IN A SENTIMENTAL MOOD

648 62 132
                                    


     Minął tydzień odkąd Bucky rozmawiał z Tonym

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

     Minął tydzień odkąd Bucky rozmawiał z Tonym.

     Tamta noc w łazience była naprawdę długa, pełna płaczu i kojącego głosu Jamesa, który trzymał swojego przyjaciela przy sobie. Rozmawiali jeszcze godzinami, czasem nawet z ich ust wydobył się krótki śmiech, który po chwili zastąpiony był ciepłymi łzami. Każde słowo wypowiedziane przez nich nigdy nie zostało później powtórzone. Każdy wyjawiony sekret nie został rozpowszechniony. Wszystkie wylane łzy pozostały w tym małym pomieszczeniu.

     Była to sobota, kiedy Tony w końcu wyszedł z domu. Pamiętał, jak z lekkim zawahaniem ruszył do furtki sąsiadów. Gdy jej dotknął, była zimna, więc szybko popchnął ją i zapukał do drzwi naprzeciwko. Nie stał nawet minuty, a rudowłosa dziewczyna w szarym swetrze ukazała się jego oczom. Uśmiechnęła się na tyle, ile potrafiła, a po chwili poszerzyła widok na salon, w którym przy stole siedzieli wszyscy. Prawie wszyscy. Ponownie usiadała na miejscu, kiedy Tony wszedł do środka, zdejmując buty i zostając w czarnym golfie.

     — Mam nadzieję, że znajdzie się miejsce dla mnie — odezwał się, a kącik jego ust powędrował na chwilę do góry.

     Każdy ochoczo pokiwał głową. Thor szybko odsunął krzesło stojące obok niego, następnie nałożył na mały talerzyk kawałek ciasta marchewkowego i nalał herbaty do filiżanki dla swojego przyjaciela. Tony tylko spojrzał z wdzięcznością na blondyna i wziął gryz wypieku.

     Siedzieli w ciszy, nie chcąc rozpoczynać żadnej rozmowy. Starali się przełknąć jedzenie, pić herbatę, która od godziny stała pełna w ich naczyniach. Próbowali myśleć, że wszystko jest na swoim miejscu, tak jak kiedyś, ale nie było.

     Tony wolno przeżuwając, spojrzał na swoich przyjaciół. Thor po raz pierwszy stracił apetyt do ciasta Natashy, dłubał w nim, jakby szukając czegoś naprawdę ciekawego. Clint zawijał na palec skrawek obrusa, nie spuszczając wzroku z białego materiału. Bruce po cichu wyciągał z paczki kolejnego papierosa. Był to już jego drugi tego ranka. Natasha mieszała łyżeczką herbatę, chociaż że cukier w niej dawno się rozpuścił. A James patrzył z wyczekiwaniem w okno, chciał w nim ujrzeć dobrze znaną mu twarz, która właśnie spóźniła się na ich wspólne śniadanie. I cholera, każdy chciał, aby to było tylko niewinne spóźnienie. Pragnęli tego, jednak wiedzieli, że czasami marzeń nie da się spełnić.

     W końcu wzrok Starka padł na siódme krzesło, które było puste (a nie powinno być). Przypatrywał mu się długo, a po chwili reszta siedzących również zwróciła uwagę na opustoszałe miejsce. Każdy wyobrażał sobie, że siedzi na nim Steve, który pije właśnie drugą filiżankę herbaty lub rysuje na serwetce, jak zawsze miał w zwyczaju. Mogli pewnie przypatrywać się temu jeszcze długo, jednak Bucky nie wytrzymał i wstał, odsuwając krzesło ze skrzypnięciem pod ścianę.

     — Tak będzie lepiej — wyszeptał.

     I każdy się z nim zgodził.

     Od tamtej chwili siódme krzesło zawsze stało nienaruszone w kącie, a spotkania stawały się łatwiejsze. Coraz częściej było słychać głośne rozmowy i śmiechy, jednak nie były takie same. Wydawały się być inne, zupełnie nowe. Nikt nie chciał się do tego przyznać, ale każdy z nich wraz ze Stevenem stracił cząstkę siebie.

HE IS AMERICAN  ━  STONYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz