Rozdział I

35 5 0
                                    

Otworzyłam oczy, znajdowałam się, chyba, w opuszczonej rezydencji. Przynajmniej wszystko na to wskazywało. Chciałam wstać, ale zorientowałam się, że jestem przywiązana. Przestraszyłam się. Zaczęłam szybciej oddychać. Zamknęłam oczy i próbowałam się uspokoić. Usłyszałam jak ktoś za mną otwiera drzwi:
- Kto t..tu jest?! Po...pokaż się! - jąkałam się że strachu
- Hahaha - odezwał się męski głos - odważna jesteś co? Czuję, że się boisz..
- N..nie boję się ciebie! Pokaż się! - krzyczałam. Wyszedł z za mnie, ma... Białą skórę?! Nie ma twarzy...?! Czekajcie...
- S.. Sle... Slenderman?! Nie, to nie może być prawda! Ty nie istniejesz! - Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. - ja... Ja napewno śpię, to tylko koszmar, prawda?! Prawda?!!! PRAWDA?!?!!! - Krzyczałam przez łzy. Wiedziałam, że zaraz umrę. Nie chciałam, nie zdążyłam pożegnać się z rodziną, przyjaciółmi... W sumie... Ojca nie znam.. Matka.. Nie żyje.. Umarła 6 lat temu, gdy miałam 10 lat, a moja przyjaciółka... Cóż... ona... Tak jagby nie żyje. Hehe.. He.. Nie ważne, miałam jeszcze całe życie do przeżycia. Chciałam żyć!
Operator odwrócił się i przyprowadził obok mnie jakiś wózek, na którym były narzedzia.... Umm...
- Nie mogę uwierzyć, że tak skończy się moje życie.. - myślałam na głos, slender jakby mnie nie słyszał kontynuował przygotowania.
- Jesteś bardzo silną dziewczyną, powiem Ci, że będzie z tobą trochę ciężej i dłużej niż z innymi. Dla mnie to dobrze, dla ciebie... Nie za bardzo - powiedział. Wziął do ręki nóż i wymierzył w moje ramię. Zakładam, że chce mi rękę odciąć.. Powoli zbliżał ostrze do mojej skóry, a mi serce biło coraz szybciej. Zacisnęłam oczy i czekałam. Poczułam narzędzie w moim ciele..
- NIEE! - Krzyczałam z bólu. Nagle jakby ten nóż zniknął, nie czułam go w moim ramieniu, ale za to czułam grunt pod stopami... Co się dzieje, przed chwilą leżałam na jakimś stole.. Powoli otworzyłam oczy, zobaczyłam Slendermana zastanawiającego się gdzie jestem. Odwrócił się i zamarł gdy mnie zobaczył. Patrzył w miejsce, gdzie wcześniej mnie skrzywdził. Popatrzyłam się tam, ani śladu.
- wow... - szepnęłam
- jak ty to.. - nawet Slender się zastanawiał jak ja to zrobiłam, a z tego co o nim czytałam, to on wie praktycznie wszystko - umówimy się tak, nie zabiję cię, ale mam dwa warunki.
- Jakie?
- Zamieszkasz w mojej rezydencji i będę robił na tobie badania, żeby sprawdzić, jak ty to robisz, skoro jesteś zwykłym człowiekiem.
- No... Dobra - zgodziłam się, bo już wolę to niż zginąć. Zaprowadził mnie na górę. (ich pokoje dla ofiar są w piwnicy dop. Aut.) Byliśmy w salonie, zaraz, zaraz...
- Nie pisałam się na mieszkanie z mordercami!! - krzyknęłam na Operatora.
- Albo to, albo umrzesz, wybieraj.
- Na jedno wychodzi. - powiedział ktoś z za mnie. Odwróciłam się i przywitał mnie wielki uśmiech, stał przede mną wysoki chłopak, kruczo-czarne włosy, blada skóra, biała bluza z kapturem, czarne spodnie i nóż kuchenny w ręce. Łatwo się domyśleć kto to prawda?
- J.. Jeff the Killer! - wydarłam się i schowałam za Slendera. Jeff się tylko zaśmiał.
- Ja się tobą zajmę. - usłyszałam za mną męski głos.. Ile razy jeszcze będą mnie od tyłu zachodzić?! (0 Skojarzeń 100% FAMILI FRIENDLI dop. Aut.) Poczułam rękę na moim ramieniu. Już się nawet nie odwracałam, stałam i czekałam na najgorsze.
- Panowie, zostawcie naszego gościa! Będzie z wami mieszkała i nie interesuje mnie co o tym sądzicie. Jeśli ktoś ją zrani fizycznie czeka go kara, w najgorszym wypadku wyrzucenie z rezydencji, zrozumiano? - powiedział Operator ze spokojem. Wszyscy przytakneli i miałam czas zobaczyć kto tu jeszcze jest. W salonie byli: Jeff, Ticcy Toby, Ben Drowned, Hoody i Masky. Reszta pewnie była w pokojach lub na mieście, czy coś.

****
581 słów❤️

Will you play with me? || Creepypasta || Oryginalna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz