III: Tea

1.2K 85 65
                                    

- Porozmawiajmy.

Tego obawiałam się najbardziej. Nie byłam gotowa na nasze spotkanie, a w dodatku na jakąś rozmowę. Ruszył w stronę windy, myśląc, że za nim pójdę.

- Nie. - odparłam. Nie chciałam mieć już nic wspólnego z problemami, o których prawie zapomniałam.

- Bo?

Jego obojętny wyraz twarzy zmienił się na pełen zażenowania. Pomyślałam, że to cały on. Nie odpowiedziałam, odwróciłam się i szłam w dalszą podróż do mojego ukochanego.

- Nie idź teraz do Blaise'a, jest zajęty.

Znowu się zatrzymałam.

- Zajęty? -powtórzyłam.

- No z tą Stefanie. Ta z Komisji Handlu Magicznego.

- Nie żartuj sobie.

Wściekła szłam do miejsca docelowego, a za mną szedł blondyn, zmartwiony tym, że powiedział coś za dużo.

- A w zasadzie to czemu tak się złościsz? Przecież to tylko Blaise...

- Słuchaj - zatrzymałam się. - Dla ciebie to może jest tylko Blaise. Nie wiem, czy ci mówił, ale jesteśmy parą.

Chłopak stał chwilę poważnie, ale potem wybuchnął śmiechem.

- Żartujesz?

Otworzyłam gwałtownie drzwi i zobaczyłam bruneta z wcześniej wspomnianą Stefanie- koleżanką, która wczoraj przy fontannie zagadywała chłopaka. Kobieta siedziała mu na kolanach, a on natomiast całował jej dekolt w miejscu, gdzie miała rozpiętą koszulę.

Zrobiłam się cała czerwona, ale nie mogłam zrobić nic oprócz śmiania się. Śmiałam się jak szalona. Co tam się właściwie działo? Kochankowie przyłapani na takim momencie, za uchylonymi drzwiami blondyn, który nie spodziewał się takiego zwrotu akcji, a po środku ja- zdradzona kobieta. Przestałam się na chwilę śmiać:

- Blaise, z nami już koniec.

Opuściłam pokój.

***

Pisałam zawzięcie wezwania na przesłuchania i ostrzeżenia dla zagubionych czarowników. Robiłam to tak długo i z pasją, że minęła moja cała zmiana.

- Kath...- Z transu wyrwała mnie Hermiona. - Ktoś na Ciebie czeka, a w zasadzie to już koniec na dzisiaj i...

Spojrzałam na nią podejrzliwie. Czyżby Blaise czekał, aby wytłumaczyć całe zajście. Westchnęłam i przed wyjściem ogarnęłam swoje biurko.

- Do widzenia, Hermiona.

Dziewczyna posłała mi uroczy uśmiech, a ja wyszłam z pracy.

Takiego widoku się nie spodziewałam.

Przed moim biurem stał oparty o ścianę platynowy blondyn, który z zaciekawieniem przyglądał się swoim butom.

Zaparło mi dech w piersi.

Szybko ruszyłam w stronę wyjścia, myśląc, że chłopak jest tak skupiony na swoich pantoflach, że nawet mnie nie usłyszy.

- Katherine...

Wtedy zatrzymałam się. Nie mogłam grać jakiegoś tchórza. Byłam ślizgonkom.

- O co chodzi? Czekałeś na mnie?

Trzeba było grać na zwłokę.

- T-Tak. - zaciął się chłopak.

- Coś się stało?

anticlimax|draco malfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz