2. Pan Zagadka i te kórwy z zaplecza

12 1 0
                                    

Tym razem zdjencie pamiontkowe Pana Zagadki nie jes rozmazane, bo poprosił jedną z kórw z zaplecza żeby mu je zrobiła (jeszdże przed tymi wszyzdkimi wydażeniami) - wiec oto jest.

Kilka dni po wyciedżce do lasu Pan Zagadka popadł w melanholie. Był smudny, bo wiencej nie zobaczył Basi - chociaż prubował nie raz ani pieńć - i poniewarz jego zwionzek z Tartkiem nie miał sie ostadnio najlepsiej. Czyrzby jego kochaneg dowiedział sie o tym rze podoba mu sie ta policiantka? Nie. Tartek po prostu miał te dni i był wkórwiony na wszysdkich czyli nie tylgo na Pana Zagadkę.

Tego zamego dnia Pan Zagadka doztał sprawe do rozwionzania od sfojego szefa. Miał zlikfidować grupe przemytnikuw kokainy w pieczywie. Wpierw mu sie nie chciało ale podem zdwierdził, rze jakby udało mu sie z nimi dogadać to trochu by mu morze dali w zamian za milczenie. Bo wsumie mu sie takiej zahciało i miał chentkę.

Zebrał sie wienc do dupy... w senzie do kupy - i se pojechał tam gzie mu kazowano. Był to budynek o białej elenowacji, no wogule sie nie kojaży, w ogule... Tak wiec wszedł se zwyczajnie do śrotka i muwi donośnym głosem marka zakościelnego, nie znam huja :

- Ej ty, gzie tu jes zaplecze??? - pyta starom kobite w rzułtej sukmanie.

- Skurwysynku, ja ni znajo polskiemu. Ale zapiździk jes tam - wzkazała na drzwi obog.

- Kurwa wysdarczyło powiedzieć. - wzdyha powietże Pan Zagadka.

- no muwie.

- a spierdelej. - powiedział i poszedeł w tamtom strone.

na tym zapleczu mieli tam takie osdre świadło i tyle ogien wokuł, rze Pan Zagadka im to wygarnoł na wstempie.

- Kurwa cipy z okien was widadź jak chandlujecie! Kto waz pszemydzać uczył! Poza tym nikomu nic nie powiem jak mnie troszku dacie.

- A w morde hcesz? - odezwała sie najblirzej stojonca kórwa. Musiała mieć cipe wielkoździ radomia bo dwa kszesła nie starczały jej.

- Muwie pżeciesz że chcem koki, sama se daj w morde.

- okej.

I sobie dała w morde, a Pan Zagadka wzioł se trohę bułeg nadziewanyh i wyszedeł na zewnontrz, gdzie oczywiście zgodnie z tradycjom zgarnęła go policjaa.

- Basiaa! - kszyknoł uradowany że jom widzi Pan Zagadka. - Kurła, pokonałem rzeki, góry i złoczyńcuw. Pacz! Mom te bułgi z tym w śrotku! Jestem bochaterem pragtycznie.

- Rence do gury jełopie - uśmiechnęła sie do niego omggg - Podziel sie ze mnom i Madźgiem moim ziomkiem, to cie oszczendzimy i nigd sie nie dowie.

- ale ja mam mału.

- co kurwa a gdzie rerzta?!

- W sirodku, chocie, pokarze wam.

I se żarli bułki i inne pieczywo z pszemytnikami dopuki mogli, a Pan Zagadka znowu był szdżęźliwy że se rezam ćipali, i rze widzi Basie a i ona hyba lubi jego. Niedoczeganie xxddd.

W karzdym razie cicho, tego nigty nie było bo i nigd sie nie dowie.

Pan ZagadkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz