4.

1.2K 228 51
                                    

Po 11 dało się usłyszeć klakson nadjeżdżającego wozu. Okoliczni mieszkańcy zebrali się w oknach oraz na ulicy, z ciekawością obserwując samochód wprost z Auradonu. To była zdecydowanie nowość widzieć takie coś na wyspie. Ostatni raz ludzie z Auradonu zjawili się tutaj, by uwięzić wszystkich zbrodniarzy. Informacja o przeprowadzce czwórki chłopaków szybko się rozeszła, wywołując mieszane uczucia. Jedni pochwalili i wierzyli w szanse na odzyskanie wolności, a druga cześć mieszkańców gardziła nimi. Mówili, że przeprowadzając się tam zdradzają swoich.

A oni po prostu mieli dosyć tego chaosu i bałaganu.

Równo o 11;01 rozsunięto blaszana drzwi, zza których wyszła najpierw Zła królowa. Śmiała się z tych wszystkich gapiów, którzy mogli wyłącznie pomarzyć o takiej szansie. Wiedziała, że jej synek nie bez powodu został wybrany. Był w końcu najlepszy i najpiękniejszy, tak jak ona sama.

(No może trochę mniej)

Po matce i synu wyszedł Gaston, zaraz puszczając oczka do zauroczonych panienek. To nie było nic dziwnego, tak samo jak widok Hoseoka idącego za nim i robiącego dokładnie to samo. Jung nie był specjalnie przerażony przeprowadzką. W końcu te ułożone księżniczki musi ktoś rozochocić!
Same przybiegną do niego, trzeba tylko poczekać.

Gdy w końcu przy samochodzie stanęła trójka chłopaków wraz z ich opiekunami, z domu wyszedł Taehyung. Na widok Diaboliny od razu rozeszły się szepty, niektórzy nawet pisnęli ze strachu. Kim nie przejmował się ciekawskimi gapiami, będąc przyzwyczajonym do takiej codzienności. W końcu był synem Diaboliny, nie jakiegoś Hansa czy Jafara.
Westchnął cierpiętniczo, poprawiając spadająca z ramienia torbę. Jego przyjaciele odstawili się jak na jakieś przyjęcie, a on sam włożył same czarne ubrania i podartą, skórzaną kurtkę.

W momencie stanięcia przy reszcie, z wozu wyszedł postawny i napakowany mężczyzna. Na głowie miał czarną czapkę, jego nos przyozdabiały w tym samym kolorze okulary przeciwsłoneczne. Ubrany w elegancki garnitur robił wrażenie, wywołując kolejną salwę szeptów. Wszyscy czekali na jakiekolwiek słowa, jednak mężczyzna pozostawał cichy.

— Wysłali nam niemowę? — zapytał Seokjin, poprawiając włosy w srebnym lusterku. —  Ekscytująco od samego początku.

W tym momencie drzwi samochodu się otworzyły, jakby same zapraszając wybranych do środka. Chłopcy spojrzeli po sobie, nie będąc pewnymi co do tego jak się zachować. W końcu niezręczną atmosferę przerwał Yoongi, wychodząc na przód. Nie spojrzał na żadnego z przyjaciół ani swojego ojca, zaraz znajdując się we wnętrzu drogiego wozu. Kolejny był Hoseok, za nim Seokjin i na końcu Taehyung, który przed wejściem spojrzał się w stronę matki, wyłącznie uśmiechającej się do syna.

Był jej kartą przetargową.

Gdy cała czwórka siedziała już w czarnym samochodzie, cichy mężczyzna przeszedł na stronę kierowcy, by zaraz znaleźć się w środku. Bez słowa odpalił silnik i przeciskając się przez tłum zebranych, odjechał w kierunku mostu. Żaden z młodych potępionych nie chciał się odezwać, zdając sobie sprawę, że potrzebują czasu. W końcu za parę minut mieli opuścić wyspę, ich dom i jedyne życie.

Przez przednią szybę zauważyli zniszczony fragment mostu, który od zawsze się tutaj znajdował. To miał być przekaz, żeby nawet nie próbowali uciekać. Nikt nigdy nie chciał wiedząc, że po prostu się nie da. Całą wyspę otaczały zaczarowane wody, których żaden śmiałek by nie pokonał. Po prostu żyli bez możliwości ucieczki.

— Um, on ma zamiar wjechać z nami na TEN most? — spytał Hoseok, wpatrując się przed siebie. —Przecież ten fragment nie ma nawet kilometra.

— Co? — spytał Taehyung, który od momentu wyjechania był w swoim świecie. —Przecież...przecież on nas zabije!

W samochodzie zapanował chaos, gdy do mostu zbliżali się coraz szybciej, a nadal nic się nie stało. Jeżeli mężczyzna planował wjechać na taki fragment, jednoznacznie skazywał pasażerów i samego siebie na śmierć.

— On żartuje prawda? Przecież mój żel do włosów nie jest wodoodporny!

— Mój strój cały przemoknie! Szyłem go dwa miesiące!

— Po prostu się zamknijcie.

— Cholera no, zróbcie coś! On chce nas zabić! —krzyknął Taehyung, jednak mężczyzna ani drgnął.
W momencie wjechania na fragment mostu, cała czwórka zacisnęła mocno oczy, a Seokjin wydarł się wraz z Hoseokiem i różowowłosym.

Nie zauważyli jednak momentu, gdy kierowca wcisnął guzik na pilocie, a przed nimi zaczął pojawiać się przepiękne przedłużenie mostu.
W jednej chwili nic nie było, a już zaraz jechali po zarośniętym kolorowo połączeniu. Dopiero, gdy Yoongi jako pierwszy otworzył oczy, powiedział pozostałym co się stało. Cała czwórka była w szoku, widząc na żywo stworzony z niczego most.

Po chwili znaleźli się już na Auradońskiej szosie, która prowadziła już wprost do pałacu królewskiego. W samochodzie zapanowała cisza, jednak nie na długo.

— TY CHORY POJEBIE! MOGŁEŚ NAS ZABIĆ! —krzyknął Taehyung, wycierając kropelki potu z czoła. Warknął pod nosem, sam będąc zdziwionym swoim  zachowaniem. — Pierwsze o co poproszę tego księcia od siedmiu boleści, to żeby cię zwolnił!

Pozostali towarzysze wyłącznie zaczęli się śmiać, wyglądając zza okien na otaczające ich środowisko. Tyle kolorów chyba nigdy nie było na wyspie. Wszędzie kwiaty, zwierzęta i bajkowe wręcz miejsca. Czy Auradon to wyjęty do rzeczywistości obrazek z Google Grafika, który każdy chciałby zobaczyć na żywo?

— Chłopacy — zabrał głos Hoseok, zwracając na siebie uwagę przyjaciół. — Chyba wygraliśmy na pieprzonej loterii. — powiedział, gdy przed nimi wyrósł jakby z ziemii wielki zamek Auradonu.

Zabawa dopiero się zaczyna.


[jutro wyjeżdżam z samego rana nad morze, więc rozdział może pojawić się jeszcze później niż dzisiaj

przy okazji wasze komentarze zawsze przyprawiają mnie o salwę śmiechu, dlatego zostawiajcie ich jak najwięcej!

napiszcie mi proszę jak wam minął dzisiejszy dzień i czy macie jakieś plany na majówkę💓

do zobaczenia!]

Oиcε υρσи α тιмε •j.jg//к.тн•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz