kiedy taksówka przyjechała, szybko wskoczyłam do pojazdu i już chciałam ruszyć, kiedy spojrzałam na chłopaka. On tez nie dałby rady wrócić do domu.
— Draco, wejdź do taxi.
— Nie!
Podeszłam do niego i zaczęłam go ciągnąć do samochodu.
— Ja jestem odpowiedzialny za swoje życie. Za twoje też mogę. Ale teraz...Zostaw mnie.
Puściłam go a on upadł na ziemie, wstał szybko i otrzepując piasek ze spodni, ruszył przed siebie. Stałam jak wryta, przez chwile zapominając co miałam zrobić.
***
— Dzień dobry. Płace za bułkę i kupuję kolejna. Proszę tą z awokado.
Po rozmienieniu pieniędzy poszłam prosto do mojej ulubionej piekarni.
— 4 funty.
Położyłam na ladzie całe 10 i wyszłam nie prosząc o resztę. Przecież ostatnio tez dostałam kanapkę.
Co do poprzedzającego wieczoru, próbowałam udawać, że nic takiego nie miało miejsca. W Ministerstwie weszłam do windy i kierowałam
się na moje piętro.
Idąc z uśmiechem do swojego biura naprawdę byłam dobrej myśli. Nie spodziewałam się jednak, ze tak szybko zmienię nastawienie.
Przy moich drzwiach, tuż za rogiem stał Blaise i Malfoy. Obije mówili coś do siebie, jednak bardziej zaniepokoiło mnie to, że w mgnieniu oka zaczęli się przepychać.
— Ona na to nie zasługuje.
— Właśnie, na ciebie tym bardziej nie zasługuje...
Nie zasługuje...
— Ja...

anticlimax|draco malfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz