Jakbym wtedy wiedziała, że człowiek, który jest odpowiedzialny za tę kolejkę (rollercoaster) chce, aby to była moja ostatnia w życiu przejażdżka to... to chyba i tak bym wsiadła. A co. Na coś trzeba umrzeć. Wracając. Usiadł przede mną. Niby nic, tu słowo tam słowo, ale nie wiedziałam nawet jak ma na imię. Coś mi się kojarzyło, że to syn pani organizatorki i ta jego czupryna. W sumie kojarzyłam tylko włosy. Wiecie. Słabość do loczków. Mówi się, że miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje. Od pierwszego zamienionego słowa już chyba tak. I pierwszego wspólnego posiłku z jednej łyżki. Startych ogórków. Don't ask. Nie wiedziałam wtedy czy się zauroczyłam, czy się zakochałam, bo halo - liczę się tylko ja. On pogada i zniknie z mojej głowy za kilka godzin jak wrócę do domu. Ale mówił do mnie wciąż. I wciąż. I wciąż. I... o, wciąż. Ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz podobało. Wręcz tylko tego chciałam słuchać. Jak piszę to teraz to łezka mi się w oku zakręciła. Dosłownie w sekundzie, w której napisałam łezka. Ale twarda baba jestem. Silna i niezależna. Przynajmniej taka chcę być. Wracając. Był dla mnie takim dzieciakiem, gówniarzeria taka. Ale jednak coś w tym dzieciaku było. Widziałam, że próbuje mi zaimponować, a tego nie lubię. Widzę w ludziach to, co próbują ukryć, a nie to, co próbują pokazać. Czym więc pan... nazwijmy go jakoś... Młody. Tak. Czym więc Młody próbował zaimponować? Swoją wiedzą, a właściwie teorią na temat zbliżenia dwóch osób. Cielesnego. Intymnego. Wiecie. Dozwolone od lat 18 (kto zaśpiewał to zdanie?). Stworzył jakieś kółko wzajemnej adoracji, dosiadły się do mnie koleżanki z klasy, nie wiem ile ich tam było... ze 3? 4? Na 2-osobowe miejsce... I tłumaczył. Nawet praktyki chciał dać. Koleżance obok. Ale chyba ich nie dał, bo jeszcze z nią rozmawiam. W końcu koleżanki wróciły na swoje miejsca, Młody bóg seksu zakończył swe wywody, czyli postój. W tamtym momencie już zaczęłam działać jak kokietka. W głowie pojawiła się myśl 'ja wyjdę z autobusu to on też wyjdzie'. I tak się stało. Usiadłam na ławce, on też usiadł. Zaczęliśmy rozmawiać, podszedł jeszcze jeden kolega. Rozmawialiśmy dalej, o czym nie wiem, ale pamiętam, że określił mnie jako 'piękna pani'. Pojawiły się motylki w brzuchu w tamtym momencie chyba. Chyba, bo nigdy nic takiego nie czułam. Chyba się zakochałam.