7 listopada, 1968 rok
W małym miasteczku Springfield, w stanie New Hampshire, był dom. Dom, który słynął codziennymi spotkaniami młodych ludzi. Często siedzieli przy stole w jadalni albo w ogrodzie, śmiejąc się, pijąc piwo lub (jeśli wzięła ich ochota) wino. Rozmawiali o życiu, o tym, kto zostanie prezydentem w następnych wyborach albo o nowej kasjerce w pobliskim sklepie. Byli ludźmi dopiero zaczynającymi przygodę z dorosłym życiem, jednak to właśnie te lata były najlepsze. Skończyli college, rozpoczynali pracę jako nauczyciele, mechanicy, a niektórzy dalej brnęli w obłęd nauki i szli na studia, chcąc zabłysnąć w przyszłości jako znani inżynierowie. Tym kimś był Tony Stark, a dom, w którym spędzali całe dnie, dobrze się bawiąc, był jego.
Jednak dzisiaj nie odbyło się spotkanie. W czterech ścianach jego domu, który miał już prawie trzy lata, przesiadywał tylko on i młoda, rudowłosa kobieta. Siedzieli w salonie i w ciszy pili gorącą, imbirową herbatę.
— Dobra, powiedz, Stark, dlaczego mnie do siebie zaprosiłeś? — Nie wytrzymała w końcu.
Tony, który wcześniej wyglądał przez okno, odwrócił się do niej i uśmiechnął lekko.
— To chyba jasne. Jesteś moją sąsiadką, Natasha. Sąsiadów zaprasza się na popołudniowe herbatki.
Dziewczyna przekręciła oczami na jego wypowiedź. Od jakiegoś czasu przychodziła do niego sama, bez Clinta, Thora i Burce'a.
— Znowu czujesz się samotny? Samotny, bo nie ma go i od kilku miesięcy nie dostałeś od niego listu? - zgadała, a kiedy nie usłyszała odpowiedzi, westchnęła i postawiła kubek na małym, drewnianym stoliku. — Wróci, przecież wiesz o tym. Da radę, to Steve. Jemu zawsze szczęście sprzyja i...
— Przestań — przerwał Tony. — Jutro jest jego ostatni dzień. Ostatni dzień w tym cholernym Wietnamie. Tak samo jak i Bucky'ego.
Natasha słysząc imię Barnesa, skrzywiła się delikatnie, nie chcąc poznać po sobie, że od roku czekała w niewiedzy na ukochanego, z którym miała mieć szczęśliwie życie. Po tym jak poznali się w wesołym miasteczku, gdy chodzili do college'u, długo planowali w sprawie z kupnem ładnego, niedużego domu. Musieli ciężko pracować, żeby drobić się swojej posiadłości, bo pomimo pieniędzy rodziców, którzy dokładali się, było za mało. A kiedy, w końcu po czterech latach, doczekali się i kupili dom, tuż przy Tonym, Bucky wyjechał na wojnę. Dziewczyna ukrywała swoją wściekłość i rozpacz bardzo głęboko, ale i tak najbliżsi widzieli, jak cierpi.
— Wrócą — powiedziała tylko i znowu usiadała na białej kanapie. Ponownie w ciszy pili herbatę, oboje starając się przestać mieć przed oczami obraz ludzi, którzy znaczyli dla nich więcej niż inni, leżących w kałuży krwi gdzieś wiele mil stąd. — Co napisał w ostatnim liście?
CZYTASZ
HE IS AMERICAN ━ STONY
Fanfiction❝ᴀɴᴅ ɪɴ ᴛʜᴀᴛ ᴡᴀʏ ɪ ᴜɴᴅᴇʀꜱᴛᴏᴏᴅ ʜɪᴍ ᴀɴᴅ ɪ ʟᴏᴠᴇᴅ ʜɪᴍ. ɪ ʟᴏᴠᴇᴅ ʜɪᴍ. ᴀɴᴅ ɪ ꜱᴛɪʟʟ ʟᴏᴠᴇ ʜɪᴍ.❞ Rok 1968, w Wietnamie trwa wojna, gdzie młodzi Amerykanie giną na obcej ziemi. Tylko ci ze szczęściem wracają cali i zdrowi do ojczyzny. Steve wierzy, że walczy d...