V 9 V End

1.3K 122 15
                                    

W ciągu pierwszych dni, może tygodni tego całego ratowania wszechświata, Lance usłyszał od Keitha, że jego umysł mogłyby być przechowywany w papierowym samolocie. Oczywiście nie zgadzał się z tym stwierdzeniem i był prawie pewny, że nawet Keith tak nie myślał.

Przynajmniej już nie.

Teraz jednak, jego samolotem targarły turbulencje, a cała ta sytuacja była bombą zegarową zostawioną w ataku terrorystycznym na jego uczucia.

Poniekąd sam był sobie winny, dał się ponieść nie emocjom, ale własnemu egoizmowi! Co sobie w ogóle myślał, łapiąc Keitha za rękę, jakby byli parą z przedszkola, która dzieli się zabawkami i je lody z jednego wafelka?

I to nie koniec, prawie jeszcze wygadał prawdę o swoich wielkich, raczej nieodwzajemnionych uczuciach. Katastrofa od początku do końca...

Wtedy wydawało się mu to jednak jedynym wyjściem, środkiem do celu, jakim było zatrzymanie Keitha na zamku i nie pozwolenie mu odejść.

Z jednej strony nie chciał sobie robić nadziei, naprawdę, ale z drugiej... Z drugiej strony był aż nazbyt świadomy obecności Keitha, gdy szli razem do hangaru, ramię w ramię. Nie mógł nie zauważyć, że od czasu do czasu drugi chłopak patrzył na niego, jakby próbował rozwiązać jakieś trudne puzle.

Jak się okazało, alarm uruchomił sygnał SOS z oddalonej o kilka lat świetlnych asteroidy, na której rzekomo w czasie ostatnich kilku tygodni osiedlili się mieszkańcy planety, która została praktycznie zmieciona z powierzchni zie... Nie to określenie tu nie pasowało. Planety, która została praktycznie zmieniona z powrotem w gwiezdny pył.

Flota Galry już na nich czekała z naładowanym działem i w ogóle całym komitetem powitalnym.

Zazwyczaj nie myślał zbyt dużo przed taką misją, mierzyli się z trudniejszymi przeciwnikami jeszcze przed śniadaniem.

Tym razem zanim wsiadł do lwa, uderzyła go myśl, że jeśli stąd teraz wyjdą, to całe te małe wakacje Keitha dobiegną końca.

Instynkt, by mimo wszystko wyznać swoje uczucia niemal wibrował mu pod skórą i Lance nie umiał zdecydować, czy w przyjemny sposób, czy niekoniecznie.

Zmarszczył brwi i ignorując zaniepokojenie na twarzy Keitha, z nową determinacją wszedł do czerwonego lwa.

Jako paladyn powinien był oddzielić uczucia od 'pracy'. Okazało się to jednak stosunkowo niemożliwe, gdy Keith z równym uporem wmaszerował do kokpitu za nim i przypomniał, że jego statek został skradziony na ich wspólnej misji.

W połowie walki, Pidge krzyknęła, że coś było nie tak ze statkiem, który bezskutecznie próbowali aktualnie pokonać.

- To bez sensu! - odpowiedział, w frustracji po raz kolejny strzelając w kolejne działo. - Powinniśmy wejść na pokład i zniszczyć go od środka.

Ku jego zaskoczeniu, gdy Shiro i Allura zaczęli tradycyjnie wyrażać swoje wątpliwości, pierwszą osobą która go poparła był Keith.

- Nie, Lance ma rację. To nasza jedyna szansa - usłyszał za swoimi plecami i odwrócił się, by posłać chłopakowi wdzięczny uśmiech.

Kilka tików później, plan zaczął wchodzić w życie,a paladyni i Keith podzielili się na trzy zespoły.

Lance i Keith mieli odwrócić uwagę od reszty, gdy Pidge z Hunkiem próbowali włączyć tryb autodestrukcji, a Shiro i Allura ratowali więźniów. Wkrótce ostrze przysłało posiłki, by zajęły się sprawą na zewnątrz i Lance wiedział, że po tej misji, Keith wróci prosto do bazy głównej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 30, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

W kosmosie nie ma zasięgu /KLANCE/ skończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz