3.

1.2K 226 65
                                    

Zdenerwowanym krokiem szedł przed siebie, w rękach trzymając dwie dosyć ciężkie książki. Za nim podążała jego narzeczona, która o chwile zarzucała swoje długie blond włosy do tyłu. Z samego rana, gdy jeszcze nie zdążył wyjść z pokoju, ta zadzwoniła do niego z pretensjami.

— Cofnij to! — krzyknęła podobnie, w końcu łapiąc młodego księcia za ramie. — Jak mogłeś? Czy ty już całkowicie zgłupiałeś?

— Mhm...dzięki. Nie ma to jak wsparcie od ukochanej. — prychnął, spoglądając z góry na wkurzoną Yongsun. — Myślałem, że inaczej zareagujesz i postarasz mi się pomóc.

— Oczywiście bym to zrobiła, ale twój pomysł jest conajmniej nie do pomyślenia! — ponownie się oburzyła, puszczając ramie Jeongguka. —
Sprowadzić tutaj tych wyrzutków? Jeden gorszy od drugiego. Oni tutaj nie pasują.

— Skąd wiesz, hm? — zapytał, wprawiając Yongsun w zakłopotanie. Zawsze tak się działo, gdy dziewczynie brakowało sensownych argumentów. — No właśnie, mówisz tak ponieważ żyjesz stereotypowo. Każdy z wyspy jest według ciebie zły, a prawda jest taka, że zdziwiłyby cię realia. Wybrałem tylko czwórkę potomków, a bulwersujesz się jakbym conajmniej całą społeczność tu przenosił.

— Nie robiłabym tego, gdybyś nie zaprosił syna Diaboliny. — wysyczała, ponownie zarzucając włosami, tym samym podnosząc ciśnienie Jeona. —Przypomnę ci, że ta kobieta chciała zabić moją matkę! Gdyby tak się stało, to bym tu nie stała.

— Nikt nie byłby szczególnie pokrzywdzony...—powiedział sam do siebie, mając dość słów swojej ukochanej. Wiedział oczywiście, że Diaboliną chciała zabić matkę Yongsun. Jego ukochana po prostu od razu zakładała, że Taehyung zrobi to samo z nią. — Posłuchaj, klamka zapadła i samochód jutro po nich rusza. Chcę im pomóc, więc jeżeli nie masz zamiaru mnie wesprzeć i bynajmniej zgodzić, to widocznie nie nadajesz się na królową Auradonu.

Między nimi zapadła cisza, przerywana jedynie śpiewem ptaków z okolicznego parku. Blondynka wpatrywała się w swojego narzeczonego z niedowierzaniem, iż ten spróbował powiedzieć coś tak haniebnego. Nawet nie zauważyła, w którym momencie uroniła łzy. Jeongguk widząc zaczerwienione oczy dziewczyny, sięgnął wolną ręką do jej policzka.

— Naprawdę tak uważasz Gukie? Nie kochasz mnie już? — zapłakała, rzucając się na szyje młodego księcia, w wyniku czego książki poleciały na ziemię. — Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy!
Nie mogłabym spać z myślą o twojej stracie!

— Yongsun...

— Kochanie nie zostawiaj mnie. Obiecuję, że ci pomogę. Postaram się, żeby poczuli się jak w domu. — mówiła w jego szyje, a Jeonggukowi nie pozostało nic innego jak głaskać ją po plecach. —Kochasz mnie?

— Oczywiście, że tak, nawet nie pytaj się o takie rzeczy. — mruknął, odsuwając od siebie twarz dziewczyny. — Ale musisz zaakceptować fakt, że od jutra ty i Taehyung staniecie się rówieśnikami. —trzymał w dłoniach jej policzki, a ta jedynie przytaknęła głową. Schylił się, by skraść z jej ust wyjątkowo czuły pocałunek, który dziewczyna zaraz odwzajemniła.

Para przytulała się jeszcze przez chwile, by pozbierać swoje poplątane myśli. Jeongguk był wdzięczny ukochanej, że ta zgodziła się pomóc potępionym. W końcu jaki dawałby przykład, gdyby Yongsun gardziła jego decyzjami? Sięgnął ręką, by zabrać z ziemi książki. Zaraz objął dziewczynę w pasie, idąc razem z nią w stronę swojej szkolnej szafki. Uśmiechnął się do blondynki, zostawiając ostatni pocałunek na jej skroni.

A Yongsun? W tamtym momencie jedyne o czym myślała, to o tym, że nie spocznie dopóki nie pozbędzie się stąd syna Diaboliny.



👑👑👑



— Oddaj mój sweter! To ostatni jaki został!

Od rana w mieszkaniu Taehyunga było głośno, gdyż nikt z domowników nie wiedział kiedy miał przyjechać wóz z Auradonu. Chaos rozpoczął się wraz z pakowaniem, gdy to Seokjin podbierał matce ubrania, a Hoseok ojcu żel do włosów.
Hades jedynie poprosił syna, by ten z Auradonu przywiózł mu jakiś dobry trunek, na co ten obojętnie przytaknął.

Cała trójka a zgodzie przyjęła myśl o przeprowadzce, przeciwnie do Taehyunga, który od rana siedział w swoim pokoju. Spakowana torba leżała pod jego nogami, a on sam wpatrywał się w zamek zza okna.

Czy w tym właśnie dniu porzucał całą swoją złą naturę? Miał się zmienić w takiego skąpca i gbura jak żyją w Auradonie? Straci kontakt z matką?

Westchnął, nakręcając na palec swój różowy kosmyk włosów. Domyślał się, że gdy przyjadą napotkają te obwiniające i złośliwe spojrzenia. Staną się wyrzutkami. Zwierzętami w otwartym przez cały rok cyrku, w którym ludzie śmieją się z ich nieszczęść.

— Hej, idziesz? — jego rozmyślenia przerwał stojący w progu Seokjin, który z uśmiechem na niego spoglądał. — O nie, Tae...znowu za dużo główkujesz. Co tym razem? — przysiadł obok właściciela pokoju, zarzucając na jego barki rękę. —Będzie dobrze, tylko musisz mieć chęci i nadzieję.

— A co jeżeli ta okaże się myląca? Zaprowadzi nas do ślepego zaułku? — pytał ciągle, chyba pierwszy raz w życiu będąc tak przejętym. — Seokjin, a ty się cieszysz?

— Oczywiście! Oddałbym własną matkę, żeby się tylko stąd wydostać. — powiedział, przez co na usta Taehyunga wpłynął uśmiech. — Na wyspie oprócz stosu brudu i odoru płynącego ze skażonej wody, nic na nas nie czeka. Księciunio Auradonu daje nam szanse, jedyną w swoim rodzaju. Taehyung...jesteś zbyt wyjątkowy aby tutaj zostać i słuchać rozkazów tej wiedźmy.

— Kocham cię Seokjin. — mruknął, przytulając przyjaciela. Czarnowłosy jedynie się uśmiechnął, klepiąc Taehyunga po ramieniu. — No już, koniec tych cnotliwości. Sam Auradon na nas czeka!


[miłego dnia kochani!💋]

Oиcε υρσи α тιмε •j.jg//к.тн•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz