Czasami mam wrażenie, że główne bohaterki opowiadań, to Smerfetki w Smerfowej Wiosce.
Każdy osobnik płci męskiej, jak tylko je widzi, od razu dostrzega ich nieopisane piękno. Zupełnie jakby były jedynymi kobietami w tej wiosce, na tym globie, w tej drodze mlecznej. Nie ma nikogo piękniejszego od głównej bohaterki. Przewyższa ona nawet Miss swą urodą.
Samce się o nią biją, tłum szaleje, a ona zamiast stać i podziwiać, wkurza się i próbuje rozdzielić zalotników. Czy kiedykolwiek Mary Sue podczas walki samców o jej względy oraz możliwości oddychania wydychanym przez nią dwutlenku węgla, nie protestowała?
Za każdym razem pojawiają się teksty typu:
Przestańcie! Co tu się dzieje? Nie jestem jakąś rzeczą! To ja decyduje z kim chcę być! Zostaw go! (głównie adresowane do crusha.)Po czym jest i tak z tym, który by wygrał piaskowniczaną przepychanke, bo przecież Gary Sue też jest idealny i najsilniejszy, gdyż dla takiej ślicznotki zawsze musi być to, co najlepsze. Jedyną skazą Gary'ego jest to, że kiedy akurat nie zgadza się z Mary lub nie słucha się jej, to zawsze to ona okazuje się mieć rację, a on się myli. Później oczywiście zauważa swój błąd kiedy akcja się rozwiązuje.
Nikt inny nie ma tylu zalotników, co Mary. Mary robi wszystko to, co robią inni piękni ludzie czyli przygryza wargi, zakręca kosmyki włosów na palcu, przewraca oczami, patrzy spod rzęs. Ona naturalnie nie zauważa swojej nadprzeciętnej urody, ale każdy wokół się nią zachwyca. Od koleżanek po zwykłych przechodniów. Gary natomiast jest niesamowitym szczęściarzem, że ma taką piękność u swojego boku.
CZYTASZ
Książka, która robi dramy [Mary Sue]
De TodoChyba każdy z was zdążył w swoim życiu przeczytać chociaż jedną książkę, której główna bohaterka przyprawiała was o poczucie bezsensu życia. W tej księdze umieszczać będę rady, jak uniknąć przypadkowego stworzenia bohaterki znienawidzonej przez wsz...