Pocałunek był jak podpisanie cyrografu z diabłem i Lucia doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Jednocześnie jednak nie potrafiła dłużej zwalczać w sobie pragnienia, jakim stał się Josef Mengele. Może i widziała go w sytuacjach, w których normalne kobiety nie widzą ukochanego i wiedziała, że w pewnej części Mengele czerpie z tego przyjemność. Ale walka z samą sobą też już ją powoli wykańczała. W miejscu takim jak obóz, miłość jest najcenniejszym towarem. Nie można jej odrzucać i wybrzydzać. Tylko czy nawet wtedy, gdy ofiaruje ją potwór?
W wieczornym gwarze pojękiwań i łkań, Żydówka starała się nie myśleć za dużo o zbliżeniu z doktorem. Zdawała sobie sprawę z tego, że nawet jeśli potrafiłaby zaakceptować jego ciemną stronę, ten związek, czy jak to w ogóle nazwać, nie przetrwa poza murami obozu. Mengele trafi przed sąd bądź ucieknie. Nie miała co do tego wątpliwości. Armia Czerwona, wspomagana Amerykanami zbliżała się coraz bardziej. Porażka III Rzeszy za kilka miesięcy miała zostać potwierdzona.
Lucia westchnęła głęboko. Czy mogła udawać przed Mengelem, że wcale jej na nim nie zależy? Udawać, że to jedynie w ramach przetrwania? Nie znała odpowiedzi na te pytania. Bała się, że ktoś zauważy, co się dzieje. Już i tak była podejrzana jej rola jako asystentki. Żydówek nie przyjmuje się do takich prac.
Rankiem, gdy ponownie stawiła się w jego gabinecie, Josef stał pochylony nad ciałkiem małego dziecka, na oko dwuletniego. Ręka, w której trzymał skalpel, drżała.
— Zobacz, do czego doprowadziłaś — rzekł na wstępie. Lucia przystanęła. Widziała, że coś jest nie tak. — Spoglądam na to martwe dziecko i nie potrafię zagłębić w nim ostrza. A dlaczego? Dlatego że ty tego nie pochwalasz. Mówisz, że jestem potworem, bo zabijam, ale czy miłość nie kieruje się większym okrucieństwem?
Dopiero wtedy na nią spojrzał. Oczy miał przekrwione, jakby przez całą noc nie spał. I taka była prawda. Próbował zetrzeć z siebie ślad zetknięcia z Żydówką, a jednocześnie pragnął jej bardziej i bardziej. Dopiero nad ranem znalazł określenie na swój stan. I ta diagnoza była dla niego bardziej mordercza od tyfusu, czy żółtaczki. Nie potrafił się z tym pogodzić. Z tym, że on – szanowany, wybitny doktor, doceniany przez Berlin, więc pośrednio przez samego Führera – zaraził się miłością. Zakochał się. W dodatku w Żydówce. Nienawidził tego, a jednocześnie sama myśl o tym zakazanym uczuciu ekscytowała go.
— Miłość jest największym dobrem. — Oponowała Lucia. Chociaż bała się, bo widziała, że doktor nie jest w swoim zwyczajowym nastroju, ani dobrym ani złym. Był raczej... rozchwiany emocjonalnie.
— Nie. W imię miłości ludzie czynią najgorsze rzeczy...
— Gorsze od twoich? — Przerwała mu. Ręce oparła na biodrach, żeby dodać sobie animuszu, ale wewnątrz cała się trzęsła. Musiała w końcu sama przed sobą przyznać, ona – romantyczka z krwi i kości – że przyszło jej dane kochać potwora, który jednak wobec niej był bardzo ludzki. Być może była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale po przypieczętowaniu pocałunkiem Lucia była pewna swoich uczuć. Bolała ją jednak niepewność Josefa. I jego strach.
Właściwie on miał wiele do stracenia. Ona nie za bardzo. Pozycja lekarza i szanowanego obywatela III Rzeszy w stosunku do pozycji zwykłej więźniarki, a wręcz podludzia z racji na pochodzenie... Lucia nie mogła wymagać od niego takiego poświęcenia. I rozumiała to, chociaż sama ta świadomość mocno ją przygnębiała.
— Nie mam poczucia winy, Lucio. Nie stać mnie na sumienie. Musisz to zrozumieć, żebyśmy mogli pójść dalej.
— Dalej? Gdzie dalej? Głębiej do piekła? — Zbliżała się do niego z każdym krokiem. Usilnie starała się nie patrzeć na martwego chłopczyka. Jego wystające żebra rzucały się w oczy.
Mengele zwiesił głowę. Dłonie zacisnął w pięści, przez co skalpel zranił mu wewnętrzną stronę dłoni. Nie baczył na to.
— Zwą cię aniołem, Josefie, ale ty i ja wiemy, że to nie jest pozytywne określenie. Czy dlatego przyszedłeś na świat i skończyłeś medycynę? By czynić okrutne eksperymenty, podlić dobrych ludzi? Dlaczego Hitler tak bardzo cię zaślepił swoją ideologią?
— Hitlera w to nie...
— Co Josefie? Mam go do tego nie mieszać? Jakkolwiek byś chciał dbać o jego reputację, ona jest już zszargana. Ale mimo to ty pędzisz dalej naprzód, coraz bardziej tracąc duszę w imię fałszywego dobra. A wierzę, że ją masz.
— Lucio...
— Nie, Josefie. Zastanów się nad tym. Dobrze wiesz, że Hitler nie zwycięży. Rosjanie są coraz bliżej. Gdybyś się poddał...
— Nie poddam się! — Wybuchnął. — Nie robię tego dla Hitlera. Robię to dla nauki! Dla siebie!
Krew ciekła mu po dłoni, gdy odwrócił się w stronę Lucii z ogniem w oczach. Pałały rządzą zniszczenia. Chciał jej zadać ból. Bał się, że tak dobrze go zna. I że może poznać jeszcze bardziej. Nie mógł na to pozwolić.
— Nie wierzysz w to, Josefie. Oboje o tym wiemy. Pozwól sobie pomóc. Odnajdź drogę powrotną. — Zrobiła jeszcze parę kroków i mocno się do niego przytuliła. — Ja ryzykuję życie, kochając cię. Pamiętaj o tym, gdy mnie zabraknie.
— Kochając... mnie? — Powtórzył niepewnie Mengele. Poczuł ukłucie w sercu na samą myśl, że ktoś go mógł pokochać. Zapominając o krwawiącej dłoni, odwzajemnił uścisk Lucii, brudząc ją przy tym krwią.
Żydówka zaczęła płakać. Cała ta sytuacja... Obóz, strata bliskich, walka o życie i związek z Mengelem przerastał ją. Żałowała, że on nie jest zwykłym lekarzem, a ona pełnoprawną obywatelką świata. Żałowała, że nie żyją w innych, lepszych czasach. Żałowała, że nie jest jej dane kochać i być kochaną w pełni i bez ograniczeń.
Minęło niemal pięć miesięcy od ostatniego rozdziału i nie liczę na to, że ktoś tu jeszcze pozostał, ale i tak jestem z siebie zadowolona, że dałam radę napisać ten rozdział. Jest dość dziwny, ale nawet mi się podoba. Wesołych świąt!
YOU ARE READING
Gdyby Mengele się zakochał
Historical FictionA jeśli w życiu najbardziej znanego lekarza z czasów drugiej wojny światowej pojawiłaby się osoba, dla której całkowicie straciłby głowę? Czy przerwałby wtedy okrutne eksperymenty, dostrzegając, jak to jest być ojcem i mężem? Jak to jest być kochany...