8.

1.1K 241 56
                                    


                       Kim Seokjin od samego rana chodził po zamkowych korytarzach z uśmiechem na ustach. Chciał zrobić jak najlepsze wrażenie, dlatego między innymi zdecydował się założyć uszyte przez siebie ubrania. Były one nie do skopiowania, dlatego oczywiście wyróżniał się wśród pozostałych uczniów.

W pewnej chwili poczuł mocne uderzenie, przez które upadł na podłogę. Obok niego porozwalane były książki i pojedyncze kartki. Zauważył zbierających się wokół tłumek gapiów, zaczynających komentować sytuację.

— Przepraszam, przepraszam, przepraszam — usłyszał głos, który należał do klękającego przed nim chłopaka. Seokjin zauważył, że na jego nosie widniały okrągłe okulary, które dodawały mu tego mądrego wyglądu. — Wybacz, ale jestem strasznym niezdarą i po prostu często nie uważam. Mam nadzieję, że nic ci się nie stało.

— Oprócz tego, że moje ubrania zapewne się pobrudziły to nie, wszystko okej — mruknął Seokjin, łapiąc za wystawioną rękę chłopaka i się podnosząc. — Masz okulary i nie widzisz ludzi?

— To moja specjalność, że na wszystkich wpadam i wszystko niszczę — zaśmiał się, wkładając podniesione wcześniej książki do torby. — Jesteś nowy, prawda?

— Mhm, Kim Seokjin. — Wystawił rękę, którą stojący naprzeciwko chłopak uścisnął. — A ty, niszczycielu wszystkiego?

— Kim Namjoon, przewodniczący szkoły. — Na jego policzkach uformowały się rumieńce, gdy usłyszał wcześniejsze słowa Seokjina. Zazwyczaj każdy miał dosyć Namjoona i go zbywał przy pierwszej lepszej okazji, a nowy chłopak wręcz przeciwnie. Samowolnie się przedstawił. — Oprowadzić cię może?

— Z wielką chęcią! — uśmiechnął się i łapiąc torbę w rękę, udali się na zwiedzanie szkoły.

👑👑👑

Nie od dzisiaj w Bajkowej Szkole wiadome było, że Yongsun przewyższała wszystkich swoją popularnością. Sam fakt o jej niespotykanej urodzie i charakterze już zadziwiał, a do tego dochodziły zaręczyny z księciem. Dziewczyny będąc w jej towarzystwie, zazdrościły, a chłopcy popisywali się wszystkimi umiejętnościami. Yongsun była numerem jeden, kto więc zajmował drugie miejsce?

Gdy widziano tę osobę na korytarzach, zazwyczaj ludzie natychmiastowo się odsuwali. Nie przez strach, ale ze względu na fakt, że nie chcieli zamarznąć. Park Jimin szedł korytarzem na drugim piętrze szkoły, zmierzając na kolejną dzisiaj lekcje. Ubrany w niebieski polar i w tym samym kolorze urocze nauszniki wydawał się taki bezbronny. Dodatkowo każdy jego krok zostawiał na podłodze płatek śniegu, który szybko jednak topniał.

Czarnowłosy chłopak był również znany w szkole. W końcu przyjaźnił się z Jeonggukiem, a dodatkowo fakt, iż był potomkiem Elsy pomagał jego reputacji. Co innego z jego kuzynką Sooyoung, która z charakteru przypominała własną, nierozgarniętą matkę. Jimin od zawsze był niezależny i nie przywiązywał się za bardzo. Jeongguk jako jedyny potrafił dać mu swobodę i nie naciskać na żadne spotkania. Możliwe, że dlatego tak dobrze się rozumieli.

Jimin skierował się do miejsca, w którym zazwyczaj samotnie przesiadywał przerwy. Tak jak wspomniałam wcześniej, ludzie uciekali ze strachu przed zimnem. Sam Park również chodził co chwila zmarznięty, dlatego nawet latem ubrany był od góry do dołu w polar. Przyzwyczaił się, więc wszystko mu odpowiadało. Lubił swoją rutynę, w której jakakolwiek zmiana już go denerwowała.

Tak było i teraz gdy jego miejsce zajął ktoś inny. Chłopak wyglądał na znużonego i oczekującego na koniec zajęć. Jimin pierwszy raz go widział. Prawdopodobnie mógł to być chłopak z wyspy, o których Jeongguk mu mówił. Park nie miał nic do jego pomysłu, zwyczajnie mając gdzieś to czy będą tutaj, czy tam. I tak już każdy go denerwował.

Podszedł bliżej ławki, zauważając, że nieznajomy nadal go nie widział. I o ile to nie było dziwne tak fakt, że nie czuł zimna już tak. Jimin zdziwił się, ponieważ pierwszy raz zdarzyła się taka sytuacja. Przecież był już przyzwyczajony do samotności.

— Ej! — Szturchnął ramię siedzącego chłopaka, który powoli zwrócił się w jego stronę. — To moje miejsce.

— Nie zauważyłem, aby było podpisane. Ciebie także tutaj nie było — westchnął, ponownie przymykając oczy. Jimin stał nad nim, nie wiedząc co zrobić. Chłopak okazał się niezbyt przyjazny i skłonny do rozmowy, a Park nie umiał nic na to zaradzić. — Będziesz tak stał i się gapił?

— Nie jest ci zimno? — zapytał, ignorując pytanie ze strony nieznajomego. — Nic nie czujesz?

— Czuję, że jak będziesz nade mną stał i paplał, to mi mózg wybuchnie — jęknął, otwierając oczy, aby spojrzeć na czarnowłosego chłopaka. — I nie, nie jest mi zimno, lodowa księżniczko.

— Słucham? — oburzył się, bo przecież w niczym mu nie przeszkadzał, a ten tak po prostu go obrażał.

— Nie mów słucham, bo cię... dokończ sobie sam — zaśmiał się, widząc rosnące zdziwienie na twarzy Parka. — Słuchaj laluś, miejsca jest wystarczająco dla naszej dwójki, tak więc siadasz albo stoisz jak maszt Hoseoka.

Jimin czuł, jakby jakaś gula nagle urosła mu w gardle, przez co nie mógł się odezwać. Czarnowłosy w pewien sposób go zaciekawił. W Auradonie byli sami nudziarze, którzy żyli według tych bajkowych pierdół. Sam Jimin miał o tyle dobrze, że jego matką była kobieta, która sama się w przeszłości sprzeciwiła. Tak więc Park po kimś to odziedziczył.

— Wkurwiasz mnie coraz bardziej.

Nieznajomy odezwał się, a następnie łapiąc dłoń Jimina pociągnął go obok siebie. Park upadł na ławkę, jedną nogę umiejscawiając na udzie chłopaka. Był w szoku. Jeszcze nigdy w życiu nie przeżył takiej sytuacji, a zwłaszcza z osobą tej samej płci.

Szybko zabrał dolną kończynę z ciała nieznajomego, po czym przesunął się na koniec ławki. Wlepił wzrok w książkę, którą zaraz otworzył na przypadkowej stronie. Serce waliło mu niemiłosiernie, co zapewne słyszał siedzący obok chłopak.

— Jestem Yoongi, syn Hadesa — odezwał się, spoglądając na czarnowłosego. Ten podniósł głowę, przez co ich oczy się spotkały. Niebieskie i czarne, idealne połączenie.

— Jimin, syn Elsy.

— Mamuśka chyba zbyt chłodna dla ciebie była — zaśmiał się Min, wywołując lekki uśmiech na twarzy towarzysza. — Dla wyjaśnienia, mój stary żył ze zmarłymi. Myślisz, że tam było ciepło?

— No nie. — Teraz zrozumiał, dlaczego chłopak nie czuł mrozu. Zwyczajnie był przyzwyczajony jak Jimin. Czy to oznaczało, że znalazł w końcu nowego znajomego? Yoongi nie był raczej skłonny do pogawędek z nim, ponownie przymykając oczy i opierając się głową o parapet. Jimin jedynie westchnął, wracając wzrokiem do książki.

Nie zauważył jak siedzący po jego prawej stronie chłopak, wpatruje się w niego kątem oka.



[dzisiaj brak taekooków, ale mam nadzieję, że poboczne ship też wam się spodobają!

chciałabym wam podziękować za 2k wyświetleń i ponad 700 gwiazdek! planuje na 5k krótki maratonik, liczący około 3/4 rozdziałów jednego dnia

do zobaczenia kochani już w następnym rozdziale!❤️]

Oиcε υρσи α тιмε •j.jg//к.тн•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz