W pomieszczeniu nie śmierdziało stęchlizną i grzybem do czego się przyzwyczaiła Lucia. Był to nawet przyjemny, swojski zapach, który wpychał się w nozdrza i zostawał tam na dłuższą chwilę.
— Usiądź — Mengele wypowiedział pierwsze od chwili na placu słowa. Nadal był w szoku. I nie wiedział co go bardziej zszokowało. To, że Żydówka odważyła się złamać zakaz, czy to, że on jej za to nie ukarał. Ani nie zamierzał tego zrobić.
Lucia posłusznie zajęła stare krzesło przy blacie pełnym probówek i starała się za nadto nie rozglądać. Otaczały ją słoiki z najróżniejszymi organami w środku, gałki oczne jeszcze nie schowane leżące w nerkach. W normalnych okolicznościach już by zemdlała, ale Auschwitz hartowało człowieka. Słabi odpadali na początku.
Dziewczynie przez głowę przeszła myśl, dlaczego doktor zażyczył sobie jej obecności. Nie wiedziała też, w jakim celu trzyma ją w baraku pełnym ciężarnych bądź matek z dziećmi. Obawiała się, że ją również pragnie wykorzystać do eksperymentów. Gdy Mengele odwrócił się w stronę okna, żeby zebrać myśli, Lucia porwała ze stołu mały skalpel. Postanowiła, że to będzie jej ucieczka, gdyby szalony doktor zechciał jej coś zrobić. Wolała umrzeć, niż cierpieć.
— Przyznam, że nie wiem, co z tobą zrobić — odezwał się nagle. — Nie działam spontanicznie. To dla mnie nowość. Sam tego nie rozumiem.
Lucia spojrzała z zainteresowaniem na lekarza. Nie bała się na niego patrzeć. Jakimś dziwnym trafem czuła się przy nim bezpieczna, chociaż groźba eksperymentów wisiała nad nią niczym ostrze gilotyny. Nie czuła strachu, jak w chwili natknięcia się na pijanego esemana. A to śmieszne biorąc pod uwagę to, kto jest bardziej okrutny. Esesman miałby dość litości, żeby po gwałcie zabić Żydówkę – chociaż w ostatnim czasie wiele kobiet musiało żyć z tym piętnem, bo żołnierze zrobili się przebiegli lub raczej leniwi. Niemniej, o Mengele chodziły pogłoski, że nie ma wcale uczuć, a co za tym idzie, co go obchodził los jakiejś tam więźniarki? Można powiedzieć, że Lucia była zagrożona. A jednocześnie odetchnęła z ulgą.
— Nie obawiaj się bólu. Nie chcę nacinać ci skóry w jakikolwiek sposób. Nie czuję też wobec ciebie pogardy. — Odszedł od okna i usiadł na tapczanie, na którym zazwyczaj leżeli wybrani. W ostatnim czasie Mengele mało operował, więc łóżko było czyste. Nosiło jednak w sobie o wiele trwalsze ślady. Lucia odczuwała mrok tego miejsca.
— W pierwszy dzień powiedział pan doktorze, że użyje moich oczu — odważyła się powiedzieć. Musiała mu to przypomnieć. Uświadomić, że nie do końca mu ufała. Chociaż czy miało to jakieś znaczenie? Dla niego raczej nie. Tamtego dnia nie wiedziała, że na swojej drodze spotkała Mengele. Gdy wzięli ją do obozu, nie spodziewała się trafić akurat do Auschwitz.
— Zapomnij. Więcej pożytku zrobią, będąc nadal w twoich oczodołach. — Jego bezpośredniość ją urzekała. Nie bał się używać słów i doceniała to. Nawet jeśli był okrutny tak jak mówili, to nie zatajał prawdy.
— Boisz się, prawda? — spytał nagle. Żydówka nie wiedziała, co odpowiedzieć. Może ją sprawdzał, żeby zaraz ukarać za złamanie zasad? Nie mogła ot tak odzywać się do żołnierza SS, w dodatku tak wysoko postawionego w obozie! Miał plecy w samym Berlinie. Rzeczywiście był panem życia i śmierci. Anioł we własnej osobie. To od niego wszystko zależało, nie od komendanta, który pojawiał się raz na tydzień.
— Musisz coś zrozumieć. Nie morduję ludzi dla przyjemności. Nie widzę w tym sensu, bo nie mówię, że nie byłbym do tego zdolny. Przede wszystkim jestem lekarzem. Poświęcam jednostki, żeby wyleczyć dziesiątki. Jeśli nadal żyjesz, a ja obiecałem ci życie bez bólu, to możesz odetchnąć. Nie jestem gołosłowny. Rzadko składam obietnice, bo nie każdą mogę dotrzymać. W tym przypadku jednak mogę, a nawet muszę. — Przeczesał dłonią włosy, które zaczynały już nieco odstawać. Będzie musiał znów je ułożyć, ale to za chwilę.
— Działasz na mnie tak, jak nikt inny dotąd.
— Nie rozumiem — wyszeptała. Bała się powiedzieć cokolwiek na głos. Co ten człowiek jej wyznawał? Że była wyjątkowa, bo postanowił zostawić ją przy życiu? Ale co to było za życie, w obozie?
— Ja też nie. — Spojrzał jej prosto w oczy. Jego takie ciemne, pełne mroku. Jej zielone, pełne nadziei. Przeciwieństwa. — Ile masz lat?
— Siedemnaście. A pan doktorze?
Lucia chciała się znienawidzić, ale nie potrafiła. Wokół niej leżały dowody zbrodni, ale ona nie mogła w nie uwierzyć. Dla niej Mengele był miły. Jak mógłby być potworem? Ludzie musieli się pomylić. Przyszyli mu błędną łatkę.
Rozmawiał z nią. W kąciku jego ust nawet krył się cień uśmiechu. I ten sam człowiek miałby ranić malutkie dzieci? Miałby wrzucać noworodki do ognia? Albo kazać to zrobić? Lucia nagle poczuła się zagubiona. Tego było dla niej za wiele.
— Trzydzieści trzy. Pozwolisz, że przejdziemy na ty? Nie ukrywam, że jest coś nowego w rozmawianiu z tobą, a sądzę, że nie jestem aż tak stary, by zwracać się do mnie per pan.
— Jestem Lucia — bardziej stwierdziła, niż się przedstawiła, bo sama nie rozpoznawała swojego głosu. Nie rozumiała kim jest i gdzie się znajduje. Czuła, że robi coś nieodpowiedniego.
On jest Niemcem, mówił cichy głosik z tyłu głowy. Niemcy mordują Żydów. Nienawidzą ich. On cię unicestwi. Tego właśnie pragnie.
— Josef. — Podał jej dłoń. A ona, jakby chwilowo nie panowała nad swoim ciałem, uścisnęła ją. Nie spodziewała się, że pozna jakichś ludzi w obozie. Tu się pracuje i umiera. A zdobyła już dwie przyjaciółki i teraz w dodatku zawarła znajomość z najbardziej wpływową osobą w obozie.
Kolaborantka. Tak powinna się nazwać.
YOU ARE READING
Gdyby Mengele się zakochał
Historical FictionA jeśli w życiu najbardziej znanego lekarza z czasów drugiej wojny światowej pojawiłaby się osoba, dla której całkowicie straciłby głowę? Czy przerwałby wtedy okrutne eksperymenty, dostrzegając, jak to jest być ojcem i mężem? Jak to jest być kochany...