3. Pan Zagadka i randka z Basiom

4 1 0
                                    

Cusz, randka z Basiom bżmi sama za siebie, nie?

Aczkolwieg po tym jag sie popszedniego dnia nacipiali kokom to Basia pokazała pazórki bo ostra s niej kocica. Mrawww. Noi zgarneła Pana Zagadkę po drodze jak szła do auta policyjanego i odjehała, a ziomka sfego zoztawiła z chandlowcami. Cicho miała nadzieje, że go spszedadzom na czarnym rynkó ale jej trohę odpalom za pomoc.

Pan Zagadka był tak nacipany jag podniecony wienc pojechał z niom i jej zau-V. Pojehali hyba do niej do mieszgania bo Pan Zagadka go nie kojażył, no łał skoro tam wdżeśniej nie był

Rano sie obudził i pohwaliłby sie, że zaliczył, ale serio niczego nie pamientał i obawiał sie nawed, rze to Basia mogła zaliczyć jego... Ale to niewarzne, bo podem żekła do jego tag :

- Zabieram cie na randke bo chcem i sie nawed nie bóntuj.

No ok. Pan Zagadka sie cieszył, że wszyzdko idzie po jego myźli i ją zauroczył prawdopodobnie (no hyba znowó nie xdd ale on o tym nie wie), wienc sb pojehali do zo bo tak Barebara oznajmiła jemu.

Pan Zagadka nikty nie był w zo to sie zdziwił rze som tam jagieś zwieżenta. Widział durzo papóg i był tesz jakiś niećwieć. Nie wiedział tylgo że nie wolno jemu dotygać ich i się mocno zdziwił, jak omało małpa nie ujebała mu prawej renki ale sie trudno muwi, bo nic sie nie stało.

Tym razem Basia zrobiła mó zdjencie, ale jusz nie była nacipiana wienc wyszło ok, cnie?

Zaztanawiał sie wmię dzyczasie. Bo na policje muwiom czasem rze to psy, ale Basia to raczej jag bespański kundel w pozytywnym sensie. Takim pociong ajoncym.

Kiedy mijali jakomś grupe dziewczyn, Pan Zagadka się zaślinił nawed. Barabara to niestedy za ówarzyła

- ale ź ciebie pies na baby - pryha Basia

- A s ciebie jes suka na.... - zaczoł Pan Zagadka ale mu słuw zabrakło bo nie wiedział czy dobże składa zdanie - na... baby...?

- F sumie racja, bo nie lubie ździr. Mosz szczenście żeś mnie nie obraził sukin kocie.

- A nie psie?

- Ryj. Kurwa.

I Pan Zagadka był ciho, bo chciał zazłsużyć na tańce ruchańce, ale tego dnia sie nie doczekał, bo kiedy on poszedł w zo do wóceta to Basia mu spierdoliła razem z aótem policyjnym. Nie miał jag wrucić do domu i nie pamientał jej adresu, a nr telewonu mu kurwa raczydź nie dała.

Do tarło do niego, rze ta sucz go wyrolowała a morze nawet była gwałcicielkom. Bo nie wiedział co sie w nocy mogło dziadź.

Był w dupie, ale kiedy wracał do siebie na piehodę nagle podjehał koło niego samochud (no raczej nie ten Basi xddd, frajer) i okurwa to Tartek. A Pan Zagadka nie jes pewny czy go czasem nie zdradził. O chui.

- Siemga, kohanie. Co ty robiż tótaj skoro mieszkasz po drógiej stronie miasta?

- Yyyy..... w pracy se byłem - muwi nie pewnie Pan Zagadka.

- A ok, wsiadaj, podwioze cie a morze nawet dam sie zaruchać.

- wpożondku, koham cie

- Awwww, Ja cb teszz. - Tartek sie wz ruszył.

I se pojehali do mieżgania Pana Zagadki, i w reszcie zamoczył, a czekał kilka dni. Był nareżcie szczenśliwy i nie myślał wincyj o tej kórwie Basi - którom kiedyś tag kohał - bo był wkońcu zajenty ruchaniem Tartka. To jego kohał na prawde, a Tarteg kohał jego bo jusz nie miał tyh dni i znowó go lubił xd.

Pan ZagadkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz