1: Bójka

87 11 5
                                    

-Czy ty musisz tak długo siedzieć w tej łazience?!- udając, że nie słyszę marudzenia mojego kochanego brata kontynuowałam dalsze przygotowania do szkoły- Do jasnej cholery Evelyn, otwórz te drzwi bo zaraz je wyważę!- chłopak bez szans próbował się dobijać do drzwi jednak ja totalnie to zignorowałam.

Po dziesięciu minutach wyszłam z łazienki.

-Czy ty postradałaś zmysły, za dwadzieścia minut mamy pierwszą lekcje, a ja paraduje po domu w samych gaciach!- mówi rozwścieczony

-To jest ten moment, w którym powinnam Ci współczuć?- udając zmartwioną oddaliłam się do swojego pokoju ignorując przekleństwa John'ego

Dzisiaj jest wyjątkowy dzień, nic ani nikt nie jest w stanie mi go zepsuć, pierwszy dzień w nowej szkole. Niestety mój przygłupi braciszek również do niej uczęszcza w dodatku miał farta, że urodził się pierwszy i jest w trzeciej klasie.

Z szafy wyjęłam luźny T-shirt oraz jeansy, jeszcze czuć było ich lawendowy zapach. Po chwili byłam już ubrana, włosy zostawiłam bez zmian

-Włosy oddajcie się prawom natury- odparłam w myślach

-Nawet nie myśl, że zawiozę Ciebie do szkoły mała lampucero- do pokoju wszedł John

-Chcesz, żebym powiedziała mamie o twojej ostatniej domówce i pokazała jej zdjęcia jak rzygasz na jej ulubioną hortensje?- odparłam z chytrym uśmieszkiem

-Za pięć minut w aucie- powiedział bardzo zdenerwowanym tonem

Jak zwykle siostrzyczka zawsze wygrywa.

Po chwili zeszłam na dół.

-Cześć mamo- podeszłam do mojej rodzicielki a ta złożyła mi czuły pocałunek w czoło

-Hej, podekscytowana pierwszym dniem w nowej szkole?- spytała

-Trochę, mam nadzieje, że się odnajdę- skwitowałam

-Oj na pewno, John Ci pomoże

-Taaa... Na pewno- podeszłam do kuchni i wzięłam swoją śniadaniówkę oraz termos z herbatą

-Do zobaczenia!- krzyknęłam i wyszłam z domu
                            *
-Witamy w burdelu- moim oczom ukazał się budynek i boisko szkolne. Szczerze, wygląd zewnętrzny szkoły nie był jakiś tragiczny. Oboje wyszliśmy z pojazdu i po dosłownie dwóch sekundach John znikł mi z oczu. Praktycznie nie kojarzyłam nikogo z całego zbiorowiska. Gdzie nie gdzie widziałam znajome twarze.

-Evelyn!- krzyknął ktoś za mną na co lekko podskoczyłam, gwałtownie się obróciłam i zobaczyłam znaną mi posturę

-Sophie, chcesz żebym dostała zawału?- dziewczyna ścisnęła mnie z całej siły, nawet nie zdążyłam złapać powietrza

-Nie uwierzysz, jesteśmy ze sobą w klasie...
Znowu!- całe szczęście przynajmniej będę kogoś znała

Po boisku rozległ się głośny huk, a w oddali zauważyć można było grupkę ludzi, zaciekawione podeszłyśmy do zbiorowiska.

-Ej Evelyn, to chyba John, o kurde ale się wyrobił

-Co ten debil wyprawia?- praktycznie cala szkoła podeszła do grupki chłopaków, John wraz z kolegami cali we krwi uderzali pięścią w twarz jakiegoś chłopaka

-John, czy Ciebie całkiem powaliło?!- próbowałam podejść bliżej jednak tłum nie pozwalał mi się przecisnąć, musiałam wziąć sprawę w swoje ręce. Zadałam mocny cios w brzuch jakiemuś chłopakowi, przez co odsunął się i moglam wejść, oczywiście jestem kompletną ślamazarą i potknęłam w środku koła otoczonego przez ludzi

-Evelyn idź stąd!- krzyczy John, jakaś grupa chłopaków podeszła do mnie znacznie bliżej, jeden z całej siły chwycił mnie za nadgarstek

-Puść mnie gnoju!- próbowałam się wyrwać, jednak na marne, mój brat zadawał kolejne ciosy nieznajomemu i nagle coś mnie oświeciło, ugryzłam chłopaka z rękę na co on gwałtownie mnie puścił, podbiegłam do Johna

-Zostaw go!- krzyczę

-Ten drań sobie zasłużył!- spojrzałam na murawę, była cała we krwi

-On się zaraz wykrwawi, niech ktoś zawoła nauczyciela!- jakaś dziewczyna odłączyła się od tłumu, John chyba zrozumiał powagę sytuacji i dosyć znacząco odsunął się. Ja w tym czasie z plecaka wyciągnęłam telefon komórkowy i wybrałam numer alarmowy.

-On nie oddycha!- krzyczę, od razu przystąpiłam do resuscytacji, nie mogło obejść się od ludzi, którzy co chwile cykali nam zdjęcia. Do zbiegowiska przyleciała jakaś nauczycielka.

-Matko Boska, co się stało?!- kobieta schyla się do chłopaka i zmienia mnie w reanimacji. Do tłumowiska podbiegła większa grupa nauczycieli, kazali wszystkim rozejść się.

-Doszło do jakiejś bójki i mocno oberwał- od razu spojrzenia padły na mojego brata i grupkę jego kolegów

-Panowie pójdą ze mną- oznajmiła jedna z nauczycielek

Rozwścieczony John podążał w stronę szkoły. Na boisku zostałam ja i kobieta. Na teren szkoły przyjechała karetka.

-Dobra robota- powiedziała- A teraz idź do szkoły

-Nie... Ja zostane- oznajmiłam pewnym głosem

-Nie możesz, musisz iść na lekcje, ja pojadę z nim i zadzwonię po jego rodziców

Bezradna szłam w kierunku budynku.
Nie pewnie zapukałam do klasy języka angielskiego. Wszyscy patrzyli na mnie jakby zobaczyli ducha. Nauczycielka tylko kiwnęła głową i rzuciła krótki uśmiech.
Dosiadłam się do Sophie.

-Ty masz naprawdę dobre serce, nie poznaje Ciebie- powiedziała

-Ja siebie też nie poznaje...

Hejka hejka, nowa książka, nowa energia. Mam nadzieje, że pierwszy rozdział wam się podobał, napiszcie w komentarzach czy trafiłam w wasze gusta. Drugi rozdział pojawi się jutro. Buziaki❤️

Córka AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz